W polskiej lidze strzelił 78 goli dla Śląska Wrocław i Lechii Gdańsk - więcej niż jakikolwiek cudzoziemiec. Po ostatnich derbach Trójmiasta fani Lechii chcieli mu stawiać pomnik, ale on tego nie oczekuje. Flavio Paixao opowiada między innymi o najdziwniejszym meczu w życiu, za co kocha Polskę i dlaczego nauczył się naszego języka, o celach Lechii na finał sezonu i pomyśle na swoje życie po karierze.
"Piłka Nożna": Jak wrażenia po powrocie PKO BP Ekstraklasy?
Flavio Paixao, napastnik Lechii Gdańsk: Super! Wygraliśmy derby po szalonej drugiej połowie, dostarczyliśmy wszystkim mnóstwo emocji. Brakowało tylko kibiców, szkoda, że nie mogli przeżyć tego wszystkiego z perspektywy trybun. Wszyscy wiemy, jak ważne są derby w Trójmieście. My je po raz kolejny wygraliśmy, czym sprawiliśmy wielką radość ludziom związanym z Lechią. Z kibicami na trybunach mecz wyglądałby zupełnie inaczej. Jeśli jest na stadionie 30 tysięcy widzów, to oni cię niosą, nakręcają, wspierają. Teraz tego nie było. Smutny widok, tym bardziej, kiedy spojrzymy na to, co się wydarzyło w drugiej połowie. Wyobraź sobie, co by się działo na trybunach, gdyby ludzie obejrzeli siedem goli, cztery rzuty karne, takie zwroty akcji... Czekamy z niecierpliwością na pierwszy mecz, kiedy kibice będą mogli wejść na stadiony.
To był najbardziej szalony mecz, w którym brałeś udział?
Nigdy nie rozgrywałem takiego spotkania i zapamiętam je do końca życia. W pierwszej połowie mieliśmy w zasadzie wszystko pod kontrolą i wydawało się, że za chwilę strzelimy gola. Po zmianie stron jednak nagle wszystko się pozmieniało, ale ja cały czas wierzyłem, że będziemy w stanie odrobić straty i zdobyć trzy punkty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Rosjanie prowokują Cristiano Ronaldo
Nawet przy wyniku 2:3 w końcówce?
Nie miałem żadnych nerwów, nawet przez chwilę. Widziałem natomiast, że to Arka grała bardzo nerwowo, szczególnie w obronie. Widać było po nich, że mieli olbrzymie ciśnienie - zwycięstwo w derbach dałoby im dodatkową energię w walce o utrzymanie. Presja jednak nie pomaga. Kiedy straciliśmy gola na 2:3 powiedziałem chłopakom, że gramy dalej swoje, bo zaraz to wyciągniemy. I zobacz, Conrado wszedł na 25 minut, a w pięć minut sam miał trzy sytuacje, aby strzelić gola. Widać było, że rywale są zestresowani i za chwilę popełnią kolejne błędy.
Masz specjalny przepis na Arkę? Zagrałeś w dziewięciu meczach derbowych, strzeliłeś dziesięć goli – rzadko spotykana systematyczność.
Nie mam żadnego sekretu. Do każdego meczu podchodzę tak samo. Nieważne, czy gramy z Arką, czy Górnikiem. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że derby są najważniejsze dla kibiców, ale moje przygotowanie i podejście się nie zmieniają. Robię cały czas to samo – identycznie pracuję, trenuję, myślę i szykuję się do kolejnych spotkań. Co prawda po meczu z Arką telefon mi zwariował, odebrałem mnóstwo wiadomości z gratulacjami i podziękowaniami. Czasami muszę go odłożyć na kilka godzin, ponieważ też potrzebuję odpocząć. Mecz skończył się dawno, a u niektórych trwał jeszcze przez kilka dni. Ja od poniedziałku myślałem już tylko o kolejnym rywalu.
W polskiej lidze strzeliłeś cztery hat-tricki i wszystkie cztery na stadionie w Gdańsku - trzy razy jako piłkarz Lechii i raz jako zawodnik Śląska. Przypadek?
Szczerze? Nie mam pojęcia, nie liczę tego, ale piłkę po meczu z Arką zabrałem do domu. Zapytaj Kubę Araka, on sprawdza wszystkie moje statystyki. Patrzę tylko na pracę i moją formę, a liczby są dla mnie nieistotne.
Ale wiesz, że jesteś najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii polskiej ligi?
To akurat wiem. Kiedy byłem blisko pierwszego miejsca, koledzy mówili, że za chwilę przejdę do historii i tak się stało. Dla mnie to niesamowite uczucie. Po transferze do polskiej ligi nigdy nie pomyślałem, że dostąpię tego zaszczytu. Jedni mówią, że mam na koncie 80 goli, drudzy, że 79, więc trochę się już pogubiłem. A tak serio, jestem bardzo dumny, bo jest to rezultat mojej dyscypliny, nastawienia, pracy. Kluczem do sukcesu jest głowa.
Grasz w Fantasy Ekstraklasę?
Nie gram, ale słyszałem, że niektórzy zawodnicy z naszej drużyny nie do końca byli zadowoleni, że akurat ja strzeliłem trzy gole. Podobno sprzedali mnie przed tą kolejką i pluli sobie w brodę, że stracili dużo punktów.
Spodziewałeś się, że pod koniec rundy zasadniczej będziesz miał 13 goli na koncie? Zacząłeś strzelanie dopiero w dwunastej kolejce.
W ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Nie patrzę na to, co było wczoraj i co będzie jutro. Dla mnie liczy się tylko to, co jest dzisiaj, więc pracowałem ciężko na treningach i robiłem wszystko, aby być w jak najlepszej formie. Jeżeli dzisiaj pracowałeś na sto procent, to jutro będziesz lepszym piłkarzem. Taką mam zasadę.
Nie wierzę, że nie przeszła ci przez głowę myśl o koronie króla strzelców.
Nie przeszła! Tak jest co tydzień: ludzie się pytają o strzelanie goli i tak dalej, a ja tak naprawdę o tym w ogóle nie myślę. Po prostu świętuję zdobywanie bramek, nie rozmyślam o tym godzinami. Jeśli ciągle myślisz tylko o tym, że musisz strzelić gola, za chwilę nałożysz na siebie taką presję, że jej nie udźwigniesz. Póki trafiasz - OK, ale kiedy się zatniesz na trzy mecze to robi się niepotrzebne ciśnienie, a to nie pomaga. To moje zdanie, oczywiście można się z nim nie zgadzać, ale takie jest moje myślenie i to mi pomaga.
To zapytam inaczej: widzisz w lidze skuteczniejszego zawodnika od siebie?
Nie wiem. Dla mnie ważniejsze jest to, czy wejdziemy do pierwszej ósemki [rozmowa została przeprowadzona przed 29. kolejką - przyp. WP] i wywalczymy Puchar Polski. O tym, czy będę najskuteczniejszym piłkarzem ligi w ogóle nie myślę. Przysięgam.
O mistrzostwie w Gdańsku już nikt nie mówi?
Bądźmy realistami. Strata jest duża. Chcemy najpierw wejść do pierwszej ósemki, a później wygrać półfinał i finał krajowego pucharu. To jest akurat jak najbardziej do zrobienia.
Zadowolony jesteś z losowania Totolotek Pucharu Polski?
Nieważne na kogo byśmy trafili, cel by się nie zmieniał: jedziemy po zwycięstwo i awans do finału.
Finał z tamtego roku jeszcze gdzieś szumi w głowie?
To są piękne wspomnienia, ale trzeba pisać kolejną kartę historii. Wykonaliśmy świetną pracę rok temu, ale to już przeszłość.
Ty strzeliłeś nawet gola, ale sędziowie go nie uznali.
Moje nastawienie się nie zmieniało. Było tak jak w ostatnich derbach z Arką: wiedziałem, że w końcu dopniemy swego i strzelimy gola. Mojego trafienia sędziowie nie uznali, ale pięć minut później zdobyliśmy bramkę po mojej asyście i koniec końców cieszyliśmy się z trofeum.
Po derbach z Arką kibice zaczęli żartować, że mocno pracujesz na pomnik albo co najmniej na ulicę swojego imienia w Gdańsku.
Miłe słowa, dziękuję! To bardzo przyjemne czytać takie wpisy, ale podchodzę do nich z dystansem. Nie nastawiam się, że za chwilę ktoś mi wybuduje pomnik w mieście, spokojnie. Nie mogę myśleć w ten sposób, bo to będzie dla mnie wielki dyskomfort.
Ale jak postawią...
...to będę zadowolony!
Mam wrażenie, że Polacy bardzo polubili Flavio Paixao.
Flavio lubi Polskę, a Polska lubi Flavio. Polacy są przyjaźnie do mnie nastawieni i widzę, że doceniają mnie nie tylko jako piłkarza, ale przede wszystkim jako człowieka. Kocham pomagać ludziom i to też jest część mojego życia. W Lechii opiekuję się młodszymi zawodnikami. Wiem, że oni często potrzebują pomocy starszego kolegi nie tylko na boisku, ale i w szatni.
