Maciej Skorża pojawił się w piątek na konferencji prasowej, która była jednocześnie, dopiero trzecim jego wystąpieniem publicznym od czasu porażki z Levadią Tallin i odpadnięcia z eliminacji Ligi Mistrzów. Najpierw w Tallinie, Skorża ograniczył się do krótkiego oświadczenia. Następnie wypowiedział się w Lubinie, przy okazji meczu o Superpuchar Polski, gdy jego przyszłość była nadal niepewna.
Teraz, gdy wiadomo już, że Skorża zachował pracę przy Reymonta, szkoleniowiec zabrał głos po raz trzeci. Były asystent selekcjonera reprezentacji Polski cieszy się, że został obdarzony sporym kredytem zaufania przez władze klubu. Skorża skupia się teraz na głównym celu Wisły w tym sezonie, jakim jest obrona mistrzowskiego tytułu.
Początkowo Skorża, oddał się do dyspozycji zarządu. Później jednak zdecydował się pozostać w klubie. Właściciel Białej Gwiazdy Bogusław Cupiał wezwał nawet w poniedziałek Skorżę do siedziby Tele-Foniki. Następnie Cupiał konsultował się także z radą drużyny oraz prezesem Markiem Wilczkiem. Efektem tych rozmów, było pozostawienie Skorży na stanowisku i przyznanie mu większych kompetencji transferowych niż dotychczas, kosztem ograniczenia ich dyrektorowi sportowemu, Jackowi Bednarzowi.
- Jeżeli chodzi o moje decyzje, to owszem, po meczu w Tallinie różne myśli chodziły mi po głowie. Nie pamiętam, kiedy zmieniłem decyzję. Wiele czynników na to się złożyło: i rozmowy z władzami, i z drużyną - opowiada Skorża, o tym, jakie było pokłosie przedwczesnego odpadnięcia Wisły z eliminacji do Ligi Mistrzów.
- Nie chciałem wyjść i trzasnąć drzwiami, zostawić pewne rzeczy nieuporządkowane. Chciałem podjąć rękawicę, powalczyć z Wisłą o obronę tytułu mistrzowskiego. Najważniejsze było jednak to, że dostałem od przełożonych możliwość podjęcia decyzji. Odczuwam to jako ogromny kredyt zaufania do mojej osoby - przyznaje.