Musimy być mężczyznami - rozmowa z Ryszardem Komornickim, szkoleniowcem Górnika Zabrze

Szkoleniowiec Górnika, Ryszard Komornicki na kilka dni przed startem rozgrywek ligowych jest zdania, że największym wyzwaniem dla zabrzańskiej drużyny w przyszłym sezonie będzie nie walka o awans do ekstraklasy, a stawienie czoła presji, niepewności i odzyskanie zimnej krwi pod bramką rywala. Trener drużyny 14-krotnych mistrzów Polski uważa, że jeżeli Górnik realnie myśli o awansie do elity musi pokonać przeciwności losu. - Musimy być mężczyznami, stawić czoła wyzwaniu i nie dopuścić żeby sparaliżowała nas presja - zaakcentował 50-letni szkoleniowiec górniczej drużyny.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Marcin Ziach: Do startu rozgrywek pierwszoligowych pozostał niecały tydzień, a drużyna nie prezentuje się tak, jakby życzyli sobie tego kibice. Spotkanie sparingowe ze Ślęzą pokazało, że drużynie brak wzmocnień.

Ryszard Komornicki:
Zagraliśmy w tym spotkaniu bardzo słabo. Myślę, że nasz problem leży nie tylko w wąskiej kadrze, ale w głowach zawodników. Ta grupa ludzi naprawdę potrafi grać w piłkę i posiada duże umiejętności. Słaba psychika i odporność na stres sprawia, że przy większej presji zawodnikom wiążą się nogi i nie potrafią grać na miarę swoich możliwości.

Podczas wspomnianego wcześniej sparingu ze Ślęzą Wrocław w dobitny sposób swoją dezaprobatę afiszowali kibice Górnika. Tak ostrej reakcji nie było nawet po porażkach w lidze.

- Kibice chcieliby żeby Górnik grał dobrą piłkę i wygrywał mecze. To zrozumiałe. Niestety nasi zawodnicy nie umieją sobie dojrzale radzić z presją. Ta zamiast ich motywować do cięższej pracy na boisku niejednokrotnie ich paraliżuje i efekty tego są widoczne. Nie wychodzą najprostsze zagrania. Zawodnicy muszą wyjść na boisko z pustą głową. Nie mogą myśleć, kalkulować, co będzie jeśli ten mecz przegramy. Muszą myśleć tylko o tym żeby mecz zakończył się zwycięstwem, bo porażka po ambitnej walce mniej boli i mnie i kibiców i samych zawodników.

Wielu zawodników stylem gry charakteryzuje się mentalnością zawodnika z ekstraklasy. Szuka niekonwencjonalnych rozwiązań akcji i dryblingów, a w pierwszej lidze niekiedy nawet na dobre przyjęcie piłki nie ma czasu.

- Na pewno to też jest poważny problem, ale jak wspomniałem wcześniej, my musimy ostatnie dni do startu rozgrywek popracować nad tym, żeby zawodnicy zrozumieli, że w pierwszej lidze nie liczy się wirtuozeria, a zaangażowanie i walka na boisku. Z drugiej strony mamy spory problem ze skutecznością. W niemalże każdym meczu sparingowym mieliśmy wiele sytuacji podbramkowych, których nie wykorzystaliśmy. To też bardzo poważny problem, który musimy jak najszybciej rozwiązać. Liga coraz bliżej, a problemów nie ubywa.

Zawodnicy w kadrze ci sami, którzy spadli z Górnikiem z ekstraklasy i te same błędy są na boisku powielane. Dziwi niezrozumienie na boisku, bo przecież ta grupa zawodników po tylu meczach i treningach razem powinna się już doskonale znać.

- Można gdybać jakie są tego przyczyny i jak ten problem rozwiązać. Ja jednak jakichś daleko idących wniosków po meczach sparingowych nie wyciągam. Każdy z przeciwników prezentował inny poziom, każdy grał inną piłkę. Znamienne jest to, że z zespołami teoretycznie lepszymi graliśmy dobrą piłkę i błędy się nie powtarzały tak często. Brak koncentracji dokuczał nam tylko przy okazji spotkań z przeciwnikami z tej niższej półki. Myślę, że w lidze będzie to wszystko wyglądać trochę inaczej, dlatego warto zachować spokój.

