Dość długo, bo aż przez 39. minut warszawska Polonia przeważała i kontrolowała boiskowe poczynania w czwartkowy wieczór na stadionie przy Konwiktorskiej. Mało kto się tego spodziewał, bo przecież Breda to już nie był rywal pokroju AC Juvenes Dogana ani nawet Buducnosti Podgorica, z którymi warszawianie mieli problemy. Chociaż nazywani Szczurami piłkarze z Kraju Tulipanów znani są z ofensywnej, szybkiej piłki, to w pierwszej połowie nie mieli możliwości jej zaprezentowania. Czarne Koszule świetnie radziły sobie z rozbijaniem ataków rywali. Bardzo dobrze funkcjonowało znów prawe skrzydło zespołu, na którym szarżowali na zmianę Radek Mynar z Adrianem Mierzejewskim.
Parszywa "39"
Wszystko legło w gruzach w 39. minucie. Tak dobrze sprawująca się dotychczas warszawska obrona po prostu zaspała. Ten jeden moment nieuwagi wystarczył, aby Perła Południa wyszła na prowadzenie. Do siatki trafił Kees Kwakman, który od początku wyróżniał się w zespole przyjezdnych. Tego właśnie Holendrom trzeba było. Od tego momentu wyraźnie grało im się luźniej. Chwilę później jeszcze z boiska za dwie żółte kartki w odstępie kilkudziesięciu sekund wyrzucony został Radek Mynar. Według polonistów, niesłusznie. To wypaczyło mecz - nie przebierali w słowach po końcowym gwizdku. O ocenę swojego zachowania próżno było prosić samego winnego. Czeski obrońca pierwszy wyszedł z szatni. Ze spuszczoną głową w błyskawicznym tempie opuścił bramy stadionu.
Buty znali, spodenek nie
Trener NAC, Robert Maaskant, zdradził po spotkaniu, że jego zespół nie wystartował tego dnia zgonie z przedmeczowymi założeniami. Breda długo "wchodziła" w mecz. Początkowo nastawiona była bardziej na obronę, niż atak. Dobrze świadczy to o Polonii, po której widać było, że faktycznie, jak zapewnił trener Jacek Grembocki, ma rozpracowanego przeciwnika na wylot. Szkoleniowiec Czarnych Koszul żartował nawet, że jego gracze znają numer buta każdego piłkarza holenderskiego. Skoro jesteśmy już przy odzieży... Może gości rozproszyła nieco sytuacja ze spodenkami, które w dniu meczu musieli kupić w... jednym z warszawskich sklepów. Przywieźli bowiem do Polski tylko jeden komplet strojów - biało-czarne koszulki wraz z czarnymi spodenkami, na które sędziowie ze Szwajcarii nie wyrazili zgody. Cała na czarno grała przecież Polonia. W efekcie Holendrzy zmuszeni byli wystąpić w śnieżno-białych, wolnych od numerów oraz reklam, spodenkach.
Podświadomy geniusz
Co różni oba zespoły przed rewanżem za tydzień w Bredzie? Przede wszystkim nastawienie. Polonia musi postawić wszystko na jedną kartę, NAC nie. Holendrzy, chociaż paradoksalnie nie do końca spełnili założenia przedmeczowe, po mistrzowsku rozegrali starcie w Warszawie. Miały na to wpływ nieprzewidywalne wydarzenia boiskowe, które okazały się szczęśliwsze dla gości. Szczęście ponoć sprzyja jednak lepszym i mimo wszystko, Breda była lepsza niż Polonia, chociaż w tym miejscu piłkarze Jacka Grembockiego mogliby podnieść głosy oburzenia. Szczury okazali się drużyną ułożoną pod każdym względem. Wystarczyły im dwa szybsze podania, aby przedrzeć się pod pole karne. Polonii natomiast brakowało zimnej krwi, dokładności oraz zdecydowania. Na pierwszy rzut oka polska ekipa nie odstawała znacznie od faworyzowanego przeciwnika, ale zagłębiając się w szczegóły było widać, iż Breda jest o klasę lepsza i nie musiała włożyć wiele wysiłku w zwycięstwo.
Holenderski zimny prysznic
Przed rewanżem poloniści pełni są wiary. - Jeśli zagramy z takim samym nastawieniem w drugim meczu, to będzie dobrze - mówił Adrian Mierzejewski. To dobrze, że nie rezygnują, ale samo nastawianie w Holandii nie wystarczy. Konsekwencji i mądrości taktycznej oraz wyszkolenia technicznego warszawianie na pewno w tydzień nie dostosują do poziomu rywali. A czy ktoś zwrócił się o opinię do piłkarza holenderskiego? Tak, my. - Polonia niczym nas nie zaskoczyła. Na spokojnie rozegraliśmy to spotkanie. Prawdę mówiąc, nie mamy większych obaw przed rewanżem. Bardziej skupiamy się na rozpoczynających się rozgrywkach ligowych - to zdanie reprezentanta Finlandii w barwach NAC Bredy, Joonasa Kolkki, niech będzie puentą tych rozważań.