[b]
Czuje się pan wrogiem numer jeden polskich kibiców? Można odnieść wrażenie, że wszystko, co złe w reprezentacji jest winą jednej osoby: pana.[/b]
Jerzy Brzęczek, selekcjoner reprezentacji Polski: Spotkania z kibicami są najwspanialsze. Wiele razy natknąłem się na naszych fanów w trakcie podróży. "Super praca, oby tak dalej. Pan się nie przejmuje krytyką" - słyszałem najczęściej. Jestem selekcjonerem, presja wokół mnie zawsze będzie większa. Jestem przygotowany na krytykę. Szkoda jednak, że moi najbliżsi cierpią czytając różne rzeczy na mój temat. Nie zawsze prawdę, często ośmieszające mnie treści. Wiem, że to bardzo przeżywają. Uważam, że należy mi się szacunek. Trzymam się podstawowych kwestii, czyli realizacji zadań. Będę o tym przypominał, bo często pozytywne rzeczy są przykrywane negatywnymi. Ja swoje cele zrealizowałem.
Po listopadowych meczach reprezentacji spotkał się pan ze Zbigniewem Bońkiem na podsumowanie ostatniego okresu kadry. Jaka była ocena prezesa PZPN?
Prezes ma zawsze obiektywne spojrzenie, patrząc na to, co osiągnęliśmy. Czyli utrzymanie się w dywizji A Ligi Narodów. Nie ze wszystkich meczów byliśmy zadowoleni, ale przygotowujemy się do eliminacji mistrzostw świata 2022. Kolejny cel w kontekście całego roku to oczywiście awans na mundial, co nie będzie łatwym zadaniem. Drugim etapem są mistrzostwa Europy, które odbędą się latem 2021 r.
A czy na jakiś aspekt prezes zwrócił szczególną uwagę? Co na przykład musimy pan poprawić?
Zawsze można coś poprawić. Rozmawiamy na temat rozwoju, mając też świadomość, że pod względem potencjału nie jesteśmy na etapie Hiszpanów i Włochów. Żeby walczyć z takimi drużynami musimy być w stu procentach przygotowani fizycznie i maksymalnie zaangażowani w mecz. Do tego każdy z zawodników powinien prezentować optymalną formę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski ma groźnego rywala. Popis piłkarza Bayernu
Wie pan już, co zrobić, czego uniknąć, by nie powtórzyć w przyszłości takiego meczu jak z Włochami w Lidze Narodów przegranego 0:2?
Czasem trudno przewidzieć pewne kwestie. Pokazuje to na przykład porażka Niemców z Hiszpanią w Lidze Narodów 0:6. Nie wyobrażam sobie, że trener Joachim Loew nie przygotował się taktycznie na to spotkanie. Nie wiedział jak zagrać? Inter Mediolan również nie wyszedł z grupy w Lidze Mistrzów. To cały urok piłki.
Styl gry naszej kadry to ciągle plac budowy, czy już bardziej wykończeniówka i zaraz wejdą meble?
Każdy z nas ma marzenia związane z domem, mieszkaniem. Zaczynamy od planu, projektu. Budujemy fundamenty. Chcemy, by były jak najsilniejsze. Następnie stawiamy ściany, dach. Czasem okazuje się, że ściany nie stoją w dobrym miejscu i trzeba je zburzyć. I musimy postawić coś nowego. Na końcu zostają meble, dopieszczanie. Żeby czuć się w domu dobrze.
Nie chcę mówić, że jesteśmy w ostatnim etapie, tym bardziej przy wielu zmiennych w piłce. Zmiany cały czas będą. Z obecnego stylu nie jestem do końca zadowolony, będziemy nad nim pracować. Nie uważam jednak, że między nami a światową czołówką, jest jakaś kolosalna różnica. Są to niuanse. Często też decyduje szczęście. W meczu z Niemcami, który kadra Adama Nawałki wygrała 2:0, rywale mieli dużo szans, świetnie bronił Wojtek Szczęsny. A my swoje wykorzystaliśmy, mając też dużo szczęścia.
