Jak oficjalnie poinformował klub, przyczyną rozstania z Dariuszem Marcem była "różnica oczekiwań w zakresie doboru członków sztabu szkoleniowego". Trener potwierdza tę wersję wydarzeń. Szkoleniowiec nie miał w kontrakcie zapisu o automatycznym przedłużeniu umowy w wypadku awansu, dlatego strony musiały usiąść do negocjacji po zakończeniu sezonu Fortuna I ligi.
- Rozmawialiśmy z zarządem w niedzielę, rozmowy zostały zawieszone, bo nie wszystko udało się wtedy dograć. W późniejszym czasie potwierdziłem jednak prezesowi, że wraz z całym sztabem akceptujemy warunki finansowe. Uważałem, że temat jest tym samym zamknięty - mówi nam Marzec.
- Miałem dostać odpowiedź w czwartek po posiedzeniu zarządu, ale jej nie dostałem, a prezes nie odbierał ode mnie telefonu. W tej sytuacji zdecydowałem się osobiście pojechać do Mielca i dzisiaj rozmawiałem z jednym z członków zarządu. Z rozmowy wynikało, że kością niezgody jest skład obecnego sztabu szkoleniowego. A dokładnie chodzi o jedną osobę ze sztabu - tłumaczy szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Ośrodek Legia Training Center oficjalnie otwarty. Obiekt robi wrażenie!
Klub miał dawać szkoleniowcowi do zrozumienia, by zgodził się na zmianę w swoim sztabie, a tymczasem trener uznał, że jeżeli taka zmiana zostanie wymuszona, to nie ma sensu dalsze jego pozostawanie na stanowisku. - Mam ludzi, którym ufam. Ci ludzie wywalczyli awans i oni powinni w tym sztabie zostać - podkreśla Marzec.
- Poszerzaliśmy sztab, miał być powiększony o jeszcze innego chłopaka, który jest obecnie trenerem rezerw. Ja na to jak najbardziej wyraziłem zgodę. Zarząd jednak domagał się zmiany w dotychczasowym sztabie, a ja uważam, że ci ludzie wywalczyli awans i powinniśmy dalej pracować w tym składzie, bo mamy zaufanie od zespołu. I jakiś sukces razem osiągnęliśmy - dodaje były już trener Stali.
Marzec zaprzecza, że problemem miały być oczekiwania finansowe sztabu. Pojawiły się bowiem takie spekulacje. - Oczywiście, jak to w negocjacjach, były rozbieżności. Ale ostatecznie potwierdziłem, że przyjmujemy zaproponowane przez klub warunki. Natomiast okazało się, że nowy zarząd ma nową wizję sztabu - tłumaczy. Pytanie, czy nie był to pretekst do tego, by z Marca, jako trenera, zrezygnować? Historia zna takie przypadki, dopiero co podobna historia stała się udziałem Nenada Bjelicy w Dinamie Zagrzeb. Chorwata zmuszono do odejścia, zwalniając członków jego sztabu.
Szkoleniowiec z Krakowa, mając do dyspozycji dość wąską kadrę, doprowadził Stal do powrotu do ekstraklasy po 24 latach. Teraz klub nie dał mu szansy na zaprezentowanie swojej wizji w piłkarskiej elicie.
- Oczywiście, że żałuję, bo rozpoczęliśmy pewien projekt. Udało się awansować do ekstraklasy, ale jesteśmy tak naprawdę na początku drogi. Nie chciałbym, żeby to wszystko funkcjonowało na zasadzie: "Trener zrobił swoje, trener może odejść, bo my mamy inny pomysł" - mówi gorzko Marzec. - Pewnie jakbyśmy mieli w kontraktach od razu zapisane, że po awansie współpraca automatycznie się przedłuża, toby nie było problemu.
Jak przyznaje, taki obrót spraw jest dla niego samego zaskoczeniem: - Nikt się tego nie spodziewał, ja się też nie spodziewałem. To jest takie trzymanie człowieka w niepewności. Pewnie gdybym dzisiaj nie pojechał do Mielca i nie porozmawiał z działaczami, tobym się mógł tego wszystkiego dowiedzieć z mediów.
Kilka godzin po rozstaniu z Marcem Stal poinformowała, że nowym trenerem beniaminka PKO Ekstraklasy został Dariusz Skrzypczak.