Historia lubi się powtarzać - relacja z meczu Legia Warszawa - Broendby Kopenhaga

Legia Warszawa zremisowała na własnym stadionie z duńskim Broendby Kopenhaga 2:2 i odpadła eliminacji do Ligi Europejskiej. Przed tygodniem w Skandynawii padł wynik 1:1 i awans do dalszej fazy eliminacji uzyskała duńska drużyna.

W tym artykule dowiesz się o:

Mimo obaw przed meczem, przy Łazienkowskiej przez pełne 90 minut panowała świetna atmosfera. Kibice Legii głośno i kulturalnie wspierali piłkarzy swojego klubów. Nie gorzej pod tym względem wypadła również grupa fanów z Kopenhagi,która przy dźwięku bębnów cieszyła się z awansu jeszcze długo po końcowym gwizdku.

Mecz rozpoczął się fatalnie dla podopiecznych Jana Urbana. Już pierwsza groźniejsza akcja gości dała im prowadzenie. Po rzucie rożnym dla Duńczyków, obrońcy Legii zachowali się biernie we własnym polu karnym, co wykorzystał Max von Schlenbrugge, pakując piłkę do siatki.

Goście zachęceni szybkim objęciem prowadzenia dalej atakowali bramkę strzeżoną przez Jana Muchę. Ale również legioniści nie zamierzali czekać na rozwój wydarzeń i próbowali doprowadzić do remisu. Po kilku minutach dwukrotnie przed dobrymi szansami stawał Marcin Mięciel, ale nie potrafił pokonać golkipera Broendby. Wreszcie w 16. minucie starania te przyniosły upragniony efekt. Z prawej strony w pole karne Duńczyków dośrodkowywał Jakub Rzeźniczak. I gdy wydawało się, że bramkarz Stephan Andersen nie będzie miał problemów z wyłapaniem tego podania, nagle wypuścił piłkę z rąk, a do pustej bramki skierował ją Piotr Giza.

Po bramce wyrównującej tempo spotkania zdecydowanie spadło. Choć nie znaczy to, że obie drużyny nie próbowały wyjść na prowadzenie. Wpierw nieznaczną przewagę osiągnęli goście, ale później to Legia znów wzięła się porządnie do roboty. Jednak kolejne szanse marnowali czy to Inaki Astiz (strzał głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego), czy Tomasz Kiełbowicz (uderzenie z rzutu wolnego przeleciało minimalnie obok słupka). Najlepsza okazja miała miejsce w 34. minucie, kiedy po genialnym rozegraniu piłki między Mięcielem, Rogerem i Gizą, ten pierwszy próbował strzału. Bramkarz obronił to uderzenie, a późniejsze trzy dobitki z linii bramkowej wybijali obrońcy.

Końcówka pierwszej połowy to okres słabszej gry z obu stron. Co prawda, prób ataków nie brakowało, ale kończyły się one zazwyczaj pod polem karnym rywala. Po jednej z akcji we własnym polu karnym piłkę ręką zagrał jeden z Duńczyków, ale sędzia nie zauważył tego zagrania. Także pierwsza połowa zakończyła się wynikiem, który spowodowałby dogrywkę.

W przerwie trener Urban nie zdecydował się na dokonanie korekt w składzie. Jak się później okazało do pewnego czasu miał rację, bowiem to jego zespół grał lepiej. W 55. minucie dynamicznie w pole karne wbiegł aktywny, ale nieskuteczny Mięciel. Został powalony na murawę, a rzut karny na bramkę zamienił Iwański. W tym momencie na trybunach zapanował istny szał. Głośny doping niósł się daleko od stadionu, a rozochoceni piłkarze stołecznego klubu wyglądali, jakby chcieli dobić przeciwnika.

Nagle dosłownie w kilka sekund zespół Legii przeszedł istną metamorfozę, jakby podświadomie chcąc utrzymać korzystny rezultat do końca spotkania. To zemściło się szybciej, niż można się tego było spodziewać. Już cztery minuty później bliżej awansu byli goście z Kopenhagi. Ponownie, bramkę zdobyli wykorzystując niefrasobliwość legionistów przy rzucie rożnym. Gola dającego awans Duńczykom zdobył Peter Madsen.

Po stracie drugiej bramki z piłkarzy Legii zeszło powietrze. Mimo, iż mieli jeszcze kilka okazji, nie potrafili ich wykorzystać. Bardzo późno, bo dopiero w 81’ minucie Urban zdecydował się na zwiększenie siły ognia, wpuszczając na boisko Adriana Paluchowskiego. Już w samej końcówce wyśmienitą okazję zmarnował Piotr Giza, strzelając z pięciu metrów wprost w bramkarza.

Chwilę później sędzia po odliczeniu dodatkowych trzech minut zakończył spotkanie. I tak prysło marzenie o długiej przygodzie w europejskich pucharach. Kolejny rok z rzędu Legia odpada z tych rozgrywek w rundzie wstępnej i dziś już śmiało można jej przypiąć łatkę zespołu niepotrafiącego grać w Europie. Czego zabrakło tym razem? Tego samego, co zwykle, czyli skuteczności i doświadczenia.

Legia Warszawa - Broendby Kopenhaga 2:2 (1:1)

0:1 - von Schlebrugge 5'

1:1 - Giza 16'

2:1 - Iwański 55' k.

2:2 - Madsen 59'

Składy:

Legia Warszawa: Mucha - Rzeźniczak, Szala, Astiz, Kiełbowicz, Szałachowski (66' Radović), Iwański, Giza (88' Borysiuk), Rybus, Roger (81' Paluchowski), Mięciel.

Broendby Kopenhaga: Andersen - Jonsson, von Schlebrugge, Randrup, Frederiksen, Nillson, Holmen, Jensen, Madsen (62' Jallow), Krohn-Dehli (87' Kristiansen), Farnerud (77' Gislason).

Sędzia: Fredy Fautrel (Francja).

Widzów: 5000.

Najlepszy zawodnik Legii: Maciej Iwański.

Najlepszy zawodnik Broendby: Peter Madsen.

Najlepszy piłkarz spotkania: Maciej Iwański.

Komentarze (0)