Trener Iwajło Petew miał swoich zwolenników i przeciwników w gronie kibiców Jagiellonii Białystok. Wieść o jego zwolnieniu spadła jednak na nich wszystkich jak grom z jasnego nieba. Bo choć styl gry jego drużyny nie powalał na kolana, a zaledwie 8. miejsce na koniec sezonu mogło rozczarować, to nic nie zapowiadało takiego rozwiązania.
Jeszcze niedawno działacze podlaskiego klubu zapewniali o pełnym poparciu dla dotychczasowego trenera. "Po zakończeniu sezonu 2019/2020 skupi się na budowie zespołu na kolejny sezon" - pisano w majowym oświadczeniu, które było odpowiedzią na tekst "Przeglądu Sportowego" i plotki na temat ewentualnego zatrudnienia Radosława Sobolewskiego na tym stanowisku.
Czas dobitnie zweryfikował powyższe słowa. Minęło kilkanaście tygodni, sezon się skończył. Przygotowania do nowego wkrótce się zaczną, ale już bez Petewa...
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Ośrodek Legia Training Center oficjalnie otwarty. Obiekt robi wrażenie!
Petew objął Jagę wraz z początkiem roku, a jego kontrakt miał obowiązywać przez 1,5 sezonu. Skończyło się na kilku miesiącach, które trudno jest jednoznacznie ocenić. Zastał bowiem drużynę w słabej kondycji psychicznej, bez atmosfery i grającą znacznie poniżej oczekiwań. Ze sporym potencjałem piłkarskim, ale i brakami na niektórych pozycjach oraz bez choćby kilku piłkarzy o odpowiednio mocnych charakterach. Przyszło mu więc pracować w dość trudnych warunkach i do tego w sezonie przerywanym przez pandemię koronawirusa SARS-CoV-2.
Wynik Bułgara to 23 punkty w 17 meczach i trudno to uznać za zadowalające. Trzeba jednak mieć na uwadze, że już od startu musiał zmierzyć się z wieloma problemami. Nie tylko z tymi wymienionymi powyżej, bo były jeszcze m.in. transfery przeprowadzane przez zarząd już w trakcie zimowych przygotowań oraz tuż przed rozpoczęciem ligi. A do tego trzeba pamiętać, że przyszedł absolutnie z zewnątrz i musiał wszystko poznać. Dopiero więc po czasie mógł układać zespół wedle jakiejś swojej koncepcji.
Przez okres kilku miesięcy pracy Petewowi udało się m.in. ułożyć defensywę, która w podstawowym zestawieniu zaczęła stanowić prawdziwy mur. Faktycznie to jednak jeden z niewielu plusów, a minusów jest znacznie więcej. Przez cały czas brakowało pomysłu na grę w ataku, a do tego dało się zauważyć niechęć do większego stawiania na młodzież. Nie przekonywały też jego wypowiedzi, które często brzmiały niczym formułki z podstawowych rozmówek polsko-angielskich. Oficjalny powód rozstania jest jednak zupełnie inny. Prezes Cezary Kulesza tłumaczy, że w jego zatrudnieniu upatrywano szans na uratowanie sezonu.
Tłumaczenia Jagi wydają się ratowaniem twarzy po krytyce jaka spadła ze strony kibiców po informacji o zwolnieniu Petewa. Tuż po jego zatrudnieniu działacze mówili bowiem o "długofalowym projekcie". Głównym zadaniem miał być awans do grupy mistrzowskiej, odbudowanie drużyny i rywalizacja o czołowe miejsca w kolejnym sezonie. Zresztą nie tylko słowa, ale i pewne działania klubu o tym świadczyły. Poza tym skoro plan miałby być inny, to wypadałoby chyba podpisać krótszą umowę?
Nie trudno zauważyć, że ostatnie działania Jagi są chaotyczne. O zwolnieniu Petewa zdążyły poinformować wszystkie większe media sportowe w Polsce, sprawdzając to w swoich źródłach. To z nich o decyzji klubu dowiadywali się piłkarze, niektórzy nawet sami kontaktowali się z dziennikarzami i dopytywali, nie kryjąc przy tym zaskoczenia. Oficjalny komunikat pojawił się dopiero następnego dnia. Z kolei następca, czyli Bogdan Zając podpisał kontrakt i został zaprezentowany na kilkanaście godzin przed planowanym wyjazdem drużyny na obóz treningowy do Uniejowa. Kibice przeżywają więc małe "deja vu" sprzed niemal dekady, gdy w dziwnych okolicznościach po kilku miesiącach pracy żegnano Czesława Michniewicza i w jego miejsce zatrudniano niedoświadczonego Tomasza Hajto.
Zmiana Michniewicza na Hajto okazała się pomyłką, być może jednak teraz będzie inaczej. Tego dowiemy się po czasie. Niewątpliwie jednak sama decyzja o zwolnieniu dotychczasowego szkoleniowca jest i pozostanie totalną porażką działaczy. W grudniu na wybór nowego trenera po rozstaniu z Ireneuszem Mamrotem było bowiem bardzo dużo czasu. Po kilkutygodniowym rozpatrywaniu kandydatur z całego świata postawiono na Petewa i pozwolono mu ściągnąć nawet swojego asystenta. Zainwestowano w nich sporo pieniędzy i zgodzono się, by realizowali własny pomysł na zespół. Po pół roku pozostawiono jednak nie zamknięty rozdział, zmieniono koncepcję i zaczęto od nowa. Czyli tak naprawdę przyznano, że popełniono błąd oraz stracono czas i pieniądze.
[b]Kuba Cimoszko
[/b]