Pierwsze decyzje sądu: Kucharski nie musi zgłaszać się na policję, może wyjechać

To było pierwsze starcie na sali sądowej przedstawicieli Cezarego Kucharskiego i Roberta Lewandowskiego. Dziś sąd postanowił zmienić środki zapobiegawcze, jakie zastosowano wobec tego pierwszego. Kucharski nie musi już zgłaszać się na policję.

Piotr Koźmiński
Piotr Koźmiński
Cezary Kucharski Newspix / Lukasz Laskowski / PressFocus / Na zdjęciu: Cezary Kucharski
Spór między Robertem Lewandowskim a Cezarym Kucharskim zaczął się kilka lat temu, ale długo toczył się za kulisami. Aż do września, kiedy jako pierwszy zaatakował Kucharski, składając pozew przeciw Lewandowskiemu i domagając się od niego 39 mln złotych w ramach rozliczenia prowadzonych przez lata wspólnych biznesów. W rewanżu adwokaci kapitana kadry złożyli do prokuratury zawiadomienie, oskarżając Kucharskiego o szantaż wobec napastnika Bayernu.

W związku ze wspomnianym zawiadomieniem Kucharski został zatrzymany, spędził noc w areszcie, usłyszał zarzut i zadecydowano o zastosowaniu wobec niego szeregu środków zapobiegawczych, takich jak zakaz zbliżania się do kilku osób, na czele z Anną Lewandowską i Robertem, zakaz opuszczania kraju, dozór policyjny czy poręczenie majątkowe w wysokości 4,6 mln złotych (wykonanie tego ostatniego wstrzymano do dzisiejszego posiedzenia sądu).

Obrońcy Kucharskiego (Krzysztof Ways, Oskar Sitek i Łukasz Gładki) uznali te środki za przesadzone i złożyli zażalenie w tej sprawie. Wnioskowali też, aby posiedzenie było jawne, czyli żeby na sali mogli przebywać na przykład przedstawiciele mediów. Posiedzenie sądu wyznaczono na 15 grudnia. Zaczęło się o 10:00 i od razu doszło do scysji reprezentantów Kucharskiego z mecenasem Tomaszem Siemiątkowskim, adwokatem Lewandowskiego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol! Ręce same składały się do oklasków

- Szybkość działania wobec Cezarego Kucharskiego ze strony prokuratury była niespotykana. Ciekaw jestem, czy wobec przeciętnego Kowalskiego też tak błyskawicznie by zadziałano? Generalnie, patrząc na różne wątki tej sprawy, można powiedzieć, że w niektórych aspektach jest niemal jak w kultowej komedii "Miś" Stanisława Barei - powiedział na początku Krzysztof Ways.

Bareja czy jednak nic śmiesznego?

Te słowa spotkały się z błyskawiczną ripostą Tomasza Siemiątkowskiego.

- To są argumenty niskich lotów! Proszę tu nie przywoływać Barei, bo w tej sprawie nie ma nic śmiesznego! Dowodzą tego na przykład zeznania Anny Lewandowskiej, o których zaraz tu porozmawiamy - grzmiał adwokat Lewandowskiego, który nie odpowiedział na pytanie sądu, czy jego zdaniem posiedzenie powinno być jawne czy niejawne.

Jasne stanowisko zajął za to przedstawiciel prokuratury, który poprosił o podtrzymanie niejawności postępowania. Sędzia Jakub Kamiński przychylił się do tego wniosku, w związku z czym przedstawiciele mediów musieli opuścić salę ledwie po kilku minutach od rozpoczęcia posiedzenia.

Sąd zmodyfikował środki zapobiegawcze

A wracając do słów Siemiątkowskiego odnośnie zeznań Anny Lewandowskiej, to choć nie zostały one upublicznione, to i tak do mediów wyciekły ich fragmenty. Lewandowska zeznała między innymi, że ze względu na stres związany z tą sprawą miała szczękościski, źle spała i niemal utraciła laktację.

Dziś sąd rozpatrywał jednak tylko zażalenie na zastosowane wobec Kucharskiego środki zapobiegawcze. I postanowił je zmodyfikować: poręczenie majątkowe będzie wynosiło już nie 4,6 miliona złotych, a 500 tysięcy złotych. Kucharskiemu zdjęto też dozór policji, a do tej pory musiał się regularnie meldować u stróżów prawa. Oddano mu też paszport, czyli nie ma już zakazu opuszczania kraju. Sąd utrzymał natomiast zakaz zbliżania się i kontaktowania z Lewandowskimi.

- Jeśli chodzi o dzisiejsze decyzje sądu, to uważamy je za takie salomonowe - powiedział Oskar Sitek, jeden z adwokatów Kucharskiego.

- Zgadzam się, "salomonowe" to chyba dobre określenie - dodał mecenas Siemiątkowski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×