O dobre spotkania w Zabrzu chyba kibice mogą być spokojni, bo Górnik jest znany z tego, że większość punktów zdobywa na własnym podwórku. Zawsze gorzej wyglądało to na wyjazdach.

- Nie wydaje mi się żebyśmy mogli być spokojni o punkty w Zabrzu. W mojej opinii niejednokrotnie na własnym stadionie będzie nam się grać trudniej niż na wyjeździe. Kibice to często wielki argument przemawiający na korzyść drużyny, ale w naszym przypadku wypełniony po brzegi stadion oczekujący na zwycięstwo podnosi presję i nawet kilkanaście tysięcy kibiców nam nie pomoże jeżeli my będziemy się przejmować krytyką czy negatywnymi okrzykami z trybun. Musimy wyjść na murawę i grać swoje.

Brakuje w drużynie transferów, które mogłyby wpłynąć na poprawę stylu gry Górnika. Kontuzje kluczowych zawodników też panu pracy nie ułatwiają.

- Mamy obecnie w klubie takie realia, że nikt drużyny latem nie wzmocnił, ale nikt też nie odszedł. Trzeba jednak powiedzieć, że na boisku brakuje nam typowego lidera, który byłby w stanie swoją determinacją pociągnąć drużynę do przodu i pomóc jej w pokazaniu swoich umiejętności. Brak tego rodzaju zawodnika sprawia, że każdy zawodnik musi poczuć się w pełni odpowiedzialny nie tylko za grę swoją, ale też grę drużyny. Jeżeli jeden zawodnik zagra słabsze zawody ucierpi na tym drużyna i nie jest to już sprawa indywidualna, a drużynowa.

Myśli pan, że jest w kadrze Górnika taki zawodnik, który mógłby wziąć na swoje barki odpowiedzialność związaną z zostaniem liderem tej drużyny?

- Każdy zawodnik może być liderem drużyny i każdy zawodnik musi zrozumieć przede wszystkim to, że my musimy grać mądrze. Brakuje w naszej grze spokoju, równowagi i niekiedy pomysłu. Brakuje też mądrości, bo to, że my sytuacje pod bramką rywala mamy, że nie wykorzystujemy ich często zdarza się w piłce i nie jest to bolączką tylko Górnika Zabrze. Musimy pod bramką rywala zachować więcej spokoju i zimnej krwi, żeby myśleć jak rozsądnie wykorzystać sytuację, a nie co się stanie jak nie strzelę. Tej rozwagi i zimnej krwi nam obecnie najbardziej potrzeba.

Może jednak uda się kogoś do klubu ściągnąć? Do ligi jeszcze kilka dni, zawodnicy wolni na pewno spuścili z oczekiwań finansowych.

- Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Był on w mediach poruszany wielokrotnie i nawet miałem niekiedy wrażenie, że dziennikarze wiedzą więcej o transferach do Górnika niż ja sam. Myślę, że nie ma sensu drążyć tego tematu.

W ostatnich dniach gościł trener w Warszawie, gdzie rozmawiał pan z władzami sponsora klubu Allianz Polska. Rozmowy te nie przyniosły żadnej iskierki nadziei?

- Ja już swoje na ten temat powiedziałem. Po spadku z ekstraklasy sytuacja w klubie wygląda tak, a nie inaczej i w tej kwestii raczej nic się nie zmieni. Nie mam tak mocnej pozycji w klubie żeby móc wpłynąć na decyzje zarządu. Zarząd odpowiada za finanse klubu i prezes powiedział, że w budżecie pieniędzy na transfery nie ma i temat ściągnięcia latem chociażby wolnego zawodnika też nie istnieje.

