Dni Arkadiusza Milika w SSC Napoli są już policzone. Reprezentant Polski został odstawiony na boczny tor, co jest karą za to, że nie przedłużył wygasającego wraz z końcem sezonu kontraktu.
Być może Milikowi uda się opuścić Neapol już w trakcie zimowego okna transferowego. Chętnych na jego usługi nie brakuje. Głównie łączy się go z topowymi klubami w Serie A lub Premier League - w grze są m.in. Inter Mediolan i Tottenham Hotspur.
Okazuje się jednak, że nie tylko Włochy i Anglia to możliwe kierunki dla Arkadiusza Milika. Najnowszy scenariusz na możliwą przyszłość Polaka jest szokujący, bo w szranki z gigantami chce podobno stanąć Ajax Amsterdam.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: absurdalna sytuacja w polskiej lidze. Koszmarny babol sędziego!
"Ajax szuka nowego środkowego napastnika i rozważa możliwość fascynującego powrotu Arkadiusza Milika. Na ten transfer ma przygotowany budżet w wysokości 20 mln euro" - donosi areanapoli.it.
Włoscy dziennikarze dodają, że szefostwo Ajaksu jest zdeterminowane, by w styczniu sprowadzić czołowego napastnika z wielkim nazwiskiem. W ich plan wpisuje się właśnie Arkadiusz Milik.
Jeśli transfer doszedłby do skutku, dla Milika byłby to powrót do klubu z Amsterdamu, w którym grał w latach 2014-2016 (najpierw był wypożyczony, później Holendrzy zapłacili za niego Bayerowi Leverkusen 2,8 mln euro).
Dla Ajaksu rozegrał w sumie 75 meczów, notując w nich 47 bramek i 21 asyst. Jego skuteczna forma zaowocowała późniejszym transferem do SSC Napoli, które wyłożyło za polskiego snajpera 32 mln euro.
"Milik zostawił po sobie ślad w Amsterdamie, dlatego łatwo byłoby mu się tam odnaleźć. Klub zna na wylot, zostałby dobrze przyjęty przez trenera i kibiców. Grałby regularnie w drużynie, która wywyższa napastników i co roku bierze udział w pucharach. Ponadto niewiele klubów będzie mogło wydać na Milika taką sumę jak Ajax" - stwierdzają dziennikarze areanapoli.it.
Zobacz też:
Były reprezentant Włoch o Arkadiuszu Miliku: Nie musi opuszczać Serie A
Transfery. Jasne stanowisko włoskiego klubu ws. Arkadiusza Milika. "Nie potrzebujemy go"