W rundzie eliminacji Ligi Europy los skojarzył Piasta Gliwice z Dinamem Mińsk i mecz miał zostać rozegrany na terenie rywala. Losowanie wicemistrza Polski okazało się pechowe ze względu na panującą obecnie sytuację polityczną na Białorusi.
Przypomnijmy, że od ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich w tym kraju trwają protesty, brutalnie tłumione przez służby. Ludzie oskarżają władzę o sfałszowanie wyników i każdego dnia wychodzą na ulice.
W tej sytuacji Piast nie chce ryzykować i złożył wniosek do UEFA o rozegranie tego spotkania na neutralnym terenie (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Damian Kądzior szczerze o Robercie Lewandowskim. "To najlepszy piłkarz na świecie"
- Nie chcemy sytuacji, że będziemy się przygotowywać do meczu albo rozgrywać spotkanie w warunkach wysokiego ryzyka. Na bieżąco monitorujemy sytuację, by móc szybko zareagować - mówił w ubiegłym tygodniu prezes Paweł Żelem w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Okazało się, że klub otrzymał odpowiedź z UEFA, która jednak nie do końca ich zadowoliła.
- Dostaliśmy odpowiedź, że sytuacja jest przez nich monitorowana i dostaniemy informację, gdy podjęta zostanie decyzja - wyznał nam dyrektor sportowy Piasta Bogdan Wilk.
Wicemistrz Polski nie ukrywa lekkiego zniecierpliwienia zachowaniem władz UEFA, bo do meczu pozostało już coraz mniej czasu (27 sierpnia).
- Wiemy o tym i czekamy. Niestety, nie mamy wpływu na UEFA, która zapewniła nas, że jest na bieżąco z sytuacją na Białorusi. Sami nic więcej nie wiemy - podsumował Wilk.
Artur Wichniarek: Guardiola popełnił harakiri. Czytaj więcej--->>>