Mariusz Piekarski: Michał Karbownik jest stworzony do Premier League [WYWIAD]

PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Michał Karbownik
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Michał Karbownik

- Dlaczego zachód nie szuka piłkarzy w Ekstraklasie? Ponieważ nasi zawodnicy nie są zweryfikowani w pucharach - mówi Mariusz Piekarski, były reprezentant Polski, obecnie jeden z największych polskich agentów piłkarskich.

To pytanie, które wraca od lat. Dlaczego polscy piłkarze nie są tak pożądanym towarem na rynku transferowym? Długo czekaliśmy na piłkarza z PKO Ekstraklasy, który wyjedzie do zachodniego klubu za 10 milionów euro. Został nim Jakub Moder z Lecha Poznań. Choć jeszcze rok temu wielu kibiców i dziennikarzy było gotowych zakładać się o to, że magiczną barierę złamie Michał Karbownik z Legii Warszawa. Dlaczego tak się nie stało? O tym opowiada jego agent. Z Mariuszem Piekarskim rozmawiamy też o jego pomysłach w Legii Warszawa - Stanisławie Czerczesowie i Czesławie Michniewiczu.

Marek Wawrzynowski, WP WportoweFakty: Pierwszym zawodnikiem za 10 milionów euro miał być Michał Karbownik. Nie został. Jest pan, jako jego agent, rozczarowany?

Mariusz Piekarski: Nie, zmieniły się okoliczności, COVID zmienił rynek transferowy. Był ostatni dzień okna transferowego i nie było możliwości wybrzydzania. Legia na pewno układała budżet pod Ligę Europy, do której nie udało się zakwalifikować. Z kolei Brighton pokazał, że ma plany co do Michała, więc zawodnik zmienił klub. Wreszcie...

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: potężny strzał, odrobina szczęścia i... fantastyczny gol. Palce lizać!

Co pan ma na myśli?

Myślę, że ten transfer i ciągłe pytania o to, czy będzie najdroższym polskim piłkarzem trochę mu ciążyły. Teraz ma to już z głowy i może się skoncentrować na grze. Zresztą bardzo dobrze mu to wychodzi.

Przejdzie do Brighton już zimą czy zostanie do końca sezonu w Legii?

Wszystko wyjaśni się do końca rundy, decyzja należy do Anglików.

Karbownik przebił się do Legii, grając na lewej obronie, ale pan upierał się, że powinien wrócić do środka pomocy, na swoją starą pozycję z czasów juniorskich.

Oczywiście. Dobrze, że wszedł do drużyny i grał tam, ale w dłuższej perspektywie lewa obrona nie jest dla niego rozwojowa. Żaden dobry klub nie kupi prawonożnego lewego obrońcy. Więc na start "OK", pograł, ale jego pozycje to prawa obrona lub wahadło albo ósemka. Ta pozycja pewnie zostanie sprecyzowana w Brighton. Obecnie w Legii gra w środku pola i pokazuje, że bardzo dobrze się do tej roli nadaje. Nadaje dynamiki akcjom, co przecież wcześniej nie było takie oczywiste. Jest świetny w pressingu, szybko doskakuje do rywala, odbiera piłki.

Czy to jednak piłkarz do Anglii, gdzie cenieni są piłkarze silni?

Bez przesady, wszystko się zmienia, Anglia również. Trenerzy z kontynentu szukają innej gry, chcą zawodników szybkich, technicznych. Gra toczy się od pola karnego do pola karnego, obrona i atak, wszystko na bardzo dużej intensywności. Świat piłki się zmienił, dziś zawodnik musi być mobilny, szybki. Jak jesteś wolny, to pewnego progu nie przeskoczysz, chyba, że jesteś geniuszem jak Pirlo. Michał jest stworzony do takiej gry, więc nie obawiam się o niego. Zresztą zwykle widzę zawodnika i mogę powiedzieć ze sporą dokładnością, co osiągnie, u Michała nie potrafię. Nie wiem, gdzie jest jego sufit, bo on się bardzo rozwija. A proszę zauważyć, że z powodu koronawirusa stracił jakieś 300 minut grania. Trochę szkoda, ale nadrobi. Dziś widać, że cały czas coś wnosi, daje drużynie, w meczu z Piastem po akcji jego i Mladenovicia padła pierwsza bramka, miał też dwa dobre strzały. Nigdy nie statystuje. Jestem przekonany, że Brighton dobrze na nim zarobi. Zresztą na Moderze podobnie.

Właśnie Jakub Moder został pierwszym polskim piłkarzem, który poszedł z Ekstraklasy za 10 milionów euro.

Taki zawodnik jest pożądany na rynku. "Szóstka", techniczny, do tego strzela bramki. Wcale mnie ta kwota nie dziwiła.

A czy możliwe, że w najbliższej przyszłości polscy piłkarze będą regularnie wyjeżdżali za takie kwoty na Zachód?

Myślę, że może się to incydentalnie zdarzać. Obecnie najbardziej pożądany wydaje się Kamiński z Lecha. Zresztą w ogóle młodzi zawodnicy z Lecha to teraz najlepszy "towar na rynku", więc jeśli szukać rekordów to raczej w Poznaniu.

Na razie jakoś ten polski piłkarz nie jest specjalnie pożądany za granicą, a jak idzie to za znacznie mniejsze kwoty.

Tak, ponieważ nasi piłkarze nie są zweryfikowani w Europie. Oczywiście polska trójka w Borussii Dortmund spowodowała, że zachodni skauci zaczęli przychylniej patrzeć na naszych piłkarzy. Okazało się, że można tu znaleźć dobrego i niedrogiego piłkarza.

