Bartosz Ława: Trzeba czekać do następnych derbów i liczyć w końcu na przełamanie

Po przegranym spotkaniu derbowym w Gdańsku zadowolony z wyniku nie mógł być kapitan Arki Gdynia, Bartosz Ława. Pomocnik żółto-niebieskich przyznał, że gdańszczanie mają na nich patent.

Jak to bywa na meczach derbowych, zarówno na boisku, jak i na trybunach była gorąca atmosfera. - Derby, to derby. Nie zapanuje się nad tym wszystkim. Nie wiem, czy było spokojniej jak wcześniej, myślę że tak samo. Okrzyki się zdarzają nawet na swoich boiskach. Całe widowisko było jednak dobre, zarówno na trybunach, jak i na płycie stadionu - skomentował postawę kibiców Bartosz Ława.

Po zdobyciu bramki przez Arkę, tempo gry gdynian trochę słabło. - Byliśmy troszkę zszokowani, że prowadziliśmy, bo dawno nam się to nie zdarzało - powiedział pół żartem, pół serio kapitan Arki. - Tak na poważnie nie wiem czemu tak się stało. Wygrywaliśmy, mecz się ułożył bardzo dobrze i nie powinniśmy tracić takich bramek. Przy pierwszej bramce dla Lechii piłka odbiła się od mojej głowy, był rykoszet i Karolowi Piątkowi piłka spadła na siódmym metrze, przez co ją uderzył i wpadła do bramki. Drugi gol teoretycznie po czasie do szatni mógł podłamać - przyznał piłkarz z Gdyni.

Do zespołu Arki Gdynia przyszło przed sezonem wielu nowych zawodników. Może porażka była właśnie spowodowana brakiem zgrania zespołu? - Nie wiem, czy to kwestia zgrania zespołu. Jesteśmy zespołem Ekstraklasy i wydaje mi się, że nie można mówić o braku zgrania. Przede wszystkim nie można popełniać takich błędów. Gdy są sekundy do końca, to trzeba piłkę wybijać jak najdalej, a nie próbować ją rozgrywać. Nie możemy tracić takich bramek - powiedział samokrytyczny pomocnik Arki Gdynia.

Od początku drugiej połowy piłkarze Arki Gdynia nie mogli się pozbierać i pierwszą akcję na bramkę Lechii wyprowadzili dopiero po jakimś czasie. - Na drugą połowę wyszliśmy zestresowani, żeby nie stracić trzeciej bramki i aby nie było po meczu - przyznał Ława. Czekaliśmy 10-15 minut i staraliśmy się odrabiać te straty. Nie udało się to. Było jednak parę sytuacji. Mateusz Bąk wybronił niemożliwą sytuację przy strzale Ljubenova i skończyło się 2:1 - przypomniał kapitan Arki, który nie chciał ukrywać, że lokalny rywal żółto-niebieskich ma patent na Arkę. - Tak, co tu dużo mówić. Trzeci mecz, trzecia porażka - nie ma co komentować. Trzeba czekać do następnych derbów i liczyć w końcu na przełamanie - liczy Ława.

Źródło artykułu: