Juventus FC działał w niedzielny wieczór zgodnie z zasadami dotyczącymi każdego meczu. O godzinie 19 autokar z Andreą Pirlo i jego podopiecznymi przyjechał na stadion, następnie został opublikowany skład Bianconerich w mediach społecznościowych, a piłkarze postawili kroki na boisku.
Nie wiadomo, czy jedenastka Andrei Pirlo byłaby taka sama, gdyby faktycznie Juventus spodziewał się przyjazdu SSC Napoli i przystępował do hitu kolejki. Od soboty było jednak wiadomo, że drużyna z południa Italii nie przyleci na mecz z powodu wykrycia zakażeń koronawirusem u Piotra Zielińskiego oraz Eljifa Elmasa. "Sanepid" nie zezwolił na podróż do Turynu.
Juventus dochował formalności, żeby nie być zagrożonym obustronnym walkowerem. Zarządzająca rozgrywkami Lega Serie A nie odwołała meczu. Zgodnie z zasadami zaakceptowanymi przez kluby przed sezonem drużyna ma obowiązek przystąpić do spotkania w Serie A, jeżeli ma zdrowych 13 zawodników, w tym bramkarza. O przełożenie spotkania można wnioskować przy minimum 10 zakażeniach, a na razie w Napoli tylu nie ma.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Tomaszewski zachwycony nagrodami Lewandowskiego. "To jeden z najszczęśliwszych dni polskiego futbolu"
Sędziowie sprawdzili, czy siatki nie są dziurawe, czy nasiąknięte wodą boisko nadaje się do grania, ale były też oczywiście mniej typowe sceny. Piłkarze przechadzali się po stadionie z telefonami, radośnie rozmawiali ze sobą, a na stadionie grała muzyka. Z czasem sytuacja stała się odrobinę nużąca, a i operatorzy kamer oraz fotoreporterzy nie mieli już nic nowego do dokumentowania. Piłkarze schowali się do szatni.
Bianconeri mogli rozjechać się do domów po 21:30. O tej godzinie sędzia oficjalnie zakończył oczekiwanie na przyjazd zespołu gości.
Decyzja, czy Juventusowi zostanie przyznany walkower, czy zostanie wyznaczony inny termin hitu, należy do Serie A. Czasu na zastanowienie się jest sporo, ponieważ rozpoczyna się przerwa reprezentacyjna.
Czytaj także: Atalanta bezlitosna dla Lazio. W calcio bitwa na kanonady
Czytaj także: Inter Mediolan postrzelał Benevento Calcio. Kamil Glik i spółka dostali lanie