Liga Narodów. Holandia - Polska. Filip Bednarek: Wierzę, że ukłujemy rywali i przywieziemy dobry wynik

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Filip Bednarek
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Filip Bednarek

- Holendrzy żyją piłką nożną, meczami reprezentacji, ale podchodzą do niej na trzeźwo. Czekają na duże sukcesy, nie krzyczą i tańczą po jednym udanym meczu - mówi Filip Bednarek, który w Holandii grał przez 12 lat.

Gdy miał 16 lat holenderscy skauci wyciągnęli go z Amiki Wronki. Filip Bednarek wcześnie zaczął międzynarodową karierę, grał w FC Twente, De Graafschap i w SC Heerenveen. - Na niektórych treningach w ogóle nie było trenera bramkarzy - opowiada o początkach w Holandii i dodaje: - Wszystko robiliśmy z drużyną. W końcu Holandia słynie z tego, że bramkarze bardzo dobrze grają nogami. W Polsce wydawało mi się, że sobie z tym radzę, ale dopiero po wyjeździe okazało się, że psułem większość elementów.

Tego lata starszy brat Jana Bednarka podpisał dwuletni kontrakt z Lechem Poznań. Od razu został podstawowym bramkarzem w miejsce kontuzjowanego Mickeya van der Harta. Od początku sezonu zagrał we wszystkich meczach Kolejorza. Przed pierwszym starciem Polski w nowej edycji Ligi Narodów opowiada o Holandii, w której grał przez 12 lat.

Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Czego możemy się spodziewać po meczu Holandii z Polską?

Filip Bednarek, bramkarz Lecha PoznańHolandia pewnie będzie miała przewagę w posiadaniu piłki. To ich domena. Z kolei Polska może stawiać na kontry. Liczę, że dzięki solidnej defensywie i dobrym kontratakom ukłujemy Holendrów i przywieziemy dobry wynik.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się wygłupia słynny piłkarz

Holendrzy przeżyli wstrząs po tym, jak selekcjoner Ronald Koemana zostawił kadrę i przyjął ofertę bycia trenerem Barcelony?

W pewnym sensie tak, bo dzięki niemu kadra się odrodziła. Wybierał odpowiednich zawodników i przyczynił się do nowych sukcesów reprezentacji. Ale w kontrakcie miał zapis, że może odejść po mistrzostwach Europy do Barcelony. Pierwotny termin mistrzostw minął, dostał trzecie zapytanie od Katalończyków i podjął decyzję o odejściu.

Jakimi kibicami są Holendrzy?

Podczas wielkich turniejów ubierają domy na pomarańczowo, ludzie oglądają mecze wspólnie na ulicach i cieszą się sukcesami. Żyją piłką nożną, meczami reprezentacji, ale podchodzą do niej na trzeźwo. Czekają na duże sukcesy, nie krzyczą i tańczą po jednym udanym meczu. Są sceptyczni i czekają, żeby powtórzyć dobry mecz.

Holandia mocno różni się od Polski?

To bardzo ułożony kraj. Holendrzy bardzo lubią żyć w strefie komfortu, u nich wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Są też tolerancyjni, ale niestety nie zawsze tak jest. Zdarzają się przypadki dyskryminacji ludzi ze względu na orientację czy pochodzenie. Mieszkają tu ludzie z różnych części świata. Wielu przybyło z Surinamu, Afryki czy z Antyli Holenderskich. Akcja "Black Lives Matter" była tu mocno nagłośniona. Ten kraj cechuje zróżnicowanie i widać to też w reprezentacji.

Czego pan nauczył się od Holendrów?

Spokoju i bycia sobą, bez potrzeby dopasowywania się do reszty społeczeństwa. Nie boję się mieć swoich poglądów, choć wiem, że nie zawsze warto się z nimi obnosić. Nauczyli mnie też pozytywnego myślenia i otwartości na innych ludzi. W Holandii to nie problem, żeby uśmiechnąć się do nieznajomego i życzyć mu miłego dnia.

Z czym najbardziej kojarzy się panu holenderski futbol?

Z grą na utrzymanie piłki.

Co pana zaskoczyło w holenderskim systemie szkolenia?

Na niektórych treningach w ogóle nie było trenera bramkarzy. Wszystko robiliśmy z drużyną. W końcu Holandia słynie z tego, że bramkarze bardzo dobrze grają nogami. W Polsce wydawało mi się, że sobie z tym radzę, ale dopiero po wyjeździe okazało się, że psułem większość elementów. Musiałem się dużo nauczyć, bo gra bramkarza polega nie tylko na wybiciu piłki. Trzeba też budować akcję, tego nauczyli mnie Holendrzy.

Długo zajęła panu nauka niderlandzkiego?

Nie. Na początku miałem cztery godziny nauki dziennie. Nie było to trudne. Po trzech miesiącach komunikowałem się już po niderlandzku. Gdy przyjeżdżałem do Polski po długim pobycie w Holandii, potrzebowałem paru dni, żeby się przestawić. Teraz jestem tu od kilku tygodni i nie mam problemu z polskim.

Odłożył pan w Holandii na emeryturę?

W Holandii część mojej pensji była pobierana na poczet przyszłej emerytury. Jest wyznaczona maksymalna kwota, którą można odkładać co miesiąc na konto emerytalne. Za czasów Jerzego Dudka można było odkładać miesięcznie nawet połowę pensji. Ale fundusze przepełniły się, organizacja nie miała w co inwestować tak dużych pieniędzy i wprowadziła limity. Jeśli skończy się mój ostatni profesjonalny kontrakt, będę mógł się do niej zwrócić i zdecydować, przez jaki okres ma mi wypłacać emeryturę.

Jak czuje się pan po pierwszych czterech meczach w Lechu?

Bardzo dobrze. Myślę, że moja forma będzie już tylko rosła. W meczu z Zagłębiem Lubin popełniłem błąd, zderzyłem się z pierwszą krytyką, ale myślę, że kolejne starcie z Wisłą Płock pokazało, że jestem już wprawiony. W życiu chodzi o to, żeby jeść małą łyżeczką. Będę łapał pewność siebie i moje występy będą coraz lepsze. Nie potrzebowałem czasu na aklimatyzację. Poznań nie jest mi obcy, byłem tu wiele razy na meczach Janka, czuję się jak u siebie.

Reprezentacja Polski bez Roberta Lewandowskiego. Tak radziła sobie w poprzednich meczach

Filip Bednarek: W Holandii nie ma żartów

Źródło artykułu: