Liga Narodów. Bośnia i Hercegowina - Polska. Mateusz Skwierawski: Wciąż wylewamy fundamenty

PAP / Andrzej Lange / Na zdjęciu: Zoran Kvrzic i Kamil Jóźwiak
PAP / Andrzej Lange / Na zdjęciu: Zoran Kvrzic i Kamil Jóźwiak

Po pierwszych trzydziestu minutach meczu mogliśmy być naprawdę załamani. To była mordęga i wręcz błaganie o jeszcze większą, zmasowaną krytykę. Ale później piłkarze zrobili wszystkim na złość. Zagrali solidnie i naprawdę miło dla oka.

Marek Koźmiński mówił nam, że krytyka po porażce z Holandią była trafna i doszła do zawodników oraz selekcjonera. Te słowa wiceprezesa PZPN dawały nadzieję na szybką zmianę. Albo jakąkolwiek zmianę. Po przegranej z Holandią (0:1) cierpieliśmy. Z powodu stylu gry, ale i reakcji selekcjonera, który kazał nam się cieszyć z bylejakości i minimalizmu.

Trzy dni później mieliśmy zobaczyć drużynę nabuzowaną, której zależy na czymś więcej niż przetrwaniu. Co więcej. Na taki boiskowy bunt już byśmy nie pozwolili. Mogło się to skończyć czymś więcej niż krytyką w mediach. Ostatnio w modzie są protesty. I do pewnego momentu wydawało się, że faktycznie - trzeba się przejść do komórki w piwnicy i wyciągnąć z niej widły.

Po pierwszych trzydziestu minutach meczu z Bośnią i Hercegowiną mogliśmy być naprawdę załamani. To była mordęga i wręcz błaganie o zmasowaną krytykę. Kadra grała nawet słabiej niż w spotkaniu z Holandią, czyli rywalem lepszym o dwie klasy od Bośniaków. Dominował chaos. Znowu nie było pomysłu, jak zachować się w ofensywie. Zawodnicy poruszali się tak, jakby trener zabronił im atakować. I miał na nich jakieś haki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiej muskulatury może mu pozazdrości nawet Lewandowski. Imponująca sylwetka piłkarza Bayernu

Rywale zaczęli spotkanie w rezerwowym składzie, bez największej gwiazdy - Edina Dzeko - tamtejszego Roberta Lewandowskiego. A nasza drużyna pierwszy celny strzał oddała po pół godzinie gry. Nieoczekiwanie wtedy nastąpił przełom. Z naszych piłkarzy spadł ciężar i do końca spotkania prezentowaliśmy się bardzo dobrze. Być może była to najlepsza godzina gry tej drużyny za kadencji obecnego selekcjonera.

Oczywiście nie ma się czym podniecać, ponieważ Bośniacy sami zachęcili nas do odważniejszej gry. Po prostu w pewnym momencie odpuścili, wycofali się. Widać było, że są zmęczeni, odstawali fizycznie. Nasza kadra to jednak wykorzystała i zdominowała mecz.

Jacek Góralski zaczął z powodzeniem rozgrywać, co też mówi o poziomie rywala. Po przerwie kilka razy dobrze pokazał się Maciej Rybus w akcjach ofensywnych - przy golu Kamila Grosickiego asystował. Znowu przekonaliśmy się, że drużynie trudno funkcjonuje się bez starych wyjadaczy - Kamila Glika i właśnie Grosickiego. Trzeba też zaznaczyć, że z dobrej strony zaprezentował się Kamil Jóźwiak. Niektórzy koledzy mogą mu pozazdrościć głodu gry, ciągu na bramkę. Jego wejście do zespołu może obudzić "weteranów", którym coraz częściej brakuje werwy.

Mecz z Bośnią i Hercegowiną pokazał dwa oblicza reprezentacji. Drużyna potrzebuje czasu, by wyzbyć się bylejakości. To jest na razie jej pierwsze oblicze. Pozytyw jest taki, że potrafimy zrobić coś więcej niż tylko murować. Choć to nie budowa, to jednak dalej wylewamy fundamenty.

Liga Narodów. Holandia - Polska. Mateusz Skwierawski: Jest wszystko. Brakuje tylko gry w piłkę (komentarz)

Liga Narodów. Reprezentacja Polski. Tomasz Iwan: Czasów Nawałki już nie dożyjemy [WYWIAD]

Komentarze (1)
avatar
Andrzej Cerazy
8.09.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
to nie byla gra --to byla kopanina jak w okregowce