Zamierzasz zostać w Polsce na stałe?
Taki jest plan.
Od dłuższego czasu masz partnerkę z Polski - Dominikę. Słyszałem, że niezła historia była, kiedy ją próbowałeś poderwać.
Wracałem z treningu i zobaczyłem piękną dziewczynę w samochodzie. Zagadałem, powiedziałem, że jest bardzo śliczna, porozmawialiśmy chwilę i umówiliśmy się. Do dzisiaj jesteśmy razem i tak naprawdę Dominika jest dla mnie wielką inspiracją. Polska dała mi najpiękniejszy prezent w życiu.
Dla niej nauczyłeś się języka polskiego?
Tak! Trudno było się uczyć języka polskiego, kiedy w drużynie większość mówiła po angielsku, a w dodatku miałem u boku zawsze dwóch czy trzech piłkarzy portugalskojęzycznych. Kiedy jednak zacząłem spotykać się z Dominiką, rozmawialiśmy po polsku. Dzisiaj mówię już nieźle, choć czasami zdarzy się zapomnieć jakiegoś słówka i Dominika musi dopowiadać. Nie uczęszczałem na żadne lekcje. Najlepszą nauczycielkę mam w domu.
Podobno zakochałeś się nie tylko w polskiej kobiecie, ale również w naszej kuchni.
Kocham ruskie pierogi! Do tego uwielbiam żurek - niebo w gębie.
Masz ponoć smykałkę do biznesu?
Zajmuję się nieruchomościami i idzie mi to całkiem nieźle. Myślę nad tym, aby przenieść nawet ten biznes do Polski. Od piętnastu lat jestem w branży, mam doświadczenie. Uważam, że to bardzo dobry pomysł na życie po zakończeniu piłkarskiej kariery.
Czyli po zakończeniu kariery nie będziesz działał przy futbolu?
Nie mam pojęcia, nie chcę składać żadnych deklaracji. Kocham futbol, kocham też pracę w nieruchomościach, ale zobaczymy, co życie przyniesie. Na pewno chciałbym wykorzystać też swoje doświadczenie przy współpracy z młodymi piłkarzami, ponieważ wiem, że jestem w stanie im dużo pomóc.
Gdzie tkwi sekret twojego podejścia do życia? Ciągle jesteś uśmiechnięty, zadowolony, nie widać po tobie nerwów.
Dużo nad tym pracuję. W moim życiu przyszły zmiany, kiedy zacząłem czytać książki o wizualizacji, pozytywnym myśleniu i nastawieniu do ludzi. Zacząłem medytować, ale też inaczej podchodzę do drugiego człowieka. Kiedy widzę, że ktoś jest negatywnie do wszystkiego nastawiony, przechodzę na drugą stronę ulicy. Oczywiście jest to przenośnia, ale tak to mniej więcej wygląda.
Kiedy masz problem, szukasz rozwiązania, a nie siadasz i się umartwiasz, że jest ciężko. To, co masz w głowie, jest twoją drogą do sukcesu. Jeśli widzisz ciągle tylko złe rzeczy, trudno będzie ci zaprezentować sto procent możliwości. Jest wiele osób, które jeszcze nie zdążą wstać z łóżka, a już zaczynają narzekać, że boli noga, głowa, brzuch, a do tego pada deszcz i jest zimno... Nie tędy droga. Jeśli widzisz wszędzie negatywy, to taki też będzie twój świat. Jeśli widzisz pozytywy, to życie staje się znacznie bardziej kolorowe. Ja codziennie mówię, że dzisiaj będzie piękny dzień. I tak jest! To daje radość i energię.
OK, rozumiem. We wrześniu skończysz 36 lat, kontrakt masz ważny do końca następnego sezonu. Przedłużysz?
Nie wiem, zobaczymy. Nie myślę o tym, co będzie jutro, a co dopiero mówić, co będzie za rok. Jestem zadowolony z miejsca, w którym jestem. Lubię ludzi, z którymi pracuję, oni lubią mnie. Czego chcieć więcej?
Na przykład stu goli w Ekstraklasie.
Spróbujemy! Jeśli udałoby się to osiągnąć, czułbym wielką dumę i satysfakcję.
Paweł Gołaszewski, "Piłka Nożna"
Czytaj również -> AS Monaco mówi "nie". Majecki może nie dokończyć sezonu w Legii
Czytaj również -> Hiszpanie zachwyceni Michałem Karbownikiem