Liga Mistrzów. Legia Warszawa - Linfield FC: ogromne nerwy i minimalna wygrana. Jose Kante uratował mistrza Polski

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Luquinhas (z lewej) i Ethan Boyle (z prawej)
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Luquinhas (z lewej) i Ethan Boyle (z prawej)

Legia z dużym trudem wygrała z Linfield FC 1:0 w pierwszej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Gola strzelił Jose Kante, na którego kibice gwiżdżą po incydencie z koszulką.

W końcówce poprzedniego sezonu Kante doznał kontuzji i ze złości kopnął, co miał pod ręką. Padło na koszulkę klubową, co kibice zinterpretowali jednoznacznie - jako brak szacunku do zespołu. Kante takich zamiarów nie miał, później przepraszał i starał się wyjaśnić niefortunną sytuację w mediach. Nie wszyscy kibice przyjęli jednak usprawiedliwienia piłkarza. Na facie mistrzowskiej gwizdali w jego kierunku.

Kante się jednak nie zraził, zrezygnował z urlopu i został w ośrodku treningowym klubu. Tam ćwiczył codziennie, leczył kontuzję. Zdążył wyzdrowieć na start nowych rozgrywek. A w meczu o Ligę Mistrzów, gdy Legii nie szło, gdy drużyna waliła głową w mur, przyjął piłkę za polem karnym i mocnym strzałem dał wygraną z mistrzem Irlandii Północnej.

Wcześniej na boisku działo się naprawdę źle. Gdyby piłkarze Legii mieli w sobie tyle energii co najstarszy w drużynie Artur Boruc, można zakładać, że rozstrzygnęliby spotkanie do przerwy. Bramkarz mistrzów Polski nie przestawał pobudzać swoich kolegów. Głośne wrzaski "szybciej", "ruch" czy "tempo" słychać było pewnie po drugiej stronie ulicy przy "Torwarze", albo i dalej. Boruc robił co mógł, napędzał, dyrygował kolegami, bo Legii brakowało właśnie przyspieszenia, zrywu. Dopiero po trafieniu Kante drużyna głęboko odetchnęła.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!

Pusty stadion i dźwięki przejeżdżających samochodów z pewnością nie tworzyły klimatu do walki o Ligę Mistrzów. Złośliwie można dodać do tego jeszcze wysoką temperaturę i fakt, że drużyna mistrza Irlandii Północnej broniła się większością zawodników. Linfield FC przyjechało do Polski z założeniem dotrwania do dogrywki. Goście od początku nastawili się w zasadzie tylko na dalekie wybicia i nadzieję, że może coś z zamieszania wyklaruje się z przodu. Dla Wyspiarzy sam przyjazd do Warszawy był sporym przeżyciem. Dzień wcześniej, podczas treningu, nawet właściciel klubu ustawiał się do zdjęć na stadionie Legii. W mediach społecznościowych zachwalał obiekt i cieszył się, że jego klub wystąpi w takim miejscu.

To był trudny mecz dla legionistów. Rywal zabarykadował się przed polem karnym. Nie zmienia to jednak faktu, że gospodarze powinni znaleźć na nich sposób. Poza szarżą Luquiniasa i groźną wrzutką Filipa Mlandenovicia na początku meczu, gospodarze nie potrafili przełożyć przewagi na konkrety. Czasem chcieli aż za bardzo, chcieli wejść z piłką do bramki.

Im częściej nie wychodziło, tym więcej prostych błędów popełniali gracze Aleksandara Vukovicia. A to mogła wykorzystać drużyna z Irlandii Północnej. Pod koniec pierwszej połowy goście przedarli się pod pole karne Legii. Po dośrodkowaniu, głową uderzył Mark Stafford. Dla Boruca była to pierwsza interwencja. Szybko wybił się jednak z linii i odbił piłkę na rzut rożny.

Legii nie było łatwiej nawet po czerwonej kartce dla Kirka Millara. Zawodnik gości dostał drugą żółtą kartkę za faul i zszedł do szatni piętnaście minut przed końcem meczu. Gospodarzy uratował rezerwowy Kante, ale mogło być różnie. W poprzeczkę trafił jeszcze Maciej Rosołek. W odpowiedzi goście rzucili się do ataku. Manzinga strzelił zza pola karnego i trafił w słupek. Było bardzo nerwowo, ale Legia gra dalej.

Legia Warszawa - Linfield FC 1:0 (0:0)
1:0 - Jose Kante 82'

Legia: Artur Boruc - Michał Karbownik, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk, Filip Mladenović - Domagoj Antolić, Bartosz Slisz (46. Maciej Rosołek), Paweł Wszołek, Walerian Gwilia, Luquinhas - Tomas Pekhart (70. Jose Kante).

Linfield FC: Chris Johns - Ethan Boyle, Matthew Clarke, Niall Quinn, Ross Larkin - Mark Stafford, Kirk Millar, Jamie Mulgrew, Stephen Fallon, Bastien Hery (79. Conor Pepper) - Shayne Lavery (76. Christy Manzinga).

Żółte kartki: Kante - Bastien Hery, Kirk Millar, Shayne Lavery, Conor Pepper (Linfield FC)

Czerwona kartka: Kirk Millar 75'

Sędziował: Nicolas Laforge (Belgia)

Widzów:
brak

Komentarze (69)
avatar
15MP 19PP
19.08.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Tak niskie wyniki, przy jednoczesnym awansie, mają jedną wspaniałą zaletę - można poczytać wypociny upośledzonych antylegijnych jamochłonów w komentarzach. A już najbardziej zabawni są ci, co i Czytaj całość
avatar
Grzegorz Lewicki
19.08.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Taka niewielka uwaga. Proszę przeprosić wodorosty...hehehehe 
avatar
Grzegorz Lewicki
19.08.2020
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Może nie umiemy grać w piłkę, może nie mamy zawodników, trenerów.... ale tak licznego i wspaniałego grona znawców i ekspertów każdy nam może pozazdrość. Coś niesamowitego, serce się raduje jaka Czytaj całość
avatar
Kulfonik76
19.08.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Jakaś tam drużyna z ligi podworkowej pokazała nam móc polskiej ligi i poziom Legły,samo dno i wodorosty,żeby Legła tyle grała co szczekała to by LM miała.Zal na to patrzeć,zero pokory,mam nadzi Czytaj całość
avatar
hmm
19.08.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Taki marny poziom naszej ligi. Podwórkowe kopacze na arenie miedzynarodowej nie istnieją