Trener nas motywuje, abyśmy grali ofensywną piłkę - rozmowa z Marcinem Kaczmarkiem, piłkarzem Lechii

Marcin Kaczmarek popisał się kilkoma ciekawymi zagraniami podczas piątkowych derbów Trójmiasta i pomógł Lechii Gdańsk pokonać Arkę Gdynia. Po spotkaniu wypowiedział się na łamach naszego portalu.

Michał Gałęzewski: Udało wam się wygrać mecz, ale nie możesz być chyba do końca zadowolony, bo mogłeś strzelić bramkę...

Marcin Kaczmarek: Miałem sytuację, po której powinno być 3:1 i byłby spokój. Mogliśmy grać lepiej piłką. Szkoda, że tego nie strzeliłem. W meczu była walka, było zaangażowanie i to przyniosło sukces.

Kilkakrotnie bardzo fajnie mieszałeś obrońców Arki...

- Niby tak, ale często to była o jedna kiwka za dużo. Jestem zły na siebie, bo mogłem wcześniej podejmować decyzje. Tak wyszło i trzeba grać dalej. Najważniejsze, że wygraliśmy pierwszy mecz. Teraz jedziemy na Cracovię, ponownie mecz będzie ciężki. Trzeba jednak walczyć na każdym boisku i zobaczymy jak to będzie.

Mecz z Arką nie wyglądał ani jak derby, ani jak inauguracja. Od początku graliście otwartą piłkę, w pierwszej połowie zarówno z jednej, jak i z drugiej strony padło po 8 strzałów. Było na co popatrzeć...

- Na pewno tak. Był to mecz na początek ligi, który był ciężki zarówno dla nas, jak i dla Arki. Ktoś musiał wygrać, ktoś musiał przegrać. Na szczęście wygraliśmy my i się z tego cieszymy.

Gdy w piątek straciliście pierwszą bramkę, to chyba musiało się w was trochę zagotować, bo nie tak sobie wyobrażaliście początek sezonu...

- Był taki czas, gdy straciliśmy pierwszą bramkę i do tego czasu graliśmy słabo, nie byliśmy agresywni, nie napieraliśmy na przeciwnika. Arka nas trochę zaskoczyła. Później, gdy strzeliliśmy pierwszą bramkę było wiadomo, że gramy więcej piłką, agresywnie i udało nam się zdobyć trzy punkty.

Takiej Lechii, jak w pierwszych 20 minutach drugiej połowy chyba wszyscy gdańszczanie by oczekiwali...

- Trener nas motywuje, abyśmy grali ofensywną piłkę, walczyli o nią, atakowali. My powiedzieliśmy sobie w szatni, że Arka musi, a my nie i graliśmy piłką. Były sytuacje z jednej i z drugiej strony, ale nie wpadło nic. Arka nie grała źle, ale to my trzymaliśmy się przy piłce i to przyniosło sukces.

W piątek dość dużo wnieśli nowi zawodnicy do gry Lechii. Spore ożywienie, trochę ładnych podań...

- Po to się robi transfery, żeby ktoś wzmocnił zespół. U nas to się udało. Trener Kafarski nie zrobił co prawda wielu transferów, ale są one pozytywne i to przynosi sukces.

Na meczu z Arką stadion był wypełniony po brzegi. Chyba aż chce się grać?

- To prawda. Jak się widzi 13 tysięcy ludzi na trybunach, to chce się grać w piłkę. Derby, to derby. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo.

W ubiegłym sezonie zapłaciliście frycowe. Teraz skład się zmienił minimalnie, a wy jesteście ze sobą bardziej zgrani.

- Graliśmy już rok z sobą. Nie jesteśmy już beniaminkiem, gramy jako bardziej doświadczony zespół, każdy już grał w tej lidze trochę spotkań i chłopaki uwierzyli w siebie. Po pierwszym meczu są trzy punkty. Zobaczymy co będzie dalej.

W momencie, w którym rozmawiamy (piątkowy wieczór, dop.red.) Lechia jest liderem. Które miejsce uda się zająć na koniec sezonu? Patrząc na terminarz można się dosyć długo utrzymać w czubie tabeli...

- (śmiech, dop.red.) Można powiedzieć, że jesteśmy liderami ale wiadomo, że w sobotę i niedzielę też są mecze. Będziemy obserwować rywali i czekamy na rezultaty kolejnych spotkań.

Uważasz, że wasze przygotowania do sezonu były dobre? Jesteście lepszymi zawodnikami, niż pod koniec ubiegłego sezonu?

- Mieliśmy dwa zgrupowania. W Gutowie pracowaliśmy bardzo ciężko, we Wronkach mieliśmy trochę taktyki i więcej sparingów. Jesteśmy dobrze przygotowani, jest szeroka kadra i na każdą pozycję jest po dwóch zawodników, przez co trener ma ból głowy, aby wybrać meczową osiemnastkę, lub jedenastkę. O to w piłce chodzi.

Kolejny mecz jest na wyjeździe z Cracovią. Gracie jednak w Sosnowcu. Czy gra na neutralnym boisku, to dla was jakiś plus?

- Nie patrzymy na to. Wiadomo jaka jest sytuacja w polskiej lidze. Parę drużyn gra na obcych stadionach. My gramy u siebie i to jest najważniejsze. Na każdy wyjazd jedziemy walczyć o punkty. Czy rywale grają w Sosnowcu, czy gdzie indziej, to ich problem. Na pewno będziemy się starali walczyć o punkty na wyjeździe.

Myślisz, że cały czas będziesz grał na pozycji skrzydłowego, czy może będziesz bardziej cofnięty?

- Mogę grać i na lewej i na prawej stronie. W sparingach grałem na obronie, gdyż lewym obrońcą był tylko Arek Mysona i nie było drugiego. On wszystkich spotkań nie zagra na tej pozycji i się zmienialiśmy. Wiadomo, że wolę być z przodu, ale taka była decyzja trenera i pograłem trochę na obronie i mi się to nawet spodobało. Gram teraz jednak na lewej pomocy, Arek na lewej obronie i jest ciekawie.

Komentarze (0)