To było pod wieloma względami przełomowe zgrupowanie reprezentacji Polski. Od niepamiętnych czasów kadra nie rozegrała trzech dobrych meczów z rzędu w tak krótkim czasie, nawet za czasów Adama Nawałki (chyba że liczyć występ na Euro 2016). Remis z faworyzowanymi Włochami (0:0), z którymi jako jedna z nielicznych drużyn za czasów Roberto Manciniego potrafiła zachować czyste konto, i dwa wysokie zwycięstwa z Finlandią (5:1) oraz Bośnią (3:0) dały Polsce pierwsze miejsce w grupie Ligi Narodów.
Ale może co ważniejsze, po raz pierwszy dały przekonanie, że reprezentacja pod wodzą Jerzego Brzęczka robi postępy, rozwija i formuje się z niej drużyna na turniej o znacznie szerszej kadrze niż ta, jaką do Francji zabrał Nawałka.
W jej grze wreszcie dało się dostrzec jakość i to momentami wręcz niebywałą - jak w meczu z Bośnią, gdzie serię świetnych podań z pierwszej piłki zakończyła artystyczna asysta Lewandowskiego do Linettego. Choć przy zasłużonych pochwałach nie wolno zapomnieć, że Polacy rozbili bardzo słabych, grających bez czołowych gwiazd Finów oraz Bośniaków, którzy przez większość spotkania grali w dziesiątkę i bez kontuzjowanego Miralema Pjanicia.
ZOBACZ WIDEO: Liga Narodów. Polska - Bośnia i Hercegowina. Szczere wyznanie Macieja Rybusa. "To nie byłoby fair"
Zarówno wyniki, jak i wreszcie ich styl, kompletnie zepchnęły w cień szyderstwa z książki Małgorzaty Domagalik o selekcjonerze. Brzęczek okazał się wielkim wygranym zgrupowania także dzięki swoim wyborom personalnym. Sadzając na ławce Grzegorza Krychowiaka po fatalnym występie z Włochami i kiepskiej zmianie, jaką pomocnik Lokomotiwu dał z Finlandią, udowodnił, że nie trzyma się kurczowo uznanych i zasłużonych nazwisk.
Nie bał się wstrząsnąć hierarchią w zespole i dał szansę młodym zawodnikom, ci zaś wykorzystali ją znakomicie. Jakub Moder, Kamil Jóźwiak czy Sebastian Walukiewicz stali się integralną częścią drużyny i pewniakami do wyjazdu na Euro (nawet jeśli debiut tego ostatniego wymusiło zawieszenie Jana Bednarka).
Co więcej, w meczu z Bośnią Brzęczek nie wahał się posadzić na ławce także Modera, mimo zauroczenia kibiców, naciskających na grę przyszłego zawodnika Brighton. Dzięki temu od pierwszych minut mógł wyjść Jacek Góralski, który po raz kolejny udowodnił przydatność dla kadry, w której wspina się na wyżyny, o jakie wielu go nie podejrzewało.
Pomocnik Kajratu Ałmaty znów zaprzeczył stereotypowi boiskowego killera, który potrafi tylko jechać na wślizgach, odebrać piłkę i podać do najbliższego kolegi. Tymczasem stworzył z Linettym kreatywny duet w środku pola, miał najwięcej kontaktów z piłką ze wszystkich zawodników na boisku (94), przy 88-procentowej celności podań (63 na 72). W tym trzy kluczowe i może mieć pretensje do Lewego, że jednej z nich kapitan kadry nie zamienił na asystę.
Przełomowy mecz zanotował także drugi bohater tego duetu, w którym - parafrazując słowa selekcjonera - jakby coś przeskoczyło po przebudzeniu. Linetty wreszcie zagrał w kadrze tak jak w Serie A, gdzie jeszcze w Sampdorii, a obecnie w Torino spełniał się zarówno w destrukcji, jak i ataku. I nie chodzi nawet o pierwszego od blisko 7 lat gola w kadrze (który pewnie obiegnie media świata ze względu na asystę Lewandowskiego). Linetty wreszcie zagrał na miarę swego wielkiego potencjału technicznego, o którym wiedzieliśmy i nie mogliśmy się doczekać odpalenia.
