Budujące zwycięstwo Pogoni Szczecin było blisko. Po pierwsze, podopieczni Kosty Runjaicia mogli wygrać po pięciu kolejkach mniejszych bądź większych niepowodzeń. Po drugie, po długiej walce w dziesięciu przeciwko jedenastu zawodnikom Jagiellonii Białystok. W 17. minucie Hubert Matynia opuścił boisko z powodu drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartki. Pogoń posiadała dwubramkowe prowadzenie do 82. minuty i straciła je w końcówce meczu.
- Nikogo nie obwiniamy za stratę punktów. Czasem zdarzają się takie mecze, w których trzeba powalczyć w dziesięciu. Szkoda tylko, że zostawiliśmy tyle zdrowia na boisku i wysiłek poszedł na marne - mówi Sebastian Kowalczyk, pomocnik Pogoni. - Dla nas to był bolesny mecz. Trudno jest przegryźć to, co się wydarzyło. Bardzo chcieliśmy zdobyć trzy punkty, mieliśmy pozytywny rezultat i nie udało się dowieźć go do końca, choć wszyscy wykrzesali z siebie sto procent.
Trener Runjaić wymienił zdarzenia, które zdecydowały o stracie punktów przez Pogoń. Narzekał na zachowanie usuniętego z boiska przez sędziego Matyni, a także doświadczonych obrońców, którzy dopuścili do straty pierwszego gola.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wielki błąd bramkarza. Za chwilę padł gol
- Za nami kolejne gorzkie doświadczenie. O drugiej żółtej kartce dla Matyni w ogóle nie trzeba rozmawiać. Piłkarz nie może zachować się w ten sposób, kiedy ma się już jeden kartonik. Wcześnie zmieniła się cała koncepcja meczu, a przeciwnik dostał od nas pomocną dłoń. Chętnie zagrałbym z Jagiellonią jedenastu na jedenastu, ale stało się inaczej niż sobie wyobrażałem - mówi Runjaić.
- Cały czas tracimy niepotrzebne bramki. Ustawiłem w linii czterech najbardziej doświadczonych obrońców i do tego ogranego bramkarza, ale to nie zapobiegło błędowi przy pierwszym golu Jagiellonii. Mogło nawet zdarzyć się tak, że w ostatniej akcji stracilibyśmy trzecią bramkę i w ogóle skończyli mecz bez jakiegokolwiek punktu. Piłkarze dali z siebie wszystko, ale czerwona kartka utrudniła im zadanie i nie pozwoliła wygrać - dodaje Niemiec.
Pogoń strzeliła dwa gole w jednym meczu po raz pierwszy od lutego. Do siatki Jagiellonii przymierzyli doświadczeni Kamil Drygas oraz Adam Frączczak. We wcześniejszych ośmiu spotkaniach po restarcie ligi Portowcy umieścili piłkę tylko trzy razy w bramce przeciwnika. Albo w ogóle nie kreowali sytuacji podbramkowych albo marnowali je.
- Poświęciliśmy w poprzednim tygodniu wiele rozmów naszej skuteczności, więc faktycznie, dwa strzelone gole cieszą. Niewiele brakowało, a dałyby nam zwycięstwo. Z punktu za remis nie jesteśmy zadowoleni. Pracowaliśmy jako drużyna i było widać, że interesuje nas pełna pula. Nie jest łatwo biegać za piłką przez ponad 70 minut. Było czuć zmęczenie i skurcze, mimo to pomyślne zakończenie było blisko - wspomina David Stec, obrońca Pogoni.
Drużyna ze Szczecina pozostała na ósmym miejscu w PKO Ekstraklasie na trzy kolejki przed końcem sezonu.
Czytaj także: Mariusz Fornalczyk pierwszym wzmocnieniem Pogoni Szczecin
Czytaj także: Rafał Makowski wzmocni Śląsk Wrocław przed nowym sezonem