- Teraz wyjdą na jaw różne tajne wyznania, które każdy będzie chciał zrealizować. To smutne, co się dzieje, ale przewidziałem to. Diego umarł w pokoju, we własnym łóżku, ale teraz wybuchnie wojna - zapowiada (za: "Corriere Dello Sport") Stefano Ceci.
Przyjaciel i menedżer zmarłego niedawno Diego Maradony informuje, że wciąż istnieją kontrakty, które będą miały wartość po śmierci legendarnego piłkarza. W grę mogą wchodzić ogromne sumy.
- Imię i urok mistrza nigdy nie straciły swojego uroku. Poinformuję prokuratora o umowach, o których wiem i których przestrzegałem - zaznacza.
ZOBACZ WIDEO: Roman Kosecki wspomina spotkania z Diego Maradoną. "Geniusz piłkarski"
Ceci podkreśla, że Maradona był już nieco zmęczony życiem. Wynika to m.in. z rodzinnego chaosu, który go na co dzień otaczał. Przez to nie umiał zaznać całkowitego spokoju. Cały czas coś go wyprowadzało z równowagi. Oskarża nawet rodzinę o to, że pozwolili Maradonie umrzeć w samotności.
- Niedawno Diego wysłał mi wideo: wyglądał jak świeca, która m zaraz zgasnąć. Jego sześćdziesiąt lat to właściwie sto dwadzieścia, wszystko robił swobodnie, a potem upadł z hukiem, jakby miał dość obserwowania tego, co się wokół niego dzieje - komentuje.
60-letni Diego zmarł nagle w środę, 25 listopada. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci była ostra niewydolność serca. W ten sposób odszedł jeden z najlepszych piłkarzy w historii futbolu.
Jego rodzina nie zamierzała zwlekać z pogrzebem. Dzień po śmierci legendarny piłkarz został pochowany na cmentarzu, który znajduje się na przedmieściach Buenos Aires. Media na bieżąco relacjonowały ostatnie pożegnanie "El Diego".
Zobacz też:
Diego Maradona nie żyje. "Od wielu lat flirtował ze śmiercią: narkotyki, alkohol, mafia"
Roman Kosecki o śmierci Diego Maradony: Był moim idolem. Powiedziałem mu to