Jagiellonia Białystok przegrała 1:3 (1:1) z Górnikiem Zabrze w wyjazdowym meczu 1/32 finału Pucharu Polski i odpadła z dalszej rywalizacji. Tym samym jej nowy trener Bogdan Zając nie będzie miło wspominać oficjalnego debiutu w tej roli. - Wygrał zespół lepszy - nie krył jednak podczas konferencji prasowej.
- W pewnych fragmentach drugiej połowy rywale nas zdominowali. Za szybko traciliśmy piłkę i tym ich nakręcaliśmy. Czasem nawet bez kontaktu z nimi gubiliśmy futbolówkę i to była woda na młyn dla nich. Z tego wynikały akcje ofensywne i sytuacje podbramkowe - dodał 47-latek.
Zabrzanie zdobyli dwie bramki po rzutach rożnych, choć jedna z nich trochę kontrowersyjnie nie została uznana przez sędziego. Do tego przy kilku innych stałych fragmentach gry białostoczanie mieli ogromne problemy z przeciwnikami i omal nie kończyło się trafieniami. - Szczególnie przy kornerach zaznaczali swoją przewagę, a my nie potrafiliśmy agresywnie na to odpowiedzieć - zauważył Zając.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Ośrodek Legia Training Center oficjalnie otwarty. Obiekt robi wrażenie!
W meczu z Górnikiem mógł nieco zaskakiwać skład Jagiellonii. W podstawowym składzie, jak i na ławce rezerwowych znalazło się wielu młodych zawodników. - Na każde spotkanie wybieramy optymalną grupę. Przyjechało tu 20 graczy, a pozostali pracowali indywidualnie. Rywalizacja o miejsce wciąż trwa - zapewnił Zając.
- Zdecydowaliśmy się na takie ustawienie i nie ukrywam, że ten wariant z młodzieżowcem dawał nam dużo więcej możliwości. Mimo, że wyszliśmy trójką takich piłkarzy od początku, to na przykład bramkarz zawsze daje tą pewność, że gra do końca i jest większe pole manewru przy kolejnych zmianach. Też trzeba było założyć, że może nas czekać więcej niż 90 minut. Dlatego mieliśmy pewne założenia i takie decyzje podjęliśmy - wytłumaczył dalej szkoleniowiec białostoczan.
W tym sezonie Jagiellonii pozostała tylko rywalizacja w PKO Ekstraklasie. Jej pierwszy mecz z Wisłą Kraków jest zaplanowany dopiero na poniedziałek 24 sierpnia. - Mieliśmy swój cel. Niestety, te marzenia skończyły się. To już więc historia, do której nie chcemy wracać i skupiamy się na przyszłości. Zdajemy sobie sprawę, że wiele dni przed nami i musimy pracować nad swoimi mankamentami. Chcemy to robić. Mniej słów i więcej czynów - podsumował Zając.