To jest bardzo ubogi rok dla Krzysztofa Piątka. Zaczął go jeszcze w Milanie, ale tam zjawiło się bożyszcze kibiców - Zlatan Ibrahimović. Fani kłaniali się mu w pas, a Szwed namaścił Rafaela Leao. Piątek nie miał już czego szukać na San Siro. I wówczas pojawiła się oferta z Herthy Berlin, przeciętniaka Bundesligi z wielkimi planami. Miała być Liga Mistrzów, olbrzymie wzmocnienia i budowanie drużyny wokół rekordowego transferu, jakim był Krzysztof Piątek.
Juergen Klinsmann oczarował Polaka i jego sztab. Odchodzić z Milanu do Herthy to był krok wstecz. Wizerunkowy, piłkarski, ale jeden krok wstecz miał dać dwa kroki naprzód. Plany szybko jednak wzięły w łeb. Ledwie Piątek zadebiutował, a Klinsmann rzucił ręcznik i pożegnał się z Herthą, zostawiając wielki niesmak i chaos.
Labbadia, czyli Piątek miał trafić dobrze
Przyjście Bruno Labbadii dało powiew nadziei. To przecież były snajper, który preferuje ofensywny styl gry. U niego rozkwitali napastnicy, więc przed Piątkiem rysowała się ciekawa przyszłość. Ale Labbadia uznał, że lepszy niż rekordowy transfer klubu jest 35-letni weteran Vedad Ibisević, który za kilka tygodni pożegna się z Herthą.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fenomenalny gol w III lidze! Strzał piętką, z powietrza!
- Bośniak potrafi się utrzymać przy piłce tyłem do bramki, a właśnie tego wymaga od swoich napastników Labbadia. Strzela przy tym gole, to dodatkowy plus. Hertha jest teraz poukładaną drużyną, dlatego walka o miejsce w składzie będzie trudna. Życzę Piątkowi jak najlepiej, choć to, że przegrywa rywalizację z 35-letnim Ibiseviciem, powinno dawać do myślenia - ocenił wówczas w rozmowie z WP SportoweFakty Artur Wichniarek, były reprezentant Polski.
Ibisević, podobnie jak Ibrahimović, posadził Piątka na ławce. Polak w końcu dostał szansę, nawet potrafił strzelić trzy gole w czterech meczach, ale później zablokował się na długie pięć miesięcy.
4,5 mln euro za gola
Labbadia w swoich wypowiedziach też się gubił. Raz krytykował Piątka, drugim razem chwalił go. Najpierw wypominał mu, że jest nieskuteczny, żeby później podkreślić, jak wiele robi dla zespołu.
- Bardzo dużo biega i pomaga kolegom na boisku. Statystyki ma bardzo dobre. Można zatem powiedzieć, że Krzysztof pracuje niezwykle ciężko - także poza polem karnym - oznajmił w rozmowie z "Bildem".
Na początku sezonu Labbadia postawił na Piątka w dwóch pierwszych meczach Bundesligi. Polak zagrał jednak bardzo słabo i wrócił na ławkę rezerwowych. Kupiony latem Jhon Cordoba okazał się o niebo lepszym piłkarzem. Szybko złapał zrozumienie z drużyną, pojawiły się gole, asysta. Potrafił przetrzymać piłkę, zastawić się, dobrze odegrać. Robił to, czego nie potrafił Piątek.
Jednak 7 listopada Kolumbijczyk doznał kontuzji w meczu z Augsburgiem. Piątek wszedł, miał asystę, strzelił gola, a po spotkaniu okazało się, że Cordoba w tym roku już nie zagra.
Przed Piątkiem otworzyła się wielka szansa. To miał być kluczowy czas, ale wypadł tak blado z Borussią Dortmund i Bayerem Leverkusen, że zaczęto zastanawiać się, kto może zagrać za Piątka. Polak nie oddał nawet strzału. W całym sezonie ledwie trzykrotnie uderzył w światło bramki, a mówimy o środkowym napastniku, którego podstawowym zadaniem jest zdobywanie goli.
W 31 klubowych meczach w 2020 roku strzelił ledwie siedem bramek (jedną dla Milanu, sześć dla Herthy), z czego dwie z rzutów karnych. Na razie Herthę jeden gol Piątka kosztował 4,5 mln euro (Hertha zapłaciła za niego 27 mln euro). W piątek Hertha zagra w derbach Berlina z Unionem. Początek o godz. 20:30.
Zobacz także: Bundesliga: Krzysztof Piątek w meczu "na zero". Hertha zatrzymała Bayer 04 Leverkusen
Zobacz także: Mariusz Piekarski: Michał Karbownik jest stworzony do Premier League [WYWIAD]