Adam Ledwoń - na boisku zmieniał się nie do poznania. Mija 12 lat od jego samobójczej śmierci

Newspix / MICHAŁ STAWOWIAK / Na zdjęciu: Adam Ledwoń
Newspix / MICHAŁ STAWOWIAK / Na zdjęciu: Adam Ledwoń

Przed meczem Euro 2008 z Austrią Adam Ledwoń powiedział, że jeśli Polska nie wygra, to odbierze sobie życie. Zmarł dzień przed spotkaniem. Miał 34 lata. Od tej tragicznej chwili mija 12 lat.

- Jeśli nie wygramy z Austrią, to się zabiję - powiedział portalowi weszlo.com Adam Ledwoń. Słów tych, wypowiedzianych kilka dni przed meczem z reprezentacją Austrii na Euro 2008 nikt nie traktował poważne. 11 czerwca 2008 roku Ledwoń targnął się na swoje życie. Miał problemy rodzinne. Dzień później Polacy zremisowali z Austrią 1:1.

Przez kibiców był uwielbiany. Przede wszystkim za swój charakter, zadziorność, nieustępliwość. O piłkę walczył zawsze, często ostro. Już jako nastolatek wywalczył miejsce w podstawowym składzie GKS-u Katowice. W tym klubie zadebiutował w Ekstraklasie i właśnie ze stolicy Górnego Śląska ruszył w świat. W 1998 roku został zawodnikiem Bayeru 04 Leverkusen. Później grał w Fortunie Koeln, Austrii Wiedeń, Admirze Wacker Moedling, Sturmie Graz i Austrii Kaernten.

Dwa oblicza Adama Ledwonia

Dobre występy w klubach zaowocowały powołaniem do reprezentacji Polski. Gdy miał 19 lat szansę debiutu dał mu Andrzej Strejlau. Później stawiali na niego Antoni Piechniczek i Janusz Wójcik. Licznik gier z orzełkiem na piersi u defensywnego pomocnika zatrzymał się na osiemnastu meczach i jednym golu. W kadrze mógł zagrać więcej spotkań, ale popadł w konflikt z Wójcikiem.

ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"

W Katowicach jest legendą. Gdy jego rodzina pojawia się na stadionie GieKSy, kibice wstają i witają ich brawami. To w podzięce za to, co Ledwoń zrobił dla GKS-u. Przez kilka lat był jego liderem. Nikt nie wyobrażał sobie, że w środku pola zabraknie charakternego piłkarza. To właśnie swoim charakterem zjednał sobie serca kibiców. Znalazł się w złotej jedenastce GKS-u Katowice.

Patrząc na niego na boisku, nikt nie przypuszczał, że miał problemy. Walczył z rywalami o każdą piłkę. Gdy rozpoczynał się mecz, zmieniał się nie do poznania. Często karany był żółtymi kartkami za swoją grę. To podobało się kibicom.

Rodzinne problemy

Przez ostatnie miesiące przed tragiczną śmiercią rodzice Ledwonia zauważyli, że ten nie jest sobą. Miał problemy małżeńskie. Jego żona wraz z dziećmi wróciła do Opola, a on został sam w Austrii. Rodzice chcieli mu pomóc, by nie siedział sam w domu. Zrobiliby dla niego wszystko. - Teraz jakbym się wewnętrznie oskarżała. Dlaczego ja tam nie pojechałam, nie pomogłam, skoro został tam sam. Wiem, czym jest samotność - powiedziała dwa lata temu w rozmowie z WP SportoweFakty Barbara Ledwoń, jego matka.

- W tym dniu, kiedy on wyjeżdżał do Austrii, a ja do Niemiec, to jego słowa mnie zmroziły. Później dostałem straszny telefon, że Mariola wyjechała bez słowa pożegnania. Nic nie wiedział, nie było dzieci. Wtedy zaczął się dramat. Mówiłem, że jak on tam sam zostanie, to będzie tragedia - mówił Ryszard Ledwoń.

Gdy 11 czerwca 2008 roku targnął się na swoje życie, wielu przyjaciół zastanawiało się, dlaczego nie zareagowali. Mieli wyrzuty sumienia, gdyż Ledwoń dzwonił do nich przed tragedią. Pozostają tylko wspomnienia i pytania: "co by było, gdyby?".

Słowa, które zapadły w pamięci

Ledwoń nie widział innej możliwości niż wygrana Polski z Austrią. Jego słowa o tym, że zabije się, jeśli Polska straci punkty, do dziś są w pamięci kibiców. Początkowo traktowano je jako przenośnię. 11 czerwca nabrały innego znaczenia. Napisał list pożegnalny. Obok niego zostawiona była butelka wódki. Sekcja zwłok wykazała, że tamtego wieczoru pił alkohol.

- Alkohol też poszedł, bo zaczął pić. Nieraz przesadził, mówił, że żyć mu się nie chce - wspomina ojciec Ledwonia.

Mieszkał w Klagenfurcie. W Austrii był doskonale znany. To tam spędził ostatnie lata swojej piłkarskiej kariery. W Klagenfurcie dzień po jego śmierci odbył się mecz z Austrią. Polacy prowadzili po golu Roger Guerreiro. W końcówce po kontrowersyjnym rzucie karnym wyrównał Ivica Vastić.

***

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.

Czytaj także:
Bayern Monachium - Eintracht Frankfurt. Niemieckie media: Lewandowski uratował finał. Razem z Perisiciem i... Bibi
AS Monaco mówi "nie". Radosław Majecki może nie dokończyć sezonu w Legii

Źródło artykułu: