Trwa zamieszanie związane z ewentualnym odejściem Lionela Messiego z Barcelony. Argentyńczyk powołał się na klauzulę pozwalającą odejść mu z katalońskiego klubu za darmo.
Początkowo wydawało się, że Messi obierze kierunek na Inter Mediolan. Tym bardziej, że niedaleko siedziby klubu on i jego ojciec kupili mieszkania. Później do gry wszedł Manchester City trenowany przez Pepa Guardiolę.
Do Barcelony przybył także Jorge Messi, którego włączono w rozmowy. Ostatnio argentyńskie media podały, że nastąpił przełom i że 33-latek "na 90 proc. nie zmieni klubu". W czwartek odbyły się kolejne rozmowy na linii Barcelona - Jorge Messi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zrobił to jak z Niemcami! Kapitalne podanie Grosickiego na treningu kadry
Sky Sports podaje, że Messi nie uważa się za piłkarza Barcelony i trzeci dzień z rzędu nie uczestniczył w treningu. Klub miał go karać grzywną w wysokości 100 tys. euro za każde opuszczone zajęcia i nieobecność podczas testów na koronawirusa, ale ostatecznie Josep Bartomeu miał złagodzić swoje stanowisko.
Według informacji brytyjskich mediów, Messi otrzymał kilka dni wolnego. Ma w tym czasie rozważyć wszystkie swoje możliwości.
- Z całkowicie samolubnego punktu widzenia mam nadzieję, że zostanie w Barcelonie. Jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym graczem, który kiedykolwiek grał w piłkę. Jeśli przejdzie do zespołu rywala, to nie będzie dobrym znakiem - powiedział Andrew Robertson, obrońca Liverpool FC.
- Messi chce poczuć, że jest w środowisku, w którym ma szansę wygrać Ligę Mistrzów. Sądzę, że władza nie leży po stronie jego taty, tylko po stronie Lionela - ocenił Tim Vickery, ekspert ds. futbolu południowoamerykańskiego.
Czytaj także:
- Przełom w Niemczech. Hertha Berlin wpuści kibiców na swój mecz
- Diego Costa zakażony. Przed lockdownem piłkarz niewybrednie żartował z koronawirusa