Sport to zdrowie, owszem. Ale sport trzeba uprawiać z głową. W wielu krajach najmłodsi piłkarze mają zakaz gry głową. Jest to związane z tzw. mikrowstrząsami, które z czasem mogą doprowadzić do poważnych chorób układu nerwowego.
Co chwila pojawiają się nowe doniesienia na temat poważnych problemów neurologicznych zawodników oraz byłych zawodników. Zmarły niedawno Bobby Charlton cierpiał na demencję. To problem, który dotyczył 5 zawodników z podstawowej jedenastki mistrzów świata z 1966 roku. Zresztą brat lidera Anglików, Jackie, również cierpiał na demencję.
Tymczasem w angielskim społeczeństwie odsetek ludzi mających demencję to 0,06 procent. Oczywiście, wzrasta wraz z wiekiem, gdyż jest to choroba osób po 65. roku życia, ale wciąż nawet nie zbliża się do 45 procent, jak to miało miejsce w przypadku angielskich zawodników.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wolej-poezja! Prześliczny gol piłkarki FC Barcelona
Badania zmieniły przepisy
W piłce nożnej urazy głowy to nic nowego. Pytanie, dokąd doprowadzą młodych zawodników. Wstrząśnienia mózgu to 2-3 procent wszystkich kontuzji.
W październiku 2019 roku uniwersytet w Glasgow przeprowadził badania na temat przyczyn śmierci byłych zawodników futbolu profesjonalnego. Przebadano przypadki 7600 byłych piłkarzy oraz 23 tysięcy innych osób, niezwiązanych ze sportem.
Według badań w przypadku piłkarzy aż 3,5 razy więcej zgonów było spowodowanych chorobami neurodegeneracyjnymi, a więc wynikającymi z uszkodzeń neurologicznych. Piłkarze mieli pięć razy większe prawdopodobieństwo wystąpienia choroby Alzheimera, cztery razy większe prawdopodobieństwo wystąpienia chorób neuronu ruchowego, np. ALS, na którą zmarł obiecujący polski piłkarz Krzysztof Nowak. W końcu dwa razy większe prawdopodobieństwo zachorowania na chorobę Parkinsona.
Badania wymogły wprowadzenie nowych przepisów w Szkocji, Anglii i Irlandii Północnej. Dzieci do 11. roku życia mogą grać głową jedynie w meczach. Ćwiczenia gry głową są zabronione.
Wcześniej podobne badania prowadzono w innych krajach. Np. w Norwegii przebadano zawodników najwyższych klas rozgrywkach i okazało się, że aż 69 procent miało nieprawidłowe wzorce elektroencefalografu (EEG). To dwukrotnie więcej niż u zwykłych ludzi. U emerytowanych piłkarzy stwierdzono też wiele uszkodzeń mózgu, jak zredukowaną korę mózgową czy zwiększony rozmiar bocznej komory.
W USA jest to ważny temat od lat. Obliczono m.in. że obrońcy i napastnicy mają znacznie większe problemy neurologiczne niż bramkarze i pomocnicy. A więc formacje, gdzie więcej gra się głową, są bardziej narażone na problemy z koncentracją, zaniki pamięci, bóle głowy (trwające od kilku sekund do kilku dni).
Już pod koniec lat 90. grupa naukowców amerykańskich publikowała badania, że piłkarze amatorzy ponoszą większe ryzyko problemów z pamięcią i koncentracją, niż ma to miejsce w przypadku osób uprawiających inne sporty. Jako przyczynę jednoznacznie wskazywano uderzenia głową.
W Polsce na razie trudno o badania na ten temat. W PZPN również nie ma jeszcze rozmów na ten temat.
Niepokojące objawy demencji
Zresztą sprawa nie jest jednoznaczna. Znaczna część naukowców uważa, że nie ma przesłanek, by twierdzić, że to uderzanie głową powoduje tzw. mikrowstrząsy. Powodem mogą być po prostu zderzenia. Na przykład w 2002 roku dr Donald Kirkendall zauważył, że samo uderzenie głową u dzieci nie powinno powodować wstrząsów, ponieważ piłka w meczach najmłodszych nigdy nie jest uderzona z wystarczającą siłą. Wstrząsy są powodowane, gdy piłka trafi dziecko nieprzygotowane do uderzenia (z boku, z tyłu), lub gdy dziecko, próbując główkować, nie trafi w piłkę tylko w głowę przeciwnika.
Z czasem okazało się, że badania dr Kirkendalla nie przekonały Amerykanów, dlatego od kilku lat w USA jest zakaz gry głową do 11. roku życia, również podczas meczów.
Przykładowo kilka lat temu w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono badania futbolistów amerykańskich. Na 109 badanych aż 108 miało różnego rodzaju problemy neurologiczne. Od krótkotrwałych zaników pamięci, aż do śmierci. Zresztą podobnie jest w rugby.
W RPA przebadano byłych zawodników i okazało się, że ośmiu, którzy nie ukończyli jeszcze 45. roku życia, ma objawy demencji. I to problem powszechny.
W ciekawym artykule Radosława Leniarskiego w "Gazecie Wyborczej", czytamy: "Ośmiu byłych rugbistów - wszyscy poniżej 45. roku życia - chce pozwać światową federację World Rugby oraz angielską i walijską za to, że niedostatecznie chroniły ich zdrowie w czasie kariery".
Wracamy jednak do piłki nożnej. Amerykanie przeprowadzili badania, według których uderzenie piłki głową może być równoznaczne ze zderzeniem się kaskami dwóch zawodników futbolu amerykańskiego. A więc w dalszej perspektywie niebezpieczne.
Eksperyment z dziećmi
Co do dzieci nie ma jednak pewności. Ciekawy eksperyment przeprowadzono w Portoryko (można tam grać w piłkę głową) na grupie 30 dzieci w wieku 9-11 lat. Jak czytamy w "New York Timesie": "Młodzież przeszła serię testów poznawczych, a następnie została wyposażona w specjalistyczną opaskę na głowę, która rejestrowała ruchy głowy i związane z nimi uderzenia podczas gry.
Większość dzieci co najmniej raz w ciągu trzech meczów uderzało piłkę głową. Dane z opasek na głowę wskazują, że ich mózgi zostały poddane siłom przyspieszenia w zakresie od 16 do 60 G. U dorosłych graczy 60 G podczas główkowania byłoby uważane za wystarczająco silne, aby wywołać wstrząs mózgu, chociaż żadne z badanych dzieci nie otrzymało diagnozy wstrząsu mózgu".
Co jest bardzo ciekawe, dzieciom, które uderzały piłkę głową, dano do rozwiązywania testy. Odnotowano tu spadki umiejętności czytania ze zrozumieniem, co częściej dotyczyło dziewczynek niż chłopców. Kierujący badaniami Yiarmar Diaz-Rodriguez z uniwersytetu w Buenos-Aires stwierdził, że badania były prowadzone zbyt krótko, by mówić o długotrwałych problemach, aczkolwiek wyniki, jak zaznaczył, są niepokojące.
W tej chwili zakaz gry głową ma więc charakter bardziej prewencyjny, ale temat jest bardzo rozwojowy.
ZOBACZ Jak dorośli wpływają negatywnie na rozwój piłkarski najmłodszych
ZOBACZ Problemem polskiej młodzieży jest technika i rozumienie gry