Nie wiem, czy w przypadku Mateusza Klicha można też mówić aż o przełomie, ale i on zagrał najlepszy mecz w kadrze od lat, a na pewno u Brzęczka. Głównie dlatego, że wreszcie zagrał na swojej pozycji, na jakiej z powodzeniem występuje w Leeds Utd u Marcelo Bielsy. Szkoda, że z powodu zawieszenia za kartki nie zagra w kolejnym meczu Ligi Narodów z Włochami.
Za plecami Lewandowskiego znów pewnie zobaczymy Piotra Zielińskiego, który kończy kwarantannę w Neapolu. A szkoda, bo można by przetestować wariant, w którym Klich zostaje za plecami Lewego, a Zieliński zostaje cofnięty do tyłu, tak jak gra w Napoli. Może wówczas i on odpaliłby wreszcie w kadrze. Uporczywe ustawianie go na "dziesiątce", gdzie w klubie nie gra, skończy się tak jak ustawianie Bartosza Bereszyńskiego na lewej obronie. Wystąpi tam, bo umie grać w piłkę, tylko po co?
Że Zieliński jest nadal potrzebny i niezbędny kadrze, nie ma żadnych wątpliwości. Tymczasem został uznany za największego przegranego zgrupowania. Wielu kibiców cieszyło się z jego nieobecności i postulowało, żeby potrwała ona permanentnie. Przypominając, że dobry wynik na Euro 2016 został osiągnięty bez niego.
Pomocnik Napoli jest na to zbyt dobrym piłkarzem. Głupotą byłoby rezygnować z niego na fali euforii, że czwórka zmienników wypadła tak dobrze. Po pierwsze mieli łatwiej przeciwko słabym Finom i rozbitym czerwoną kartką w 15. minucie Bośniakom, którzy do tego momentu spisywali się świetnie. Przede wszystkim jednak Brzęczek obsadził ich wreszcie we właściwej roli na właściwych pozycjach. To samo musi wreszcie spotkać Zielińskiego.
Na szczęście podobnie rozumuje selekcjoner, który twardo zadeklarował na konferencji po meczu: - Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mówił, że Zieliński miałby nie grać w reprezentacji. To dla mnie nie do zaakceptowania.
Dopominanie się, by kadra pożegnała się z Krychowiakiem i Zielińskim przypomina równie absurdalne głosy z czasów szczytowej formy Krzysztofa Piątka w Milanie, że powinien wypchnąć z pierwszego składu Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji miał akurat okres nieskuteczności w Bayernie Monachium, liczono mu minuty bez bramek.
Krychowiak przeżywa gorszy moment, dał fatalną zmianę z Finlandią, był najgorszy na boisku z Włochami (choć trzeba mu oddać, że zanotował najwięcej odbiorów) i zasłużenie nie wszedł z Bośnią. Zamiast kogokolwiek skreślać już na tym etapie tworzenia drużyny przed mistrzostwami, cieszmy się z konkurencji, jakiej wreszcie jesteśmy świadkami w kadrze.
Krychowiak wielokrotnie był w tej kadrze najlepszy, bardzo często niezbędny, niech udowodni to znów, ale niech ma do tego szansę! Skreślenie go z kadry w tym momencie, byłoby "zostawieniem rannego na polu walki". Na ile poznaliśmy Brzęczka, nie ulegnie i nie zrobi niczego pod publikę i nie poświęci Krychowiaka. I słusznie, bo Grzesiek w formie - wybrany do najlepszej "11" Euro 2016 - okaże się dla kadry bardzo przydatny.