Liga Narodów. Robert Lewandowski wbił szpilę selekcjonerowi. Nie był to pierwszy raz

Zachowanie Roberta Lewandowskiego po meczu z Włochami zostało odebrane jako krytyka Jerzego Brzęczka. Nie po raz w pierwszy w swojej karierze piłkarz Bayernu Monachium postanowił dać publiczny sygnał, że kadra nie zmierza w dobrym kierunku.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Robert Lewandowski i Jerzy Brzęczek Newspix / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Jerzy Brzęczek
Jego milczenie wyraziło więcej niż potok słów. Zachowanie Roberta Lewandowskiego po meczu z Włochami, gdy na pytanie o taktykę obraną przez Jerzego Brzęczka nie mówił nic przez osiem sekund, zostało odebrane jako publiczna manifestacja braku zaufania do selekcjonera reprezentacji Polski.

Kapitan kadry nie ukrywał złości po fatalnym występie Biało-Czerwonych i dał wyraźnie do zrozumienia, że drużyna narodowa nie zmierza w dobrym kierunku. Jeśli jeszcze niedawno atmosfera była dobra, to po spotkaniu w Reggio Emilia sięgnęła dna.

Nie brak też jednak głosów, że zachowanie i słowa Lewandowskiego są nadinterpretowane. Ostatnie lata kariery najlepszego polskiego napastnika dowodzą, że piłkarz Bayernu doskonale rozumie media i w jego wypowiedziach nie ma żadnego przypadku. Wiedzą o tym kibice Bayernu, wiedzą też fani reprezentacji Polski.

ZOBACZ WIDEO: Liga Narodów. 8 sekund ciszy Lewandowskiego. "Pewne słowa powinny paść między trenerem a drużyną"

Lewandowski nie po raz pierwszy zabrał też głos na temat selekcjonera.

Przykładów nie brakuje

- Trener miał dużo czasu, by nas przygotować do najważniejszej imprezy życia. Nie zrobił tego. Wydaje mi się, że na takiej imprezie powinniśmy mieć opracowane warianty na różne okoliczności. Nie mieliśmy. W przerwach nie było merytorycznej rozmowy. Sami ustalaliśmy, jak gramy i jak mamy zachowywać się na boisku. Trener nie milczał, niby coś mówił, ale może nie bardzo wiedział, co powiedzieć.

To była miazga. Po zakończeniu EURO 2012 Robert Lewandowski nie zostawił suchej nitki na Franciszku Smudzie, publicznie podważając jego trenerskie umiejętności. Przekaz był bowiem jasny - Smuda nie miał żadnego planu, nie przygotował drużyny na najważniejszą imprezę w historii polskiej piłki, a zawodnicy sami ustalali taktykę.

Musiało zaboleć.

- Żeby skutecznie grać dwójką napastników, trzeba sporo ćwiczyć, przygotowywać się. To spotkanie pokazało, które ustawienie bardziej pasuje naszej drużynie, ale od taktyki jest trener...

Waldemar Fornalik nie zdążył się jeszcze przyzwyczaić do miejsca po Smudzie, a już media pisały, że Lewandowski go krytykuje. Wprawdzie grający wówczas w Borussii Dortmund napastnik nie przepuścił żadnego ataku na nowego selekcjonera, ale po przegranym towarzyskim meczu z Estonią (0:1) miał już chyba dość przeciętniactwa.

Nie wiadomo, czy to przez tę wypowiedź, ale na początku swojej kadencji Fornalik myślał nawet... o rezygnacji z "Lewego", który nie miał dobrego wpływu na resztę drużyny i nie bronił się swoją postawą na boisku. Ostatecznie do tego nie doszło.

Po nieudanej przygodzie z kadrą obecnego trenera Piasta Gliwice, najgorętszy fotel w kraju zajął Adam Nawałka. Dziś może być wspominany z rozrzewnieniem przez kibiców a pewnie i samych piłkarzy. Nie brakowało trudnych momentów, zawodów (MŚ 2018), jednak koniec końców z pracy z kadrą Nawałka wyszedł na duży plus.

Podobnie jak Lewandowski, którego to właśnie ten selekcjoner wreszcie potrafił wykorzystać w biało-czerwonych barwach. To on zrobił go kapitanem reprezentacji, a Lewandowski zostawał królem strzelców eliminacji do dwóch wielkich turniejów z rzędu (EURO 2016 i MŚ 2018).

Ale gdy w fatalnym stylu odpadliśmy z tego ostatniego turnieju, Lewandowski nie miał oporów, by wytknąć błąd Nawałce, jak opisywane były jego słowa.

- Brakowało zagrań w ciemno, a to z kolei sprawiało, że nikt z nas nie czuł się swobodnie. Te zmiany były niepotrzebne, to był najgorszy czas na wprowadzanie ich do drużyny, która dobrze funkcjonowała - tak piłkarz ocenił w rozmowie z WP SportoweFakty zmiany w ustawieniu, które forował selekcjoner tuż przed imprezą.

Niemcy nie mogli uwierzyć

O tym, jak duża jest świadomość a zarazem ambicja Lewandowskiego, przekonali się także w Bayernie Monachium.

Polski napastnik, rozczarowany polityką transferową klubu, z którym miał grać o wygranie Ligi Mistrzów a odpadał z rozgrywek wczesną wiosną, odpalił bombę we wrześniu 2017 roku.

- Bayern musi coś przemyśleć i być bardziej kreatywnym, jeśli chce sprowadzać do Monachium światowej klasy piłkarzy. Jeśli chce się pozostać na szczycie, potrzeba piłkarzy z jakością. Bayern nigdy nie zapłacił za piłkarza więcej niż 40 mln euro. W międzynarodowym futbolu to kwota bardziej ze średniej półki - powiedział gazecie "Der Spiegel".

Słowa Polaka wywołały burzę w Niemczech. Trudno im było uwierzyć, że stroniący od kontrowersji piłkarz postanowił publicznie skrytykować tak wielki klub. Jedni krytykowali Polaka i zalecali mu skupienie się na boisku, jednak nie brakowało głosów, że jego wypowiedź wynika z ambicji i chęci wygrywania nie tylko w Bundeslidze.

Lewandowski wie, co robi

Kapitan reprezentacji Polski jest zbyt inteligentny, by nie wiedzieć, jak zostanie odebrane jego zachowanie z wywiadu dla TVP. Pewnie chciał dać sygnał, że jeśli coś się nie zmieni, z przyszłorocznego EURO kadra będzie wracać w takich samych nastrojach jak z Rosji.

Wybrał na to chyba ostatni moment. Już w marcu reprezentacja rozpocznie szalone, ściśnięte do zaledwie ośmiu miesięcy eliminacje do MŚ w 2022 roku, przedzielone mistrzostwami Europy. Czasu na jakiekolwiek zmiany, personalne czy w funkcjonowaniu drużyny, już nie będzie.

Były reprezentant Polski krytykuje Lewandowskiego. Czytaj więcej--->>>

Wielki klub chce polskiego piłkarza. Czytaj więcej--->>>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×