Miedziowi doznali pierwszej porażki w sezonie PKO Ekstraklasy, a bramki tracili już na samym początku każdej z połów. W 1. minucie Dominika Hładuna pokonał Vladislavs Gutkovskis, a w 48. David Tijanić. W obu sytuacjach obrońcy z Lubina rywalom za bardzo nie przeszkadzali.
- To nie był dobry start do meczu. To wręcz była katastrofa. Pierwsze dośrodkowanie w pole karne i pada bramka. Od dwóch dni rozmawialiśmy o nastawieniu, determinacji. Znaliśmy mocne punkty przeciwnika, ale podjęliśmy złe decyzje na boisku. Początkowo mieliśmy zagrać ustawieniem 3-5-2, ale potem musieliśmy przejść na 4-2-3-1, którym graliśmy ostatnie mecz - tłumaczył na konferencji prasowej Martin Sevela.
- Początek drugiej połowy jest do analizy indywidualnej z chłopakami. Mówiliśmy w przerwie, że jest możliwe, że Raków zrobi to samo. Straciliśmy punkty i z tego jesteśmy smutni. W Rakowie były zaangażowanie, energia. U nas to musi być od początku aż do końca - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się strzela w polskiej III lidze
Wielu obserwatorów zdziwił brak Filipa Starzyńskiego od pierwszej minuty na boisku. Tu jednak zadecydowały względy zdrowotne, bo okazało się, że pomocnik w ostatnim czasie "nie czuł się komfortowo". Pojawił się ostatecznie na boisku w drugiej połowie. KGHM Zagłębie Lubin, zdaniem Martina Seveli, popełniło jeszcze jeden istotny błąd.
- Gra górną piłką to nie jest droga do sukcesu z Rakowem. Częstochowianie mają wysokich, rosłych zawodników. W meczu z Wartą na przykład więcej graliśmy po ziemi. Raków dużą presję wywierał na nas. Nie dał nam czasu na reakcję - tłumaczył szkoleniowiec.
Z kolei Marek Papszun pochwalił swój zespół za podejście do meczu pod kątem taktycznym. Zwrócił uwagę na to, że przeciwnicy mieli dwa tygodnie na przygotowanie i tego czasu nie zmarnowali.
- Cieszę się, że zawodnicy dobrze trenowali, nie tylko na te działania, które mamy wypracowane, ale też zmiany struktury w trakcie gry. Kolejne zmiany personalne, których dokonywało Zagłębie wymuszały zmianę ustawienia u nas. Dobrze to wyglądało, także jakościowo. Pokazaliśmy okresami dobrą, płynną grę - ocenił.
W całym spotkaniu to Raków Częstochowa prezentował się lepiej i miał wiele okazji, by zakończyć je wynikiem wyższym niż 2:1. Tego szkoleniowiec Czerwono-Niebieskich trochę żałuje.
- Strzeliliśmy dwie bramki. Szkoda, że nie zamknęliśmy meczu, bo okazję mieliśmy na 3:0 na pustą bramkę. Ale sztuką jest jednak też się wybronić z sytuacji mocno groźnej. Chcieliśmy grać ofensywnie, nie chcieliśmy dać się zepchnąć, bo znamy siłę Zagłębia w ofensywie. Nie poddali się, dążyli do przynajmniej remisu - przyznał Papszun.
Póki co w ataku Rakowa numerem jeden jest zdecydowanie Vladislavs Gutkovskis, który w tym sezonie zdobył już trzy gole w lidze i jeden w Fortuna Pucharze Polski. Ale jego zmiennikiem jest Felicio Brown Forbes, który w poprzednim sezonie również dawał dużo dobrego w ofensywie.
- Ja się tylko mogę cieszyć, że Gutkovskis wykonuje świetną pracę. Dał z siebie w meczu z Zagłębiem tyle, ile tylko miał sił. Graliśmy bardzo intensywnie, widać było, że się mocno napracował. Felicio dał dobrą zmianę i o to chodzi, by skład był wyrównany, a po zmianie jakość nie spadła, wręcz się podniosła - tłumaczył trener częstochowian.
W następnej kolejce Raków zagra na wyjeździe z Podbeskidziem Bielsko-Biała (piątek, godz. 18:00), a KGHM Zagłębie w niedzielę o 15:00 podejmie Cracovię.
Zobacz galerię zdjęć z meczu Raków Częstochowa - KGHM Zagłębie Lubin
Czytaj także: Fair Play PKO Ekstraklasy: bez kolekcjonerów