Josep Bartomeu ma spore kłopoty. Śledztwo katalońskiej policji wykazało, że 57-latek mógł odnieść korzyść finansową w trakcie "afery hejterskiej". Jak podkreśla dziennik "El Mundo", FC Barcelona zapłacić za usługę kwotę nawet o 600 procent wyższą od jej faktycznej wartości.
O co dokładnie chodzi? Władze Barcelony podpisały kontrakt z firmą I3 Ventures, która miała prowadzić różne konta w mediach społecznościowych, mające na celu podkopać reputację wybranych osób. W tym "zaszczytnym" gronie znaleźli się między innymi Gerard Pique, Lionel Messi czy Pep Guardiola.
Bartomeu chciał zniszczyć reputację najważniejszych osób dla Barcelony, którzy nie zgadzali się z jego filozofią prowadzenia klubu. Prezes Barcy jeszcze w lutym zaprzeczył tym oskarżeniom.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski o twarzy dziecka. Film podbija sieć
- To wszystko nieprawda. Barcelona nigdy nie zleciła żadnej firmie oczerniania żadnego piłkarza, byłego zawodnika, polityka, prezydenta czy byłego prezydenta - podkreśla Bartomeu, cytowany przez dziennik "AS".
Inne zdanie ma teraz katalońska policja, która podobno posiada dowody na nieuczciwość Bartomeu. Co ciekawe, o korupcji w zarządzie Barcy wspominał już jej były członek Emili Rousaude, który kilka miesięcy temu został przez Bartomeu usunięty z klubu.
- Jeżeli audyt pokaże, że koszt usługi to 100 tysięcy euro, a my zapłaciliśmy milion, to oznacza, że w tym przypadku ktoś położył rękę na pieniądzach. Nie mam jednak dowodów i nie mogę powiedzieć kto - mówił Rousaude o aferze hejterskiej (za Marca.com).
Z powodu fatalnego działania zarządu, z klubu chciał odejść Lionel Messi, który ma dość decyzji Bartomeu. Jego kadencja kończy się w marcu 2021, jednak kibice będą domagać się jego dymisji już teraz.
Zobacz także: Kolejne zakażenia w Paris Saint-Germain. Mauro Icardi i Keylor Navas z SARS-CoV-2
Zobacz także: Niemcy - Hiszpania. Bramka w ostatniej sekundzie uratowała gości