Nasze kluby pewnie wolałyby dobrego i drogiego.

Muszą więc grać w pucharach. Zawodnik, który nie jest zweryfikowany w pucharach czy w kadrze, nie zostanie drogo sprzedany. A proszę zauważyć, że w ostatnich latach mało kto z ligi wszedł do kadry, pokazał się tam i został sprzedany. Raczej zawodnicy w kadrze grają już po transferze.

W ogóle poza tą ścieżką włoską duże kluby rzadko decydują się na polskich zawodników. Np. Sebastian Szymański uchodził za jeden z największych talentów, a wybrał kierunek wschodni.


Owszem, ale to też sensowny kierunek. Akurat wtedy nie byłem jego agentem, ale pomogłem w transferze. Sebastian poszedł do Rosji za 5,5 miliona euro, dziś pograł tam i jest wart dwa razy tyle. I już są w jego sprawie zapytania.

W końcu ma liczby. W Legii i pierwszym sezonie w Dynamie trochę tego brakowało.

To młody zawodnik, więc musi się ustabilizować. U nas często brakuje cierpliwości, tak było w przypadku Sebastiana i też Michała. Młodzi piłkarze mają wahania formy i trzeba to po prostu przyjąć.

Skoro wróciliśmy do Karbownika, to dopiero Czesław Michniewicz przestawił go na środek pomocy. A więc trener, którego pan "przyprowadził" do klubu.

Trenera Michniewicza zawsze bardzo ceniłem. Rozmawiam z ludźmi, wyrażam swoją opinię, na pewno zawsze go polecam. A czy ktoś skorzysta z moich rad to już jego sprawa.

Wcześniej na tej samej zasadzie wprowadził pan Stanisława Czerczesowa do Legii?

A skąd to pytanie?

Widziałem, że były prezes Legii Bogusław Leśnodorski niekoniecznie chce to przyznać. Tak wynika z jego wpisów na Twittterze.

Szkoda w ogóle słów. W 2006 roku pomagałem sprowadzić do Warszawy Rogera i Edsona. Gdy Legia zdobyła tytuł mistrzowski, powiedziałem do właściciela klubu, Mariusza Waltera: "Gratuluję tytułu". A on odpowiedział: "To też pańska zasługa, również gratuluję i dziękuję". Klasa, prawda? Czasem to warte więcej niż pieniądze.

A wracając do Czerczesowa. Na konferencji powitalnej Rosjanina na pytanie, skąd pomysł sprowadzenia trenera padło wiele pięknych zdań, ale pańskiego nazwiska nie wspomniano.

Chciałem pomóc Stasiowi i Legii. Pomysł był mój, wykonanie moje, negocjacje też prowadziłem. Zrobiłem to za darmo. Podobnie było z transferem Adama Hlouska. Szukali długo lewego obrońcy, więc go znalazłem, poleciłem Radkowi Kucharskiemu Hlouska. Spodobał się, więc skontaktowałem z agentem. Zrobiłem to pro bono.

Bez prowizji?

Bez. Od siebie dorzuciłem Jędrzejczyka i namówiłem do transferu Borysiuka. Nie oczekuję wielkiej wdzięczności, ale nie wiem, po co to podważać.

Michniewicz jest podobny do Czerczesowa?

Pod wieloma względami tak. Obaj są byłymi bramkarzami, obaj są dość masywni... ale przede wszystkim obaj inteligentni i niezwykle pracowici, angażują się na 100 procent w pracę. Dlatego myślę, że zatrudnienie Michniewicza to jest bardzo dobry ruch Legii.

W poprzednich latach Legia zatrudniała raczej trenera na dorobku, wiele osób uczyło się zawodu przy Łazienkowskiej.

Trochę mnie to dziwiło, nie ukrywam. Moim zdaniem bycie legionistą to za mało, by prowadzić zespół. Legionistami są kibice, którzy zostawiają pieniądze na stadionie, czasem nawet zaniedbują rodziny dla klubu, są z nim zawsze. Może właściciel jest legionistą, bo wykłada swoje pieniądze, żeby klub mógł egzystować. A reszta? Trenerzy? Piłkarze? To są pracownicy, zawodowcy. W Legii powinni pracować najlepsi.

A tak zwane DNA? Mam wrażenie, że Lech czy Legia przez lata szukały swojego Guardioli, ewentualnie Zidane’a.

Cecha dobrego trenera to nie słuszne DNA. Dobry trener musi być mądry taktycznie, musi właściwie oceniać potencjał zawodnika a także być świetnym psychologiem. Czyli takim gościem, który dociera do zawodników i za którego zawodnicy pójdą rozlewać krew. Za Czerczesowa byli gotowi "umierać", nawet rezerwowi. I Michniewicz też ma te cechy. Obaj słuchają ludzi.

Rozumiem, ale pan jest agentem i przepraszam, jeśli to źle zabrzmi, ale nie mówi pewnych rzeczy bezinteresownie.

Agent czy skaut to ludzie, którzy koncentrują się na konkretnym zawodniku. Trener widzi całość, ale może nie aż tak szczegółowo. Na pewno nie zaszkodzi wysłuchać i zastanowić się. Mądrzy ludzie słuchają innych, chcą poznać spojrzenie z innej perspektywy. Ostatecznie i tak trener decyduje.

ZOBACZ Peter Hyballa trenerem Wisły Kraków

ZOBACZ ESPN: Lewandowski najlepszy na świecie

Źródło artykułu: