Szymon Mierzyński WP SportoweFakty: Po poprzednich, bardzo przeciętnych występach kadry, zwycięstwo 5:1 z Finlandią było miłym zaskoczeniem. Dla pana również?
Włodzimierz Lubański, były reprezentant Polski: Oceniając to spotkanie, trzeba jednak patrzeć na także na rywala. Mierzyliśmy się z rezerwami Finlandii. Wypadło to pozytywnie, nasi zawodnicy dobrze się poruszali, ale trudno tu mówić o przeciwniku, który zweryfikował ich wartość. Traktuję ten zespół z szacunkiem, lecz prawda jest taka, że wpadliśmy na sparingpartnera, z którym mogliśmy sobie poprawić wszystkie statystyki.
Jerzy Brzęczek posłał do gry dość eksperymentalny skład - taki, w którym pewnie już nie zagramy.
Nie wyobrażam sobie takiego kształtu wyjściowej jedenastki na jakieś ważne spotkanie. Jeśli jednak selekcjoner potraktował ten mecz jako szansę dla debiutantów, to wybrał dobry moment. Inna sprawa, że jak już wspominałem, Finowie nie sprawili, że poznaliśmy wartość naszych piłkarzy na arenie międzynarodowej.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Tomaszewski zachwycony nagrodami Lewandowskiego. "To jeden z najszczęśliwszych dni polskiego futbolu"
Najlepsze recenzje zebrali Michał Karbownik i Jakub Moder. W pana oczach także?
Dostali szansę i potrafili ją wykorzystać. Najlepszym piłkarzem na boisku był jednak Kamil Grosicki, czyli stary byk. Młodzi mieli możliwość zapoznać się z walką na poziomie reprezentacyjnym. Zobaczymy, jak wypadną na tle lepszych przeciwników.
A dostaną z nimi szansę? Wyobraża pan sobie podstawowy skład na mecz Ligi Narodów z Karbownikiem czy Moderem?
Na razie Jerzy Brzęczek sprawdził ich formę. Włosi są mocni, to już byłby bardzo poważny egzamin. Nie wiem, czy Karbownik albo Moder zagrają od 1. minuty, ale wydaje mi się, że selekcjoner nie podejmie takiego ryzyka. Wyjdziemy raczej w najmocniejszym zestawieniu - tym, które znamy z wcześniejszych spotkań.
Jaki sens mają więc takie eksperymenty? Co jakiś czas oglądamy mecz w nietypowym składzie, ale w potyczkach o stawkę ci zawodnicy i tak nie występują.
W pewnym momencie będziemy musieli ich wprowadzić. Najpierw będą zmiennikami, a z czasem uzupełnią podstawową jedenastkę. Myślę, że akurat towarzyski mecz z Finlandią był dobrym momentem, by się na coś takiego zdecydować. W Lidze Narodów będzie już zupełnie inaczej. To duże wyzwanie, poważny rywal i przeciwko niemu muszą zagrać najlepsi.
Włosi nie są zbyt pewni siebie. Uważają, że choć personalnie mają mocny zespół, to nie posiadają aż takiej gwiazdy jak Robert Lewandowski u nas. Da się u nich wyczuć respekt dla Polaków. Podziela pan takie podejście?
Szacunek dla przeciwnika jest zawsze. Poza tym okazuje się go, by w razie czego być przygotowanym na odniesienie się do porażki. Ja uważam Włochów za bardzo silną drużynę. Niedawno wygrała z Holandią. "Lewy" faktycznie jest najlepszym piłkarzem w Europie, ale mówienie o nim to raczej asekuracja. Włosi są faworytem, a naszym atutem może być własny stadion. Nie będzie na nim zbyt wiele kibiców, lecz to zawsze jakiś handicap.
Czyli powinniśmy być zadowoleni, jeśli unikniemy w niedzielę porażki?
Sam jestem ciekaw, jak wypadnie nasza reprezentacja. Na dziś ma jednak mniejszy potencjał niż najbliższy rywal.
Różnie się mówi o Lidze Narodów. UEFA stworzyła ją, by ograniczyć mecze towarzyskie, ale prestiż tych rozgrywek wciąż nie jest zbyt duży.
Gra na poziomie reprezentacyjnym jest ważna dla każdego i nie odważyłbym się powiedzieć, że takim meczom brakuje prestiżu. Oglądają je miliony ludzi i każdy zawodnik chce dobrze wypaść. Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś te rozgrywki zlekceważy.
Dość niespodziewanie tematem numer jeden wokół kadry była ostatnio książka "W grze" o Jerzym Brzęczku. Recenzje są bardzo krytyczne, wielu twierdzi, że autorka Małgorzata Domagalik doprowadziła do ośmieszenia selekcjonera.
Nie znam dokładnie tej książki, ale reakcja środowiska pokazuje, że ci, którzy ją wydali, osiągnęli cel, bo stała się popularna.
Pytanie czy o taką popularność chodziło. Co pan sądzi o porównaniach do Kazimierza Górskiego, o które pokusiła się Małgorzata Domagalik?
To bym najchętniej zostawił bez komentarza. Najpierw trzeba zdobyć trochę medali, potem można się porównywać do takiego trenera. Nie znam pani Domagalik, ale w tej kwestii poszła zdecydowanie zbyt daleko.
Moment na wydanie ten publikacji też wydaje się niefortunny. Jerzy Brzęczek jest na dorobku, a najważniejszy turniej życia dopiero przed nim.
Dokładnie tak. Selekcjonera reprezentacji możemy oceniać po dłuższym okresie pracy i przede wszystkim po osiągnięciach. Nie da się tego zrobić w trakcie drogi do większego celu. Awansował na mistrzostwa Europy, wykonał zadanie i za to zarówno jemu, jak i piłkarzom należą się oklaski. To jednak nie powód, by iść w kierunku porównań do Kazimierza Górskiego. Kompletnie bezsensowny zabieg.
Czytaj także:
Polska - Finlandia. Grzegorz Lato: Psychicznie kadra się podbuduje, ale rywal był bardzo słaby
Serie A: Arkadiusz Milik w fatalnej sytuacji. "Nie ma żadnych szans na grę, straci kilka miesięcy"