Prowadzi pan kadrę od 2,5 roku. Miał pan choć przez chwilę poczucie, że dostał pracę nieadekwatną do swoich kompetencji?
Nigdy.
Nigdy?
Popełniam błędy, jasna sprawa. Ale widzę, że drużyna się rozwija. Gdyby jednak posłuchać wypowiedzi poszczególnych zawodników, którzy mówią na temat mojej pracy, to odpowiedź byłaby jasna. Dlaczego nie przytaczamy słów Kamila Glika po meczu z Holandią w Chorzowie? Dlaczego nie mówimy o wypowiedziach Wojtka Szczęsnego, Łukasza Fabiańskiego i wszystkich pozostałych zawodników, którzy poruszają pewne kwestie? Mateusz Borek powiedział, że ma bardzo dobre kontakty z wieloma zawodnikami kadry i oni mówią mu, że trener ma bardzo dużą wiedzę taktyczną.
A jak pan odbiera milczenie Roberta Lewandowskiego?
Te wszystkie interpretacje to napędzanie negatywnego klimatu, a już komentarze po naszej rozmowie z meczu z Holandią w Chorzowie były absurdalne.
Ale nie mówmy o tym absurdzie. Wróćmy do wywiadu Lewandowskiego.
Przedyskutowaliśmy z Robertem tę kwestię. Temat jest zamknięty. Obaj chcemy sukcesów reprezentacji. Widziałem nastawienie Roberta przed meczem z Włochami, był bardzo zmotywowany. Mieliśmy za sobą udane zgrupowanie w październiku, pojawiła się szansa nawet wygrania grupy w Lidze Narodów. Stąd może frustracja była większa niż zwykle po katastrofalnym meczu w naszym wykonaniu.
Czyli nie potraktował pan zachowania Lewandowskiego jak sygnału ostrzegawczego?
Absolutnie nie. Wiem od środka, jak funkcjonuje ta kadra i jaki jest w niej klimat. Jeśli przegrywasz mecze, zawsze będą pojawiać się sytuacje stresowe i krytyczne. One również są potrzebne, bo pewne rzeczy można było wyjaśnić i wyczyścić. Odkąd jestem selekcjonerem, mieliśmy wiele bardzo trudnych momentów. Byłem zwalniany już przed meczem w Portugalii w pierwszej edycji Ligi Narodów. W takich momentach drużyna zawsze pokazywała charakter. Nie zrobiłaby tego nigdy, gdyby nie było między nami wzajemnego szacunku.
Miał pan przygotować drużynę na czerwiec 2020 i Euro, a dalej mówi pan, że "potrzebuje czasu".
Bo budowa drużyny to ciągłe zmiany, a na wiele zmian nie ma się wpływu. Może okazałoby się, że gralibyśmy wspaniałą piłkę i realizowali nasze cele w mistrzostwach Europy? W mojej ocenie zagraliśmy jeden fatalny mecz i jest to spotkanie we Włoszech.
A z Holandią w Amsterdamie?
Zagraliśmy inaczej niż było widać, ale musiałbym pokazać na analizie, co dokładnie mam na myśli.
Jakie są pana relacje z Robertem Lewandowskim? W swojej biografii "W grze" pisał pan, że na początku Lewandowski był nieufny i sprawdzał pana.
Nasze relacje nie są dobre, tylko bardzo dobre. W piłce są emocje, stres. Wiemy jaką pozycję ma Robert. Ja też byłem kapitanem reprezentacji i również dyskutowałem z trenerami, na różne tematy. Robert potrafił też skrytykować władze Bayernu Monachium, a ci ludzie dalej funkcjonują w klubie, a Bayern wygrywa. Nie doszukujmy się podważania mojego autorytetu. Szanujemy się z Robertem.
Co by się musiało stać, żeby na Euro 2020 pojechał Kuba Błaszczykowski?
Kubie doskwiera wiele kontuzji, nie było go z nami od roku. Widzimy po liczbach, jak wygląda jego sytuacja. Jeżeli mówimy o powołaniu dla Kuby, musiałby najpierw wrócić do formy, jaką prezentował podczas mistrzostw Europy we Francji cztery lata temu.
Może pojedzie na turniej w innej roli, na przykład członka sztabu szkoleniowego?
Jest to jakaś opcja, podobnie w kwestii Łukasza Piszczka. Na razie mogę powiedzieć tyle, że dopóki obaj zawodnicy będą grali w klubach, takie rozwiązanie raczej nie wchodzi w grę. Zobaczymy bliżej turnieju.
Z pana sztabu odchodzi psycholog Damian Salwin. Dlaczego?
Wykonał niesamowitą pracę. Stworzył się wokół niego nieciekawy klimat, zarzucano mu wiele rzeczy i musieliśmy podjąć taką decyzję. Na każdym zgrupowaniu współpracowało z nim około dziesięciu zawodników. Wiem, że dalej będą to robić, ja zresztą też.
Co jeżeli chodzi o Łukasza Piszczka? Dołączy do pana sztabu?
Rozmawialiśmy o tym z Łukaszem już rok temu, luźno. Jestem zdziwiony, że dopiero teraz to wyszło. "Piszczu" był na wielkich turniejach, ma ogromną wiedzę taktyczną i doświadczenie, które powinno zostać wykorzystane. Pytanie tylko, kiedy. Zobaczymy, czy uda się już na Euro.
Ma pan jakiś konkretny cel na Euro 2020?
Rozegrać więcej niż trzy spotkania, ale nie chcę niczego obiecywać.
Co pan zrobi z Kamilem Grosickim i Arkadiuszem Milikiem jeżeli nie będą grali w swoich klubach do końca sezonu?
Będą mieli wtedy dużo mniejsze szanse wyjechania na turniej. Ale spokojnie, wszystko dzieje się dynamicznie. Mamy trudne czasy przez koronawirusa, intensywność meczów jest duża, przytrafiają się częste kontuzje. Dlatego też rotuję składem, by sprawdzić jak największą grupę piłkarzy w większym wymiarze czasowym.
Zamknął pan już selekcję?
Będziemy poruszali się w kręgu zawodników, którzy byli z nami do tej pory. Do tej grupy dodałbym jeszcze Krystiana Bielika wracającego po kontuzji, Przemka Frankowskiego z Chicago Fire i Kubę Kamińskiego, który miał ostatnio uraz. No chyba, że na wiosnę ktoś wyskoczy z formą. Nie zamykamy drzwi do kadry.
Wie pan już, kto będzie pierwszym bramkarzem kadry?
Tak, ale najpierw przekażę to zawodnikom. Będę chciał, żeby ten, który rozpocznie kwalifikacje do mistrzostw świata w marcu, był też numerem jeden na Euro.
Poznaliśmy grupę eliminacyjną na mundial w Katarze w 2022 roku. Co pan sądzi o rywalach? Zagramy z Anglią, Węgrami, Albanią, San Marino i Andorą.
Oprócz mocnej Anglii są też inne zespoły. Postęp Węgrów jest niesamowity w ostatnim czasie. Albania ma wielu graczy z Serie A, też jest mocna. Nie wiem, czy poprzednie kwalifikacje do Euro 2020 faktycznie wygrałaby teściowa Wojtka Kowalczyka, jak mówił, ale nasza grupa też nie była łatwa. A mimo to ją wygraliśmy.
Zaczynamy od wyjazdowych spotkań z Węgrami i Anglią. To dobry terminarz?
Nie jest łatwy, możemy porównać go do eliminacji Euro, zaczynaliśmy wtedy od meczu w Wiedniu. Liczę na podobny start.
Miał pan wiele trudnych momentów przez te 2,5 roku. Rozważał pan dymisję podczas swojej kadencji?
Ani razu o tym nie myślałem. Gdybym nie realizował celów i wiedział, że wykonuję złą pracę, to na pewno bym to zrobił, bo byłoby mi szkoda tej reprezentacji.
rozmawiał i notował Mateusz Skwierawski
Maciej Żurawski: Xavi nie mógł uwierzyć, gdzie gramy. Zastanawiałem się, czy Real Madryt też się z nas śmieje
El. MŚ 2022: Marek Koźmiński: Cel? Pierwsze miejsce