22 występy, ale tylko cztery z nich od pierwszej minuty - to bilans Joela Valencii w Brentford FC. Rzeczywistość zaplecza Premier League okazała się dla niego brutalna. Rok temu sięgnął z Piastem Gliwice po mistrzostwo Polski i został uznany Piłkarzem Sezonu PKO Ekstraklasy.
Teraz jest tylko jednym z wielu. Częściej siedzi na ławce, niż gra. Na własnej skórze poczuł różnicę między Ekstraklasą a The Championship i potwierdza słowa innych piłkarzy, którzy przed nim wyjechali z Polski na zachód.
Deja vu
- Intensywność w Championship jest na naprawdę wysokim poziomie. W Polsce kiedy masz piłkę, masz więcej czasu na przemyślenie swojego ruchu. W Anglii tego nie ma - mówi nam Ekwadorczyk, dodając: - Dostajesz podanie i od razu musisz wiedzieć, co z nią zrobić. Rywale non stop naciskają. Intensywność i szybkość grania są na szalonym poziomie. Sędziowie też mają inne podejście, gra jest dużo twardsza.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze z A klasy mogą się poczuć jak w Ekstraklasie. Nowa szatnia robi wrażenie!
Mimo skromnych warunków fizycznych (164 cm) nie przepadł całkowicie w jednej z najbardziej wymagających lig w Europie. Sezon w The Championship to aż 46 kolejek. Zagrał w 19 z nich. - Trochę czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do angielskiego futbolu. Championship jest dużo bardziej wymagająca niż ekstraklasa. Potrzebuję tylko minut. Ale podobnie było w Polsce. Przez pierwszy sezon grałem rzadziej, nikt mnie nie znał, a potem wszystko wybuchło - przypomina.
Ma rację - jego początki w Polsce również nie były jak z bajki. W pierwszym sezonie zagrał od pierwszego gwizdka tylko 16 razy na 37 kolejek i strzelił trzy gole. Dopiero w kolejnym, mistrzowskim dla Piasta sezonie został liderem z prawdziwego zdarzenia. Był kluczowym piłkarzem w złotej kadrze Waldemara Fornalika, czym zapracował na transfer do Anglii.
Walczy z Grosickim
- Brentford to bardzo dobry klub - mówi. - Jest tu rodzinnie. Koledzy nigdy mnie nie zawiedli, trener stale mi ufa. Nigdy nie mieliśmy ze sobą problemów. Trochę czasu zajęło mi zaadaptowanie się do nowych warunków, ale jestem ze szkoleniowcem w stałym kontakcie - wyjaśnia.
W minionym sezonie jego klub był dopiero 11. i mało kto na Griffin Park myślał o szturmie na Premier League. Teraz Pszczoły do ostatniej kolejki liczą się w walce o bezpośredni awans do elity. Rywalizują z West Bromwich Albion Kamila Grosickiego. Brentford traci do WBA punkt. Wszystko rozstrzygnie się w środę.
Ekwadorczyk łatwo przypomina sobie kilka polskich słów, kiedy opowiada o ostatniej porażce swojej drużyny ze Stoke City. - Jesteśmy wk***, bo już w sobotę mogliśmy wejść na drugie miejsce, ale przegraliśmy ze Stoke. Teraz będziemy grać o wszystko z Barnsley i oglądać się na wynik WBA. W ostateczności zostanie nam gra w barażach - mówi.
Ligi w Anglii zostaną dograne bez kibiców na trybunach. Od początku pandemii potwierdzono na Wyspach 295 tys. zakażeń koronawirusem. W piątek zostanie wprowadzony obowiązek zasłaniania nosa i ust w sklepach. - Wiele ludzi już teraz je nosi - mówi Valencia i dodaje: - Wszyscy znowu spotykają się w restauracjach, chodzą do fryzjerów, ale starają się utrzymać bezpieczny dystans. Widać, że sytuacja jest lepsza niż na początku.
Dobre decyzje
Liderzy mistrzowskiej ekipy Piasta rozjechali się po Europie. Valencia jest w Anglii, Aleksandar Aleksandar Sedlar w Realu Mallorca, a Patryk Dziczek w Salernitanie. Bez nich gliwiczanie utrzymali się jednak w czołówce i zdobyli brązowy medal.
- Przyszła zdolna młodzież. Myślę, że wykonali dobrą robotę i dobrze, że znowu będą grać o europejskie puchary. Naprawdę kocham to miejsce - przyznaje Valencia.
Gra w Polsce była punktem zwrotnym w jego karierze i życiu. Wcześniej grał w Słowenii i dokuczały mu kontuzje. To był dla niego zły czas. Polska otworzyła przed nim zupełnie nowe możliwości.
Do dziś ma kontakt z byłymi kolegami z Piasta. - Moim bardzo dobrym przyjacielem jest Mikkel Kirkeskov. Rozmawiamy z Gerardem Badią, Sedlarem, Urosem Korunem i Tomem Hateleyem. Mamy swoją grupę na WhatsAppie. Utrzymuję też kontakt z Patrykiem Dziczkiem, uczył mnie polskiego - przyznaje.
- Moje życie zmieniło się po ekstraklasie - nie kryje. - Na początku w Polsce nikt mnie nie znał, a zostałem ważnym graczem i przeszedłem do Anglii. Teraz zmieniły się też moje finanse i poziom, na jakim gram. To były dobre decyzje - kończy.
Filip Burkhardt: Moja córka jest w pełni zdrowa. Teraz trzymamy kciuki za inne dzieciaki
Napastnik z kasety VHS. Tak Emmanuel Olisadebe został Polakiem