Henning Berg pracował w Legii półtora roku. Zwolniono go pięć lat temu. Zetknięcie z polską szatnią było dla Norwega czymś nowym. Berg, były gracz między innymi Manchesteru United, nie przywykł do tego, że profesjonalnemu zawodnikowi należy powtarzać polecenia po kilka razy. Trener nie mógł zrozumieć, dlaczego polskiego piłkarza trzeba pilnować, by wykonał ćwiczenie z należytą starannością. W Warszawie Berg zaczynał od podstaw.
- Należy dokonać pewnych zmian w organizacji, ale nie będą one rewolucyjne. Trzeba jednak je przeprowadzić, aby porównywać się z najlepszymi w Europie - mówił po podpisaniu kontraktu.
Szybko zaimponował swoim podejściem Dariuszowi Mioduskiemu. Przez półtora roku wprowadził Legię na inny poziom. To był pewien etap transformacji klubu. - Wprowadził inny poziom przygotowania taktycznego, poruszanie się formacji, mocno postawili na rozwój indywidualny zawodników. Dziś to oczywistości, ale wtedy to była dla nas nowość - mówi nam po latach Mioduski.
ZOBACZ WIDEO: Nie tylko FIFA The Best. Robert Lewandowski ma szansę na kolejną prestiżową nagrodę
W pierwszym sezonie Berg wygrał, co powinien - mistrzostwo i Puchar Polski. Dla kibiców ważniejsze było jednak to, że po dwóch latach bez pucharów, stworzył drużynę liczącą się w Europie. Dwumecz z Celtikiem Glasgow w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów był wizytówką Berga. Choć możemy to nazwać jedną z większych kompromitacji dzisiejszych czasów. Klub odpadł przez walkower wystawiając nieuprawnionego zawodnika.
Ale gra zespołu zachwycała. Legia dwa razy wygrała ze Szkotami (4:1 i 2:0) prezentując szybki futbol, oparty na świetnej dyscyplinie taktycznej. Berg potrafił wycisnąć więcej z takich graczy jak Kucharczyk czy Żyro. U niego szczytową formę osiągnął Ondrej Duda. To był przełom dla całej drużyny. Jak mówili piłkarze, kilku zawodników przekonało się wtedy, że umie grać na wysokim poziomie.
Zdaniem byłego prezesa, Bogusława Leśnodorskiego, już wtedy Legia zagrałaby w Lidze Mistrzów. To był jednak i tak udany sezon drużyny na arenie międzynarodowej. W fazie grupowej Ligi Europy mistrz Polski wygrał pięć z sześciu meczów i zajął pierwsze miejsce. Na wiosnę Legia odpadła z Ajaksem Amsterdam. Pierwszy udany rok miał zgubić Norwega. W następnym sezonie Legia nie wywalczyła tytułu, czego w Warszawie nigdy nie da się wytłumaczyć. Nie było Ligi Mistrzów, a w Lidze Europy zespół wygrał tylko jedno spotkanie.
Jak określiły to poprzednie władze, coś między trenerem a klubem się wypaliło. Berg został zwolniony, bo w Legii nie ma czasu na błędy. Ale wiele osób bardzo pozytywnie wspomina Berga. - To był mój najlepszy trener pod względem przygotowania taktycznego, z jakim pracowałem w całej karierze - mówił Jakub Rzeźniczak. - Bywają trenerzy, którzy szukają kwadratowych jaj, a Henning Berg wie, kiedy co powiedzieć. Pod tym względem przypominał mi Beenhakkera - opowiadał "Wyborczej" Marek Saganowski, który teraz jest asystentem Aleksandara Vukovicia.
"Vuko" dobrze wie, czego się po Bergu spodziewać. Podpatrywał go z boku. Za jego kadencji rozpoczął kilkuletni "kurs" trenerski w Legii, wtedy pracował przy drugiej drużynie. - Pozytywne jest to, że nie tylko trener Berg zna nas dobrze, ale również my znamy trenera Berga. Nie spodziewam się niespodzianek. O awansie zdecyduje boisko i dyspozycja zawodników - mówi Vuković. Berg wraca do Warszawy z sentymentem. - Czas w stolicy Polski był dla mnie bardzo udany. Wciąż znam tutaj wielu ludzi, więc powrót jest dla mnie specjalny, wyjątkowy - komentuje.
Niewiele zabrakło, a Berg drugi raz prowadziłby Legię. Dariusz Mioduski był w nim zakochany. Stwierdził, że Norweg "zmienił w klubie sposób myślenia o piłce". To był faworyt prezesa, miał przejąć zespół zamiast Ricardo Sa Pinto. Na Berga musiałby jednak czekać dwa miesiące. Norwega nie chciał puścić wcześniej klub, w którym pracował - Stabaek. Berg bardzo chciał znowu prowadzić Legię.
Mecz Legia - Omonia w środę o godzinie 20. Transmisja w TVP Sport. Zapraszamy także do WP Pilot.
Liga Mistrzów. Legia Warszawa - Omonia Nikozja. Mistrz Polski walczy o marzenia. Gdzie oglądać? (transmisja)
Liga Mistrzów: Legia Warszawa - Omonia Nikozja. Poprzeczka idzie w górę