Mieszkańcy nazywają to "największym skandalem w światowej piłce". W poniedziałek Deportivo La Coruna miało u siebie rozegrać ostatni mecz w sezonie z CF Fuenlabrada, który bezpośrednio decydował o jego utrzymaniu lub spadku z Segunda Division. Gospodarze mieli nóż na gardle. Fuenlabrada wyjechała na mecz, choć miała już zakażonego piłkarza na kwarantannie. Na miejscu drużyna dowiedziała się o kolejnych pozytywnych wynikach, a władze ligi przełożyły spotkanie.
- Rywale z Madrytu wyruszyli do Corunii samolotem w południe - relacjonuje nam Ruben Orgeira, dziennikarz z "Somos Depor". - Na miejscu został piłkarz, u którego dwa dni wcześniej wykryto koronawirusa. Reszta doleciała na miejsce i prowadziła normalne życie. Byli na obiektach Deportivo, spacerowali po mieście. O godzinie 17 dostali wyniki testów, wtedy okazało się, że kolejnych sześciu graczy jest zakażonych koronawirusem - dodaje hiszpański dziennikarz.
Po otrzymaniu wyników Fuenlabrada powiadamia La Liga i szuka lotu powrotnego do Madrytu. Tymczasem piłkarze Deportivo przyjechali na stadion. Byli zdziwieni, że nie ma na nim przeciwników.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sędzia uderzył piłkarza. W twarz!
- Po 20 docierają do nich wiadomości. Dziennikarze potwierdzają, że Fuenlabrada ma już 12 zakażonych zawodników - dodaje Orgeira.
Pozostałe spotkania rozegrano zgodnie z planem. Lugo i Albacete wygrały swoje mecze. To sprawiło, że Deportivo całkowicie straciło szanse na pozostanie w II lidze. Piłkarze swój spadek oglądali w telewizji. A wściekli szefowie już dzień później złożyli do władz ligi odwołanie z prośbą o powtórzenie całej kolejki. Zgłosili też, że do Galicji nie przyleciał klubowy lekarz rywali.
Choć minęło już kilka dni, sprawa nadal rozgrzewa Hiszpanię. Minister zdrowia Jesus Vazquez Almuina w mailu przyznał, że informację o zakażonych piłkarzach dostał dopiero o 20:17, do meczu zostały wtedy 43 minuty.
- Fuenlabrada nie powinna podróżować do Corunii. Musimy sprawdzić, dlaczego protokół sanitarny nie sprawdził się w tej sytuacji - mówi Jose Manuel Rodriguez Uribes, minister kultury i sportu (cyt. za "AS).
Od poniedziałku przyjezdni piłkarze są na kwarantannie w hotelu w Corunii. Burmistrz Ines Rey jest wściekła. - Jaka jest różnica między piłkarzem a innym mieszkańcem Hiszpanii? Czy oni nie przenoszą koronawirusa. A co z przepisami sanitarnymi? Liga jest ponad nimi? Czy nasi mieszkańcy są mniej ważni niż drużyna Fuenlabrady? - grzmiała (cyt. za "La Voz de Galicia").
Javier Tebas, szef La Liga, odcinał się od sprawy. Jego zdaniem Fuenlabrada nie naruszyła przepisów, choć wyleciała na mecz nie znając wyników swoich piłkarzy. Przeciwnicy zarzucają mu działanie na korzyść rywali Deportivo, dla których pracuje jego syn. Przyszłość Tebasa w La Liga stoi pod znakiem zapytania. Radio "Cadena COPE" podaje, że adwokat rozważa dymisję.
W sobotę Fuenlabrada ogłosiła, że łącznie wykryto 28 zakażeń.
Piłkarze Deportivo zapowiedzieli protest i powiedzieli, że nie rozegrają zaległego meczu w innym terminie. Domagają się powtórzenia całej kolejki. Choć sami mogli dużo wcześniej utrzymać się w lidze zawodowej, bez nerwów do ostatniej sekundy, to zostali pozbawieni sprawiedliwej walki w ostatniej kolejce.
Przemysław Płacheta w Norwich City FC. Polski struś pędziwiatr w mieście kanarków