Cztery dni po dramatycznym półfinale Totolotek Pucharu Polski, oba zespoły spotkały się ponownie i można było odnieść wrażenie, że oglądamy kolejny odcinek tego samego serialu. Identyczne były stroje, niemal identyczny też obraz boiskowych wydarzeń. Drużyna Dariusza Żurawia miała zdecydowanie więcej z gry, lecz tu dochodzimy do zasadniczej różnicy w porównaniu do potyczki środowej - poznaniacy zagrali znacznie skuteczniej.
Przed przerwą zabójcze dla Lechii okazały się stałe fragmenty. Już w 5. minucie strzałem z rzutu wolnego do siatki trafił Dani Ramirez. Były piłkarz ŁKS Łódź nie przymierzył przy samym słupku, ale duży błąd popełnił Dusan Kuciak, który najpierw zrobił krok w przeciwną stronę, a potem nie zdążył z interwencją.
Nieco ponad kwadrans później gospodarze mieli kolejny stały fragment - tym razem w narożniku boiska. Mocno w światło bramki dośrodkował Jakub Moder i Kuciak znów się nie popisał, bo piąstkował piłkę wprost w Roberta Gumnego, który już po chwili fetował z kolegami podwyższenie prowadzenia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze z A klasy mogą się poczuć jak w Ekstraklasie. Nowa szatnia robi wrażenie!
Gdańszczanie byli na łopatkach, jednak trudno się dziwić. Grali słabo, atakowali z rzadka, nie sprawiając w stolicy Wielkopolski zbyt dobrego wrażenia. Mimo to udało im się złapać kontakt, choć w bardzo przypadkowych okolicznościach. To znów był rzut wolny, po którym doszło do ogromnego zamieszania. Strzał Ze Gomes zamienił się w podanie do Omrana Haydary'ego, a były napastnik Olimpii Grudziądz zmienił tor lotu piłki w taki sposób, że Miłosz Mleczko był bez szans. Haydary znajdowałby się w tej akcji na spalonym, gdyby nie fakt, że przed nim na boisku leżał znokautowany chwilę wcześniej po strzale Moder.
Wynik 2:1 zwiastował powrót Lechii do gry, lecz odpowiedź dobrze dysponowanego w niedzielę Lecha była piorunująca. Tuż przed przerwą Kamil Jóźwiak świetnie wypracował sobie pozycję na linii pola karnego i huknął przy bliższym słupku, dzięki czemu gospodarze znów mieli w garści dwubramkowe prowadzenie. Mieli je jednak bardzo krótko. Tuż po przerwie sami zadbali, by mecz dostarczył jeszcze większych emocji. Po podaniu Mleczki koszmarnie piłkę stracił Wołodymyr Kostewycz i choć bramkarz Lecha zdołał obronić strzał Zwolińskiego, to Ze Gomes dobijał już na pustą bramkę i zrobiło się 3:2.
Ten gol wiele zmienił w obrazie gry. Lechia nie była w drugiej połowie tak stłamszona jak przed przerwą i spotkanie się wyrównało. Zawodnicy Piotra Stokowca momentami nawet przejmowali inicjatywę, zaś poznaniacy często szukali szans w kontrach. Wynik się już ostatecznie nie zmienił, mimo że obie ekipy miały po kilka okazji. W "Kolejorzu" minimalnie niecelnie główkował Jóźwiak, a po stronie gości bardzo groźna była potężna próba Conrado, którą w ostatniej chwili zablokował Djordje Crnomarković.
Lech wygrał 3:2 i zrewanżował się gdańszczanom za porażkę w półfinale Totolotek Pucharu Polski. Podopieczni Dariusza Żurawia są już o krok od zapewnienia sobie miejsca na podium na koniec sezonu. Aktualnie mają sześć punktów przewagi nad Śląskiem Wrocław, który był wyżej po fazie zasadniczej. "Kolejorzowi" do pełni szczęścia brakuje zatem jednego "oczka" w dwóch ostatnich kolejkach.
Lech Poznań - Lechia Gdańsk 3:2 (3:1)
1:0 - Dani Ramirez 5'
2:0 - Robert Gumny 22'
2:1 - Omran Haydary 42'
3:1 - Kamil Jóźwiak 45'
3:2 - Ze Gomes 47'
Składy:
Lech Poznań: Miłosz Mleczko - Robert Gumny, Lubomir Satka, Djordje Crnomarković, Wołodymyr Kostewycz, Jakub Kamiński, Jakub Moder, Pedro Tiba (90+1' Karlo Muhar), Kamil Jóźwiak, Dani Ramirez (78' Filip Marchwiński), Timur Żamaletdinow (72' Christian Gytkjaer).
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Karol Fila, Michał Nalepa, Mario Maloca, Rafał Pietrzak, Omran Haydary (73' Jaroslav Mihalik), Jakub Kałuziński (65' Maciej Gajos), Tomasz Makowski, Jarosław Kubicki, Ze Gomes (70' Conrado), Łukasz Zwoliński.
Żółte kartki: Lubomir Satka (Lech Poznań) oraz Michał Nalepa (Lechia Gdańsk).
Czerwona kartka: /89' za faul/ (Lechia Gdańsk).
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów: 6432.