Do pełni szczęścia zabrakło Robertowi Lewandowskiemu bramki. A to sędzia dopatrzył się (słusznie) spalonego, a to piłka poszybowała tuż nad bramką. Wszystkiego mieć nie można. Ale można mieć kolejne trofeum. Cenne. Bo oczywiście z jednej strony mecz o Superpuchar Europy nie jest aż tak bardzo prestiżowy, z drugiej Lewandowski potrzebuje jak najwięcej trofeów do ustabilizowania swojej pozycji na rynku międzynarodowym.
Tego przez lata mu brakowało. Leo Messi i Cristiano Ronaldo zdobywali trofea - jedno za drugim, zaś Lewandowski był zawsze w cieniu, ponieważ jego zespół, Bayern Monachium, nie wygrywał. Dziś jest liderem drużyny, o której bez wahania można powiedzieć: "Najlepsza z najlepszych".
Superpuchar Europy to kolejna wygrana do kolekcji. To trofeum, które buduje polskiego napastnika jako jednego z najlepszych piłkarzy świata, a w tym konkretnym momencie - nie wahajmy się tego powiedzieć - najlepszego. W roku gdy odwołano - niesłusznie - plebiscyt "France Football", zawsze to jakieś pocieszenie.
Może wielu kibiców uzna to za przesadę, ale przecież jest to dla nas zupełną nowością, że Polak może wejść na taki poziom. Brazylijczyk, Portugalczyk, Argentyńczyk, Francuz, Niemiec, Holender - ok. Ale Polak? Nie, to niemożliwe… a jednak. Oczywiście nie jest, nie był i nigdy nie będzie czarodziejem dryblingu, ale przecież różne są typy piłkarzy. Ok, nie jest to taka dominacja jak w przypadku Messiego czy Ronaldo, ale jest.
ZOBACZ WIDEO: Reprezentanci Polski grają lepiej w klubach, niż w kadrze narodowej. O co tutaj chodzi? "To jest jedyne wytłumaczenie"
Poza wszystkim imponuje, jak Lewandowski rozwija się jako zawodnik. Cały czas znajduje nowe pola do doskonalenia się, w wieku 32 lat zrobił ogromny postęp techniczny, nie jest tylko maszyną do strzelania goli, ale zawodnikiem kompletnym pod każdym względem.
Słynne były słowa polskiego napastnika w trakcie mundialu w Rosji, gdy powiedział: "Nie wyszkolono mnie tak, że okiwam pięciu, bramkarza i strzelę". Owszem, nie jest tego typu piłkarzem, ale przecież podczas tej samej konferencji powiedział: "Żyję z podań". Dziś to nieaktualne. Coraz częściej to inni zaczynają żyć z podań polskiego piłkarza.
W poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, zwycięskiej dla Bayernu, Polak nie tylko został królem strzelców z imponującą statystką 15 goli w 10 meczach, ale miał też 6 asyst. To jego rekord w tych rozgrywkach. Polak wygrał również - razem z Angelem Di Marią - tę klasyfikację. Był absolutnym dominatorem rozgrywek.
Czasem kibice narzekają, gdy nie strzela, ale Lewandowski potrafi jak mało który z zawodników z samego topu poświęcić się dla drużyny. I to procentuje.
Przecież w sytuacji, która dała Bayernowi wyrównanie w meczu z Sevillą, Lewandowski mógł spokojnie próbować strzelić i nikt nie miałby do niego pretensji. Zamiast tego zagrał kapitalnie do Goretzki, a ten dopełnił formalności. Dziś "Lewy" jest jak artysta, któremu wpada do głowy jakaś melodia i po prostu ją gra, wszedł na poziom, który niedawno wydawał się dla niego nieosiągalny.