Bundesliga. Bayern Monachium - Schalke. Tomasz Wałdoch: Lewandowski interesuje wszystkich Niemców

Pamiętam Roberta z kadry Smudy. Nie podpisałbym się wtedy pod stwierdzeniem, że zrobi taką karierę. Dziś prasa w Niemczech żyje nawet tym, co "Lewy" zjadł - opowiada Tomasz Wałdoch, były piłkarz Schalke, obecnie trener grup młodzieżowych w klubie.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Robert Lewandowski Getty Images / Sebastian Widmann/Bongarts / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Wałdoch rozegrał 249 meczów w Bundeslidze. Spędził pięć lat w VfL Bochum i siedem w Schalke. Z tym drugim klubem zdobył dwa wicemistrzostwa i dwa Puchary Niemiec. Pełnił również funkcję kapitana zespołu. W reprezentacji rozegrał 74 mecze. Z kadrą Jerzego Engela uczestniczył w mistrzostwach świata w Korei i Japonii w 2002 roku. W tamtych czasach był jednym z najlepszych obrońców w Polsce. Wałdoch skończył karierę w 2007 roku i rozpoczął pracę w Schalke jako trener młodzieży.

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Czuje się pan legendą Schalke?

Tomasz Wałdoch, były piłkarz Schalke: Widząc swoje zdjęcie w budynku klubowym u boku sław, jestem dumny i szczęśliwy, ale nie postrzegam siebie jako nie wiadomo kogo. Na pewno nie jako ikonę Schalke. Zostawiłem w tym miejscu sporo zdrowia, byłem kapitanem, wywalczyliśmy dwa puchary, dwa wicemistrzostwa Niemiec i czuję się spełniony.

ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Robert Lewandowski z nowym celem na kolejny sezon. "Ma coś do udowodnienia"

Ale po karierze to panu klub zaproponował pracę, a w naszych realiach bardzo rzadko dochodzi do takich sytuacji.

Zaczynam czwarty sezon w drużynie do lat 23. Wcześniej prowadziłem zespoły u-14 i u-17. Dowodziłem też szkolnym projektem dla młodych zawodników Schalke. Zbieram doświadczenie i widzę, że przynosi to efekty. Wiele zawdzięczam Schalke i chcę coś klubowi oddać. Nie muszę rozglądać się za nowym wyzwaniem, nawet nie chcę. Choć gdybym miał taki plan, to nieskromnie przyznam, że bez większego problemu znalazłbym pracę w seniorskim zespole. Ludzie tutaj dają mi odczuć, że wykonuję przyzwoitą robotę, dlatego spełniam się i nie szukam innych rozwiązań.

To jakaś skonkretyzowana ścieżka?

Mam jedno marzenie.

Jakie?

Proszę nie doszukiwać się podtekstów czy jakichś nacisków, ale marzę o zostaniu pierwszym trenerem Schalke. To byłoby coś niezwykłego. Mam bliski kontakt ze sztabem "jedynki". Nasze drużyny grają ze sobą wewnętrzne sparingi, wymieniamy poglądy. Oczywiście nie wywieram na sobie ani na nikim w klubie żadnej presji, ale takie marzenie mnie motywuje. Już samo miejsce w sztabie pierwszej drużyny byłoby dla mnie dużym wyróżnieniem.

Nie licząc krótkich przerw, jest pan w Niemczech już 26 lat. Nie myślał pan o powrocie do Polski?

Przy obecnie rozwiniętej technologii nie odczuwam aż takiej tęsknoty za krajem. Najbliżsi są ze mną, czyli żona i czwórka dzieci. Rodziców i rodzeństwo mam w kraju, ale często się zdzwaniamy. Możemy się zobaczyć przez kamerkę w telefonie, kiedy tylko chcemy. Pamiętam jak to wyglądało kiedyś. W latach 80., gdy ze Stoczniowca Gdańsk wyjeżdżałem do Górnika Zabrze, wysyłałem do obecnej żony listy albo zamawiałem rozmowę telefoniczną na poczcie. Po wyjeździe do Niemiec, do Bochum, umawialiśmy się z rodzicami na weekendy. Dzwoniłem z domowego, bo komórek nie było. Rozmawiało się raz w tygodniu przez półtorej godziny, bo w weekend mamie i tacie przypadało wolne. Często odwiedzam Polskę. Jeździmy tam z rodziną na urlop, święta. W zasadzie w każdym możliwym terminie. Dobrze mi jednak w Niemczech. Nasiąkłem tutejszą mentalnością, choć początki nie były łatwe.

To znaczy?

W 1994 roku odchodziłem ze świetnego Górnika, występowałem w reprezentacji. Bazowałem głównie na talencie i w pewnym momencie człowiek się gdzieś zatrzymał, przestałem się rozwijać. W Niemczech zobaczyłem zupełnie inne podejście do zawodu. Nie sądziłem, że w "dziadku" można tak jeździć na tyłku. Każdy na każdego skakał, wślizg za wślizgiem. Taka była rywalizacja, tak się paliło. Żadnych piętek, podskoków.

Za piętkę jeszcze by ktoś nogę urwał.

Ja zawsze dawałem z siebie, ile fabryka mogła, ale tam śrubkę dokręcano jeszcze mocniej. Po drodze uczyłem się języka. Nieocenioną rolę odegrał Darek Wosz. Urodził się w Piekarach Śląskich i mówił po polsku. Jak można się domyślić, był moim tłumaczem i przewodnikiem. Do dziś się przyjaźnimy. Byłem strasznie zafiksowany na naukę i grę, dlatego nie oddałem składu, a później przyszedł transfer do lepszego klubu.

Podobno gra pan do dziś, nawet jeszcze więcej.

Mieszkam w Bochum, blisko Darka. Raz w tygodniu spotykamy się na gierce w hali. Mamy grupę byłych piłkarzy, ale jest policjant, kelner, duża mieszanka. Występuję też w drużynie byłych piłkarzy Schalke: z Olafem Thonem, Klausem Fischerem i wieloma innymi uznanymi zawodnikami. Rocznie mamy około 40 terminów, czyli w prawie każdy weekend mecz. Do tego jesteśmy zapraszani na turnieje halowe zimą. Jeżeli jest możliwość, wskoczę do ćwiczeń w czasie treningu z drużyną do lat 23. Lata lecą, ale ambicja nie pozwala być słabszym.

Pana syn Kamil też próbował sił w piłce.

Grał w niższych ligach, a w wieku 25 lat stwierdził, że nie rozwinęło się to tak, jak zakładał, dlatego wdrożył plan B. Jednocześnie studiował, zrobił dwuletnie szkolenie zawodowe w branży hotelarskiej i pracuje teraz w Hiltonie we Frankfurcie. Cieszę się, że nie postawił wszystkiego na jedną kartę. Wielu jego rówieśników tak zrobiło i ci, którym się nie udało, zostali na lodzie, nie mając żadnych atutów w ręku. Staramy się w Schalke uświadamiać młodym graczom, że nie każdy zostanie profesjonalistą i trzeba zabezpieczyć przyszłość.

Jakiś czas temu kibice Schalke wybrali pana i Tomasza Hajtę do najlepszej jedenastki XXI wieku. Pan i Hajto to dwa różne światy. I wtedy, i dziś.

Tak to funkcjonuje w drużynie i często mieszanka różnych charakterów przynosi sukcesy. Myślę, że dobrze się z Tomkiem uzupełniliśmy mimo różnicy temperamentów. Tomek należał do ludzi, którzy dbali o dobre funkcjonowanie szatni, a to ważne, bo tak naprawdę wszystko zaczyna się tam.

Pan po cichu pracuje w Schalke, Hajto jest dziś znanym ekspertem telewizyjnym.

Niestety rzadko miałem okazję Tomka słuchać. Dochodziły do mnie opinie pozytywne i negatywne, dlatego nie chcę na nich bazować. Kilka razy trafiłem na mecz reprezentacji z komentarzem Tomka i właśnie takiego pamiętam go z Schalke. Lubił mówić wyraziście i zawsze był bardzo bezpośredni. Fajnie, że znalazł swoje miejsce.

W waszych czasach chyba każdy klub Bundesligi miał w składzie Polaka. Grało tam kilkunastu zawodników z naszego kraju, dziś jest ich kilku. Jak to rozumieć?

Brakowało rąk żeby nas policzyć, ale teraz jest "rodzynek". Oczywiście wielki szacunek dla Łukasza Piszczka, Kuby Błaszczykowskiego i innych chłopaków. Mam nadzieję, że z roku na rok polskich zawodników przybędzie w Bundeslidze, nawet u nas w Schalke jest zdolny 17-latek i kto wie, może za dwa, trzy lata przebije się do pierwszego zespołu?

A patrząc tu i teraz?

Trudno powiedzieć, dlaczego jest nas mniej. Są jednak inne pozytywy. Robert stał się nie tylko wizytówką polskiej, ale również niemieckiej piłki. Kiedyś mówiło się o polskiej obronie z Schalke, dziś Lewandowski interesuje wszystkich Niemców. Dyskutują, co powiedział w wywiadzie, w jaki sposób strzelił gola. Prasa żyje nawet tym, co "Lewy" zjadł. Sam nawet zauważyłem pewną tendencję wśród polskich kibiców w Niemczech. Wspierali nas w Schalke, później fala poszła w stronę Dortmundu, gdzie Łukasz, Kuba i Robert robili furorę. Teraz wspierają Roberta w Monachium.

Miał pan krótki epizod jako asystent Franciszka Smudy w reprezentacji Polski. Widział pan wtedy coś szczególnego w Lewandowskim?


W kadrze byłem zaledwie 10 dni na jednym zgrupowaniu. "Lewy" miał jakość, ale nie będę oszukiwał - nie podpisałbym się wtedy pod stwierdzeniem, że zrobi taką karierę. Trudno to było rozpoznać. O Kamilu Gliku też bym tego nie powiedział - był solidnym chłopakiem z polskiej ligi. Widzimy, jak budują nas kolejne kroki, brak kontuzji, trenerzy, wyniki. Kto by się przecież spodziewał, że zaczynając w Stoczniowcu Gdańsk trafię do Niemiec.

A Lewandowski chyba nie powiedział "dość". Czego możemy się po nim spodziewać w nowym sezonie?

Nie wiem, co mógłby zrobić lepiej. Jeżeli potwierdzi formę, to chylę przed nim czoła. Zresztą, i tak chylę. Robert rozwinął nie tylko swoje umiejętności, ale i całą polską piłkę.

W piątek gracie na wyjeździe z Bayernem Monachium. Jaki to będzie mecz?

Typowaliśmy wyniki w sztabie szkoleniowym. Bayern miał dłuższą przerwę. Liczę, że po Lidze Mistrzów nie będzie jeszcze w optymalnej formie. Stawiam na 2:2. Jeżeli uda się przywieźć punkt z Monachium, będę bardzo zadowolony.

Inaugurujący sezon Bundesligi mecz Bayern Monachium - Schalke 04 Gelsenkirchen zostanie rozegrany w piątek o godz. 20:30. Transmisja w Eleven Sports 1.

Premier League. Jarosław Jach: Anglicy oglądali mnie w Rakowie i chcieli, żebym wrócił

Kamil Wilczek: Duński minister skompromitował się całkowicie

Grafika wg SofaScore.com:
Czy Bayern pokona Schalke?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×