Totolotek Puchar Polski: NIEPRAWDOPODOBNY konkurs karnych w Poznaniu! Lechia Gdańsk w finale!

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Jaroslav Mihalik i Pedro Tiba walczą o piłkę
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Jaroslav Mihalik i Pedro Tiba walczą o piłkę

120 minut naporu Lecha Poznań, ale tylko remis 1:1 po dogrywce. O losach półfinału Totolotek Pucharu Polski decydował konkurs rzutów karnych, a w nim Lechia Gdańsk odrobiła dwa gole straty i awansowała!

Takiego scenariusza nie wymyśliłby nikt. W czterech pierwszych seriach podopieczni Piotra Stokowca zmarnowali dwie jedenastki i wydawało się, że to dla nich koniec marzeń. Potem jednak działy się rzeczy niebywałe. Po tym jak Mickey van der Hart obronił dwa strzały (zatrzymując Rafała Pietrzaka doznał jeszcze kontuzji), do głosu doszedł Zlatan Alomerović, który wygrał wojnę nerwów z Filipem Marchwińskim oraz Danim Ramirezem i mieliśmy remis 3:3.

Gdy Maciej Gajos trafił na 4:3 dla Lechii, doszło do przerwy, bo uraz van der Harta okazał się na tyle poważny, że Holender musiał zejść z boiska. Sztab Lecha chciał go zastąpić Miłoszem Mleczko, tyle że rezerwowy bramkarz nie miał już nic do roboty, bo Kamil Jóźwiak uderzył na siłę i posłał piłkę w trybuny.

Przez długie czekanie na swoją próbę skrzydłowy "Kolejorza" kompletnie stracił głowę i wprawił swoich kibiców w rozpacz, za to w szeregach Lechii zapanowała niesamowita radość. Była to radość w pełni uzasadniona, bo gdańszczanie pracowali na ten awans heroiczną walką przez 120 minut. Przez niemal cały mecz byli skupieni na obronie i musieli się sporo napocić, by w ogóle doprowadzić do konkursu jedenastek.

Inicjatywa od początku należała do gospodarzy. To oni atakowali częściej i z większym rozmachem, chcąc nadawać ton wydarzeniom na boisku. Byli jednak mało konkretni. Mieli sporo stałych fragmentów, chętnie wykorzystywali też skrzydła, tyle że brakowało groźnych strzałów, które stworzyłyby realne zagrożenie pod bramką Alomerovicia.

Lechia była przyczajona i nastawiła się na kontry. Nie wychodziła z nimi zbyt często, ale gdy już to robiła, poznańscy kibice przeżywali spore nerwy. Zdecydowanie najlepszą okazję w pierwszej połowie zmarnował Flavio Paixao, który był zupełnie niekryty przy dośrodkowaniu Rafała Pietrzaka i na szczęście dla miejscowych nieczysto trafił w piłkę. Przez to poleciała ona tuż obok słupka.

Po przerwie obraz gry był podobny, choć można było odnieść wrażenie, że lechici chcą zaatakować jeszcze bardziej. Podkręcili tempo, postawili już zdecydowanie na ofensywę i zaczęły się poważne emocje - nie takie jednak, jakich życzyliby sobie fani ze stolicy Wielkopolski. "Kolejorz" grał, ale to Lechia zdobyła gola. Tak jak w pierwszej połowie, centrował Pietrzak i Paixao tym razem się już nie pomylił. Snajper gdańszczan wbiegł między Lubomira Satkę a Djordje Crnomarkovicia i precyzyjnym strzałem głową pokonał Mickeya van der Harta.

Lechici mogli się podłamać, bo zostali skarceni w okresie wyraźnej przewagi. Zareagowali jednak najlepiej jak mogli i bardzo szybko udało im się wyrównać. Z dystansu płasko uderzył Dani Ramirez i piłka wpadła do siatki po rękach Alomerovicia. To była dość dokładna próba, mimo to bramkarz gości nie był bez szans i powinien się zachować lepiej.

Niewiele brakowało, a niedługo później Alomerović wpuściłby kolejnego podobnego gola - tym razem po strzale z daleka Jakuba Modera. Tu też był spóźniony, lecz uratował go słupek.

Poznaniacy poczuli krew i nacierali nieustannie, a obrona ekipy z Gdańska stale była pod presją i momentami rozpaczliwie wybijała piłkę byle dalej od własnej bramki. Z taką ryzykowną taktyką przyjezdni dotrwali do dogrywki, a w niej nic się nie zmieniło. Imponujące było tempo, jakie narzucali piłkarze Dariusza Żurawia. Przez cały dodatkowy czas nie zdejmowali nogi z gazu i robili wszystko, by uniknąć rzutów karnych.

Lechia sprawiała wrażenie bezradnej i wyglądała jak drużyna, dla której konkurs jedenastek to jedyna szansa na wywalczenie awansu do finału. Czas pokazał, że ta jedyna szansa okazała się bezcenna i pozwoliła zrealizować upragniony cel. W ostatecznej rozgrywce zespół Piotra Stokowca zmierzy się z Cracovią.

Lech Poznań - Lechia Gdańsk 1:1 (0:0, 1:1, 1:1), rzuty karne 3:4
0:1 - Flavio Paixao 62'
1:1 - Dani Ramirez 65'

rzuty karne:
0:1 - Jarosław Kubicki
1:1 - Christian Gytkjaer
X - Rafał Pietrzak (Mickey van der Hart obronił)
2:1 - Jakub Moder
2:2 - Łukasz Zwoliński
3:2 - Lubomir Satka
X - Egzon Kryeziu (Mickey van der Hart obronił)
X - Filip Marchwiński (Zlatan Alomerović obronił)
3:3 - Flavio Paixao
X - Dani Ramirez (Zlatan Alomerović obronił)
3:4 - Maciej Gajos
X - Kamil Jóźwiak (nie trafił w bramkę)

Składy:

Lech Poznań: Mickey van der Hart - Bohdan Butko, Lubomir Satka, Djordje Crnomarković, Tymoteusz Puchacz (100' Wołodymyr Kostewycz), Jakub Kamiński (73' Juliusz Letniowski), Jakub Moder, Pedro Tiba (109' Filip Marchwiński), Kamil Jóźwiak, Dani Ramirez, Christian Gytkjaer.

Lechia Gdańsk: Zlatan Alomerović - Karol Fila (113' Rafał Kobryń), Michał Nalepa, Mario Maloca, Rafał Pietrzak, Tomasz Makowski (105' Egzon Kryeziu), Maciej Gajos, Jarosław Kubicki, Jaroslav Mihalik (81' Łukasz Zwoliński), Flavio Paixao, Ze Gomes (74' Conrado).

Żółta kartka: Egzon Kryeziu (Lechia Gdańsk).

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).

Widzów: 7192.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny samobój z polskiej ligi

Źródło artykułu: