Chwilę po zakończeniu lizbońskiego finału Ligi Mistrzów odpowiedź brzmiała: "Tak!". Wraz z opadaniem emocji jednak do głosu zaczyna dochodzić mózg. Kilka dni po zwycięstwie Bayernu Monachium z Paris Saint-Germain rozum mnoży wątpliwości. Czy rzeczywiście Puchar Mistrzów przeważył szalę na korzyść Roberta Lewandowskiego kosztem Kazimierza Deyny, Grzegorza Laty czy Zbigniewa Bońka?
- Sprawiedliwy wybór najlepszego zawodnika w historii polskiego futbolu to przede wszystkim oparcie się na konkretnych kryteriach. Nie może to być ocena emocjonalna, emocje są subiektywne - uważa były selekcjoner reprezentacji Polski Jacek Gmoch.
- Czy skupić się na karierze klubowej, czy większą wagę przyłożyć do wyników osiąganych z reprezentacją Polski? Nie warto spoglądać na sukces finansowy, bo podejrzewam, że Lewandowski otrzymał sowitą premię za mistrzostwo Niemiec, podczas gdy ja za drugie miejsce z Legią Warszawa dostałem niebieściutkie, przepiękne radio tranzystorowe Eltra - kontynuuje doświadczony szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: Majdan gratuluje Lewandowskiemu. "Nie jest łatwo wejść na szczyt w dobie Ronaldo, Messiego i Neymara"
- Mówiąc jednak poważnie, jeśli weźmiemy pod uwagę wyłącznie karierę klubową, w historii polskiej piłki nie było lepszego zawodnika, żaden inny zawodnik nie zapracował na taką pozycję. Lewandowski długo na to czekał, ale jest liderem Bayernu, pracują na niego zawodnicy, zawierzył mu zarząd. Boniek takiego statusu w Juventusie nie miał, tam był Michel Platini. Robert jest polskim dobrem narodowym - podkreśla Gmoch.
Lewandowski jak Messi
Wątku reprezentacyjnego nie można jednak pominąć. To turnieje drużyn narodowych kreują gwiazdy albo strącają je z piedestału. Reprezentacja ma więc znaczenie kluczowe. Można wręcz dojść do wniosku, że gdy mówimy o wyższości jednego piłkarza nad drugim w ujęciu historycznym, a nie sezonowym, kariera klubowa jest tylko dodatkiem do kariery reprezentacyjnej. Przypadek Lewandowskiego jest w pewnym stopniu tożsamy z przypadkiem Leo Messiego. Inna jest jednak skala.
W przypadku "Lewego" mowa o krajowej, rozważany jest jego prymat w Polsce, w przypadku Argentyńczyka mowa o byciu najlepszym w historii dyscypliny. Jeśli ktoś znajduje argumenty przeciw Messiemu, zaczyna od braku tytułu mistrza świata, który mają w dorobku Pele czy Diego Maradona. Dopóki Messi nie podkreśli kariery zwycięstwem w mundialu, dopóty jego prymat będzie możliwy do zakwestionowania.
Podobnie jest z Lewandowskim, jeśli nie wywalczy medalu imprezy rangi mistrzowskiej z drużyną narodową, znajdą się tacy, którzy podważą jego pierwsze miejsce w historii polskiej piłki. I niewykluczone, że będą mieli rację.
- Lewandowski sam nie wywalczył Pucharu Mistrzów, trofeum wygrał Bayern Monachium. Oczywiście Robert jest bardzo ważnym elementem tego zespołu, czapki z głów przed jego osiągnięciem, tyle że dla polskiego piłkarstwa jeszcze nic nie zdobył - uważa Włodzimierz Lubański, drugi najskuteczniejszy zawodnik w historii naszej reprezentacji.
- Robert rozegrał najwięcej meczów w kadrze, strzelił dla biało-czerwonych największą liczbę goli, niemniej nie przełożyło się to na wymierne sukcesy zespołu. Należy go klasyfikować wysoko, ale nie wszedł jeszcze na piętro, na którym znajdują się piłkarze, którzy dla Polski zdobywali medale. Jeszcze troszeczkę mu brakuje, by powiedzieć: mam wszystko - dodaje złoty medalista IO 1972.
Jazgot
Lubański nie jest odosobniony w takim przekonaniu. "Piłka Nożna" z pełną premedytacją jednak wybrała do dyskusji w tym temacie ludzi, którzy znają historię polskiego futbolu, widzieli z bliska jego największe sukcesy, ocierając się o geniusz bądź samemu będąc piłkarskimi geniuszami. Dziś dużą siłę oddziaływania na opinię mają media społecznościowe. Ich jazgot jest donośny. W większości użytkownikami są jednak ludzie młodzi, którzy boiskowe sukcesy polskiej reprezentacji i zawodników znają tylko z opowieści. Tyle że jeśli ktoś czegoś nie widział, nie oznacza, że to się nie wydarzyło.
Konflikt pokoleń, w którym jedni odwołują się do całej historii polskiej piłki, nierzadko do dni swojej wielkości, nadając osądom subiektywny wydźwięk, a dla drugich całą historią jest era Lewandowskiego. Ponownie jak w przypadku Messiego - ludzie, którzy pamiętają z boiska Maradonę czy Pelego, z dużo większym dystansem podchodzą do nazywania Lionela najlepszym zawodnikiem w dziejach futbolu.
- Widziałem z wysokości trybun Maradonę i Messiego. W żadnym z tych meczów nie potrafiłbym postawić Messiego blisko Maradony. W żadnym! Nawet przez sekundę nie mam wątpliwości. Inna klasa piłkarzy. Maradona był gigantem, miał niesamowity wpływ na kolegów. Natomiast Messi gdy drużynie nie idzie, robi tylko smutną minę, a tak nie zachowuje się piłkarz, który zgłasza pretensje do roli najlepszego w historii futbolu - mówi Andrzej Gowarzewski, twórca i wydawca kultowych "Encyklopedii Piłkarskich Fuji".
- Nie jestem jednak zwolennikiem wskazywania jednego najlepszego piłkarza w historii polskiego futbolu, wolę mówić o galerii sław. Bo jak sklasyfikować Ernesta Wilimowskiego, który nie miał szans na występy w europejskich pucharach, a przecież to te rozgrywki budują w dużym stopniu popularność zawodników? Bońkowi też trudniej było błyszczeć w Juventusie niż Lewandowskiemu w Bayernie. Trafił do Włoch z bloku wschodniego, do drużyny z kilkoma mistrzami świata w składzie, nie miał szans na takie publicity jak Robert - tłumaczy.
[nextpage]- W czasach wolnych mediów o Lewandowskim możemy mówić i podziwiać go bez ograniczeń. Mecze Lewandowskiego trafiają do świadomości fanów w Polsce w czasie rzeczywistym, o wyczynach Bońka dowiadywaliśmy się, gdy Polska Agencja Prasowa się do niego dodzwoniła. A i to nie zawsze, bo nierzadko informacje były gaszone przez cenzurę, nie trafiały na łamy. Dziś wrzawa wokół Lewandowskiego potrzebna jest... mediom, gdyż to zawsze dobrze, gdy dzieje się coś nadzwyczajnego. Ale ja nie powiem, że Lewandowski jest najlepszym piłkarzem w historii polskiej piłki, jeszcze się wstrzymam. Co nie zmienia faktu, że jest postacią dla naszego futbolu wybitną - podkreśla Gowarzewski.
Bez komentarza
Porównywanie przeszłych futbolowych tuzów z obecnymi jest w kraju takim jak nasz, naznaczonym komunizmem, utrudnione. Poprzednicy "Lewego" jeśli chodzi o klubowe sukcesy w europejskich pucharach, mieli ograniczone szanse. Nie mogli swobodnie wyjeżdżać z kraju, w większości otrzymywali tę możliwość, gdy ich kariery chyliły się ku końcowi.
Lubański jeszcze przed odniesieniem poważnej kontuzji mógł przenieść się do Realu Madryt, ale do transferu nie doszło. Największym sukcesem w europejskich pucharach Deyny był awans do półfinału Pucharu Mistrzów, dokonał tego jednak z Legią Warszawa, a nie silnym zagranicznym klubem.
Obecny futbol stał się globalny, piłkarze swobodnie zmieniają miejsce pracy, nie ograniczają ich przepisy obowiązujące w przeszłości, kluby są w stanie łatwiej, ale też drożej, stworzyć środowisko do wygrania najważniejszych trofeów. Żeby do niego trafić, trzeba jednak prezentować w swoim fachu najwyższy poziom. Lewandowski spełnia ten warunek.
- Jestem zwolennikiem klasyfikowania zawodników dekadami. Każdy czas ma liderów, ale piłka, świat cały, tak szybko się zmieniają, że nie sposób zestawić osiągnięć obecnych piłkarzy z naszymi - mówi Grzegorz Lato, król strzelców mistrzostw świata w 1974 roku, dwukrotny medalista mundialu, mistrz olimpijski z 1972 roku, ale na niwie klubowej nie mogący pochwalić się takimi sukcesami jak Lewandowski.
- Młodsze pokolenia nie pamiętają naszych wyników, a przecież Górnik Zabrze grał w finale Pucharu Zdobywców Pucharów, Legia i Widzew w półfinale Pucharu Mistrzów, nawet Stal Mielec dotarła do ćwierćfinału Pucharu UEFA. Z kraju najpierw nie mogliśmy wyjechać, a gdy już mogliśmy, to też nie tam, gdzie chcieliśmy - przypomina.
- Sprawa była polityczna, na transfer do - na przykład - największych niemieckich klubów nie było szans. Ja w każdym razie w historii polskiego i światowego futbolu się zapisałem. I nawet moi przyjaciele dziennikarze nie są w stanie mnie z historii gumką zetrzeć. A Robert bezdyskusyjnie jest najlepszym piłkarzem polskim ostatniej dekady, ale medalu z reprezentacją mu wciąż brakuje. Zresztą jeśli miałbym porównać reprezentację, w której ja grałem z dzisiejszą - bez komentarza. Nie wskażę Roberta jako najlepszego w historii, bo ocyganiłbym takich zawodników jak Szymkowiak, Brychczy, Lubański, Cieślik i jeszcze kilku innych - mówi Lato.
Totalna globalizacja
Lewandowski jest piłkarzem wybitnym, cały czas rosnącym, rozwijającym poszczególne umiejętności. Ale czy jest piłkarzem turniejowym? Nawet najlepszy w ostatnich kilkudziesięciu latach występ Biało-Czerwonych w imprezie rangi mistrzowskiej (ćwierćfinał Euro 2016) nie był popisem "Lewego". Lizboński finisz Ligi Mistrzów również miał innych głównych bohaterów, kapitan reprezentacji Polski został królem strzelców Champions League, ale już w turnieju w Portugalii najwięcej bramek zdobył Serge Gnabry.
Turniejowość jest Robertowi potrzebna do miana najlepszego piłkarza w historii polskiego futbolu. Inna sprawa, że sam niczego dla kadry nie wygra. Reprezentacyjna wielkość Deyny, Bońka, Laty była też wielkością ich kolegów z boiska. Trafili na odpowiednie pokolenie. Lewandowski tego szczęścia nie ma.
- Próba ustalenia, kto jest najlepszym piłkarzem w historii polskiej piłki to trochę science fiction. Mam blisko osiemdziesiąt lat, widziałem prawie wszystkich najlepszych naszych zawodników - nie odważyłbym się powiedzieć, że Lewandowski jest najlepszy w polskich dziejach - uważa Antoni Piechniczek, który poprowadził Biało-Czerwonych do medalu w mistrzostwach świata w 1982 roku.
- Spójrzmy na zagadnienie z innej strony. Robert osiągnął wspaniałe sukcesy z Bayernem, ale czy może pretendować do miana najlepszego zawodnika w historii tego klubu, skoro grali w nim Franz Beckenbauer, Paul Breitner czy Gerd Mueller? Jeśli chodzi o osiągnięcia klubowe, można pokusić się o stwierdzenie, że Robert jest piłkarzem wszech czasów w naszym kraju, w osiągnięciach całościowych miałbym pewne wątpliwości. Piłka nożna to nie lekkoatletyka, tu nie zawsze najważniejsze są rekordy - tłumaczy były selekcjoner.
- Jak porównać Deynę z Robertem, skoro to zawodnicy z innych pozycji? Jak zważyć trzy medale, które dla Polski zdobył Deyna, z sukcesami klubowymi Roberta? Każdy tworzy swoją karierę, swoją epokę - mówi Zbigniew Boniek, w 2016 roku wybrany przez redakcję "Piłki Nożnej" piłkarzem sześćdziesięciolecia w Polsce, obecnie prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
- W sporcie żyje się jednak teraźniejszością, w świecie funkcjonującym na obecnych zasadach globalizacja marki Lewandowski jest totalna. Niedawno byłem na spotkaniu z młodymi chłopakami, oni o Robercie wiedzieli wszystko. To jest kapitalne. To też buduje jego wielkość. Nie jest tak, że Boniek nie chce powiedzieć, że Lewandowski jest najlepszy w historii polskiej piłki, bo sam sobie zaszkodzi. Ja mam swoją gablotę, swoje tytuły, swoją karierę. Natomiast jeśli ktoś kiedyś uzna, że Robert jest najlepszym piłkarzem w historii polskiej piłki, będę pierwszym, który mu pogratuluje - zapewnia Boniek.
Przemysław Pawlak, "Piłka Nożna"