"Najgorsza drużyna w historii europejskich rozgrywek" - tak nazywano ich jeszcze trzy lata temu, gdy przegrali 14 pierwszych meczów sezonu, bijąc 87-letni rekord należący do... Manchesteru United. Początki były fatalne, jednak już w rundzie wiosennej mały klub z Kampanii pokazał, że nauczył się grać w Serie A.
Po trzech latach Benevento Calcio wraca do najwyższej klasy rozgrywkowej w Italii i robi to z przytupem. Sezon Serie B zakończą z przewagą kilkunastu punktów nad drugim Crotone i tym razem nie zamierzają szybko odejść od stołu, gdzie siedzą najlepsi.
Może im się udać. Mają pieniądze, mają plan i wreszcie - będą mieli dobrych piłkarzy. Ich zawodnikiem właśnie został Kamil Glik (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rzut wolny, z którego śmieje się cały świat. Co oni narobili?!
Nie ma mocnych
W całym sezonie aż 25 zwycięstw, tylko cztery porażki, z czego trzy poniesione już w lipcu, gdy awans do Serie A był już pewny. Drużyna, którą prowadzi znakomity przed laty napastnik Filippo Inzaghi nie miała sobie równych na zapleczu i w efektowny sposób wróciła do elity.
Zrobili to już siedem kolejek przed końcem sezonu, dzięki czemu pobili rekord należący do tej pory do Ascoli sprzed 42 lat. Awans świętowano hucznie w całym mieście, choć przez pandemię koronawirusa zachowano środki bezpieczeństwa. Autokar z piłkarzami przejechał jednak głównymi ulicami, przy których zgromadzili się kibice.
- To było niesamowite - mówił potem słynny "Pippo", dla którego to pierwszy tak duży sukces w trenerskiej karierze. Do tej pory musiał przeżywać sporo rozczarowań - zbyt szybko powierzono mu AC Milan, gdzie zwolniono go po nieudanym sezonie. Potem wykonał dobrą pracę w Venezii i doprowadził beniaminka Serie B do baraży, jednak z nich odpadł. Z kolei w Bologna FC popracował tylko kilka miesięcy.
W Benevento dostał jednak zaufanie od prezesa Clemente Mastelli i już w październiku przedłużono z nim kontrakt. Inzaghi zbudował drużynę świetnie zorganizowaną w defensywie (straconych tylko 25 bramek) ale grającą z rozmachem z przodu - co najmniej pięć razy w tym sezonie Benevento strzelało rywalem po cztery lub więcej bramek.
Jest typem trenera, który cały czas analizuje, poprawia, szuka nowych rozwiązań. - Kiedyś do mnie zadzwonił i powiedział: "Tato, potrzebuję zespołu, bo inaczej będą mnie musieli zamknąć w jakimś szpitalu". Kocha piłkę i boisko. Mieszka w szatni, uwielbia spędzać czas ze swoim sztabem - ujawnił kiedyś jego ojciec, Giancarlo Inzaghi.
Wszystko dla brata
Teraz klub chce na dłużej zagościć w Serie A, a pomóc w tym mają nowi piłkarze. Kamil Glik ma nie być jedynym zawodnikiem o uznanej marce, który tego lata dołączy do Benevento.
A klub stać na płacenie wysokich pensji. Nie ma z tym problemu, jeśli twoim właścicielem jest biznesmen mający w ręku jedną z największych firm energetycznych w kraju, obracający w ciągu roku setkami milionów euro. Oreste Vigorito, bo o nim mowa, zrobi wiele, by zadomowić się w Serie A.
Kamil Wilczek - od idola do wroga kibiców. Czytaj więcej--->>>
Jest właścicielem Benevento Calcio od 2006 roku, gdy razem z bratem Ciro wpadli na pomysł, by zainwestować w klub, mający wówczas ogromne problemy. Był on wówczas o krok od bankructwa, a występował dopiero w amatorskiej Serie C2. Cztery lata później Ciro Vigorito zmarł i Oreste został sam. Miał jednak w sobie wiele determinacji.
Postanowił, że zawita z klubem do Serie A - wszystko w hołdzie dla brata, dla którego to był wielki cel. Na dodatek stadionowi zostało nadane imię Ciro Vigorito.
Poważne plany
- Przybędzie trzech lub czterech piłkarzy występujących już wcześniej w Serie A oraz młodzi piłkarze, mający się rozwijać. Aby zbudować 10-piętrowy budynek potrzebne są fundamenty, które mamy. Teraz trzeba je wzmocnić - mówił obrazowo Vigorito w kontekście planów transferowych.
Doświadczenia drużynie Inzaghiego nie brakuje - pierwsze skrzypce odgrywają znani już w występów we Włoszech Perparim Hetemaj, Marco Sau czy 38-letni już Christian Maggio, przez wiele lat podstawowy piłkarz SSC Napoli. 32-letni Kamil Glik nie może mieć więc pod względem wieku żadnych kompleksów.
Bliski podpisania umowy był już Loic Remy, ale ostatecznie nie przeszedł testów medycznych. Mówi się, że wkrótce do Kampanii zawitają tacy zawodnicy jak Juan Manuel Iturbe czy Daniel Sturridge. Tak, piłkarze już pewnie mający najlepsze czasy w karierach już za sobą, ale wciąż mogący wiele zaoferować takiej drużynie jak Benevento.
Kamil Glik z pewnością nie został sprowadzony w roli dżokera czy człowieka mającego budować atmosferę. Reprezentant Polski posiada umiejętności na skalę europejską i ma być liderem drużyny oraz podstawowym środkowym obrońcą. Nasz kadrowicz na pewno nie wracał do Włoch, by grać w Serie B. O jego nastawienie i determinację możemy być spokojni.
Pytanie, czy jego kolegom nie zabraknie umiejętności.