Na sześć dni przed startem ligi wydaje się, że w drużynie jest więcej znaków zapytania niż na starcie okresu przygotowawczego.

- Myślę, że to dobrze. Warto zauważyć, że w poprzednich dwóch sezonach okresy przygotowawcze układały się bardzo dobrze, drużyna wygrywała w sparingach i grała dobrą piłkę, a kiedy trzeba było wysokie aspiracje potwierdzić w rozgrywkach ligowych były zgrzyty i nie wszystko wyglądało tak, jak miało wyglądać. Mamy za sobą ciężki, aczkolwiek owocny okres przygotowawczy. Na pewno nie jest łatwo i z tego wszyscy sobie zdawaliśmy sprawę już dużo wcześniej. Mamy jeszcze kilka dni i dużo pracy przed nami i z tym musimy sobie sami poradzić, bo nikt za nas tej pracy nie zrobi.

Jakim ustawieniem będzie grał Górnik w nadchodzącym sezonie? Ze sparingu na sparing zmieniał pan ustawienia z 4-5-1 na 4-4-2 i ostatecznie nie wiadomo które ustawienie będzie tym kluczowym.

- Wszystko wymaga analizy. W meczu ze Ślęzą, jak wcześniej w spotkaniu z Cracovią mieliśmy więcej sytuacji podbramkowych grając jednym napastnikiem niż dwoma zawodnikami w linii ataku. Nasza gra nie będzie zależała od tego iloma gramy napastnikami, lecz od skuteczności w wykańczaniu akcji pod bramką rywala. Brakuje naszym zawodnikom pod bramką pewności siebie i nie mówię tutaj tylko o napastnikach, bo każdy z graczy z pola miał w sparingach okazję do strzelenia bramki, której nie wykorzystał. Nie tylko na napastnikach ciąży bowiem odpowiedzialność za strzelanie bramek.

Jaka jest pana recepta żeby pomimo kłopotów z jakimi Górnik od dłuższego czasu się boryka jednak sezon zakończyć z tarczą?

- Myślę, że pod względem umiejętności indywidualnych mamy naprawdę solidną drużynę i ta grupa zawodników potrafi grać w piłkę na poziomie nie pierwszej ligi, a ekstraklasy. Żeby jednak wszystko poszło po naszej myśli drużyna musi skończyć z myśleniem bo będzie jak, tylko zająć się tym co obecnie jest. Sytuacja, że zespół gra tak, jakby miał zaciągnięty ręczny hamulec jest normalna na początku sezonu, ale nie może to trwać zbyt długo, bo liga już tuż, tuż i tam nie będzie zmiłuj się.

W meczach sparingowych stawiał pan zazwyczaj na jeden sprawdzony skład. Czy ta jedenastka z meczów kontrolnych to już pierwszy garnitur, czy też będą jakieś roszady?

- Na pewno gdybym miał możliwość, to wystawiłbym i drugi garnitur. W sytuacji kadrowej w jakiej się obecnie znajdujemy nie mam takiego komfortu wyboru i będę musiał stawiać na trzon drużyny tworzony z ludzi sprawdzonych. Mam już w głowie skład, jaki zagra w pierwszym meczu ligowym. Kto w nim jest? Na pewno nie będę zmieniał całego szkieletu drużyny i w porównaniu z meczami sparingowymi dochodzić może ewentualnie do kilku roszad.

Presja przed pierwszym meczem jest ogromna.

- Nie możemy w żadnym wypadku o tym myśleć. Musimy się sprężyć na pierwszy mecz z KSZO Ostrowiec na własnym stadionie i przyzwyczaić się do tego, że ludzie ogólnie nastawieni są negatywnie. W tym przypadku to, że będziemy się chować każdy w swoim domku nic nam nie da. Musimy być mężczyznami, stawić czoła wyzwaniu i nie dopuścić żeby sparaliżowała nas presja. Moim zdaniem właśnie niepewność i strach są naszymi największymi przeciwnikami w przyszłym sezonie i z nimi musimy sobie poradzić.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×