Wojciech Grzyb: Niepewność zawsze pozostaje

W najbliższą sobotę Ruch Chorzów zagra z Wisłą Kraków. Dla 34-letniego pomocnika Niebieskich Wojciecha Grzyba będzie to już piąty sezon gry w chorzowskiej drużynie. Kapitan czternastokrotnych mistrzów Polski, pomny doświadczeń z minionego sezonu, nie chce określać o jakie cele będą grali chorzowianie w nadchodzących rozgrywkach.

Michał Piegza
Michał Piegza

Polska ekstraklasa jest chyba jedyną w Europie i na świecie, gdzie w dniu pierwszego pojedynku ligowego nie wiadomy był skład ekstraklasy. Zawodnicy Ruchu pomni doświadczeń z ubiegłego sezonu, na dwa dni przed inauguracją sezonu nie byli pewni czy do spotkania dojdzie. - Rok temu przygotowywaliśmy się do inauguracji z Wisłą, a stało się inaczej. Scenariusz się powtarza, ale mam nadzieję, że liga ruszy zgodnie z planem - stwierdza kapitan Ruchu Chorzów Wojciech Grzyb, który cieszy się, że w pierwszym meczu zmierzą się ze sobą aktualnie najbardziej utytułowane kluby ekstraklasy. - To dobrze dla całej ligi. Jednak z kim by nam nie przyszło walczyć to i tak byśmy musieli być przygotowani. Czy by to była Legia, Wisła lub Polonia Bytom to w taki sam sposób podeszlibyśmy do spotkania - zapewnia 34-letni pomocnik, który może również występować w defensywie.

Kapitan Niebieskich wie, że on i jego koledzy w żaden sposób nie mogą zlekceważyć przeciwnika, który niespodziewanie odpadł z rozgrywek o Ligę Mistrzów już w drugiej rundzie eliminacji i wydaje się być trochę rozbity tą sytuacją. - Już Superpuchar pokazał, że Wisła była żądna rewanżu za porażkę z Levadią. To przemawia za tym, że to może być dla nas niezwykle trudny mecz. Jednak z drugiej strony, gdyby awansowali to mogliby pójść za ciosem i też by nie było nam łatwo - zastanawia się Grzyb. - Tak czy inaczej musimy się skupić na sobie i nie patrzeć czy rywal jest w dołku, czy na fali wznoszącej. Wisła to klasowy zespół i pokazał w spotkaniu z Lechem, że potrafi się szybko podnieść. Grali dobrą piłkę i byli lepsi od Kolejorza. Nie zmienia to faktu, że nasza dyspozycja będzie kluczem do zdobyczy punktowej w pojedynku z Białą gwiazdą - dochodzi do konkretnych wniosków "Grzybek".

Od końca kwietnia zawodnicy Ruchu prowadzeni są przez Waldemara Fornalika. Trener utrzymał Niebieskich w ekstraklasie i w trakcie przerwy mógł wreszcie "odcisnąć swoje piętno" na stylu gry zespołu. Wojciech Grzyb nie chce jednak zbytnio oceniać w jakiej formie znajdują się obecnie on i jego koledzy. - Dopiero liga pokaże jak przepracowaliśmy ostatni miesiąc. Mogę mówić, że jesteśmy świetnie przygotowani, ale wszystko okaże się na boisku. Wiele okresów przygotowawczych za mną. Pomimo doświadczenia niepewność zawsze pozostaje przed pierwszym meczem - stwierdza 34-letni piłkarz. - Do formy dochodzę meczami ligowymi. Na inaugurację totalne maksimum to na pewno nie będzie, ale z dyspozycją jest nieźle. Myślę, że możemy się spodziewać, iż cały zespół jest w podobnym miejscu. Jednak wszystko i tak "ocenią" rywale - przekonuje piłkarz, który w ekstraklasie oprócz Ruchu Chorzów występował jeszcze w Ruchu Radzionków i Odrze Wodzisław.

Wojciecha Grzyba trudno jest namówić do ocenienia szans Niebieskich przed nadchodzącym sezonem. - Nie pokuszę się o określenie konkretnego miejsca w tabeli. Wprawdzie dołączył do nas Andrzej Niedzielan, ale odszedł do Jagiellonii Białystok Remigiusz Jezierski. Może w ubiegłym sezonie nie zdobywaliśmy zbyt wielu bramek, ale Remek brał udział w większości naszych akcji ofensywnych. Na pewno jego odejście jest dla nas stratą. Jeśli Andrzej wstrzeli się w nasz zespół, to na pewno będzie godnym następcą Jezierskiego. Oby strzelał więcej bramek, bo Remek ich zbyt wiele dla nas nie zdobywał - podsumowuje zmiany kadrowe w ofensywie zespołu Grzyb. - Czy jesteśmy mocniejsi niż w ubiegłym sezonie? Nie wiem. Składy są porównywalne. Są od tego fachowcy, którzy mogą to ocenić. Jednak tak jak mówiłem wcześniej, wszystko zweryfikuje tabela. W ubiegłym sezonie byliśmy zbyt dużymi optymistami. Planowaliśmy siódme miejsce, a niemal do końca walczyliśmy o utrzymanie. Jednak z drugiej strony do tej lokaty zabrakło nam punktu i bramki zdobytej chociażby w Warszawie czy też Białymstoku. Wtedy byłby to nasz sukces, jeśli wzięlibyśmy problemy z jakimi klub się wtedy borykał. Niestety nie udało się nam i skończyliśmy rozgrywki na dziesiątym miejscu (Po degradacji ŁKS Ruch awansował na dziewiątą lokatę - dop. Red.) - stwierdza 34-letni zawodnik. - Uważam, że w dalszym ciągu jesteśmy zespołem środka tabeli i podobnie jak w ubiegłym sezonie stać nas na sprawienie niejednej niespodzianki - dodaje na koniec Wojciech Grzyb, który w sobotnie popołudnie wyprowadzi swoją drużynę na pierwszy mecz sezonu z Wisła Kraków w Sosnowcu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×