Po zabójstwie George'a Floyda przez policjanta w Minneapolis, w całych Stanach Zjednoczonych wybuchły protesty antyrasistowskie. Często przeradzały się one w zamieszki, w trakcie których dewastowano pomniki, wystawy sklepowe czy samochody. Interweniować musiał policja. W centrum protestów w Chicago mieszkał Przemysław Frankowski.
- Rzeczywiście, nie było za ciekawie. Wiało grozą. Któregoś dnia, kiedy mieszkaliśmy w śródmieściu, wybraliśmy się na kolację. Szybko wróciliśmy, ponieważ nie był to klimat do wycieczek po Chicago. Syreny policyjne, karetki, helikoptery. To wszystko szczególnie nasilało się nocą. Gdy synkowi w tym hałasie udało się zasnąć, śledziliśmy z żoną wiadomości. Na telewizyjnym ekranie pokazywano straszne rzeczy. Wtedy rzeczywiście bardzo się obawialiśmy - powiedział Frankowski w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Stany Zjednoczone to najbardziej dotknięty kraj pandemią koronawirusa na świecie. Potwierdzono tam już 4,8 mln przypadków zakażenia. Z czego 183 tysiące w stanie Illinois, w którym leży Chicago.
- Ciekawie nie było także, gdy w Stanach wybuchła pandemia. Nasza rodzinka przez kilka tygodni dosłownie ani razu nie opuściła domu. Zakupy robiliśmy wyłącznie przez Internet. Żal było synka - Kubusia, który tęsknił za wyjściem z domu. I powoli, gdy wirus nieco odpuszczał, wychodziliśmy z nim, choć jedynie w pobliżu domu, by odetchnął świeżym powietrzem, chwilę się pobawił - dodał Frankowski.
Problemy z powrotem do Stanów Zjednoczonych miała żona i syn piłkarza Chicago Fire. Oboje na kilka dni wyjechali do Polski, ale przy pomocy klubu udało im się przylecieć do USA. Obecnie Frankowscy mieszkają na przedmieściach Chicago, gdzie do dyspozycji mają duży ogród.
Czytaj także:
PKO Ekstraklasa. Legię będzie się oglądać "dla Boruca". Król Artur jak Zlatan w Milanie
Robert Lewandowski odrzucił bajeczną ofertę z Realu Madryt. Mógł zarobić ponad 75 mln euro
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Ośrodek Legia Training Center oficjalnie otwarty. Obiekt robi wrażenie!