Czas spędzony w Evertonie był jak do tej pory najbardziej udanym okresem w karierze trenerskiej Moyesa. Pod jego batutą The Toffees byli powszechnie uznawani za groźnego rywala dla wszystkich czołowych klubów Anglii. Trzykrotna kwalifikacja do rozgrywek Pucharu UEFA oraz udział w jednej edycji Ligi Europy stanowiły potwierdzenie statusu klubu z górnej półki.
Od momentu odejścia z Evertonu w czerwcu 2013 roku David Moyes wracał na Goodison Park już jako przeciwnik. Trzeba uczciwie przyznać, ze z perspektywy szkockiego menadżera nie były to zbyt udane wyprawy. Przez długi czas żaden z prowadzonych przez niego klubów nie zdołał bowiem zainkasować trzech punktów w niebieskiej części hrabstwa Merseyside. Przywołana statystyka uległa jednak przedawnieniu w piątek 1 stycznia.
Tego dnia West Ham United, którego Moyes jest trenerem od grudnia 2019 roku, pokonał Everton 1:0. W 86. minucie jedyną bramkę zdobył Tomas Soucek. Taki obrót wydarzeń to wyjątkowa sytuacja dla byłego szkoleniowca m.in. Manchesteru United z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, udało mu się odnieść zwycięstwo na stadionie, który przez wiele lat traktował, jak drugi dom. Po drugie, wygrana z Evertonem oznacza, że ścisła czołówka Premier League pozostaje w zasięgu wzroku West Hamu.
- W Evertonie spędziłem kilka naprawdę wspaniałych lat, ale teraz chcę powtórzyć coś podobnego z West Hamem. Żeby to osiągnąć, zwycięstwa z innymi klubami są koniecznością. Dzisiejszy przyjazd i wygrana na Goodison Park były naprawdę ważne - zakończył Moyes.
Dzięki odprawieniu z kwitkiem Evertonu West Ham przesunął się w tabeli Premier League na 10. miejsce. The Hammers mają na swoim koncie 26 punktów, o siedem mniej niż Liverpool FC oraz Manchester United.
Zobacz także: Premier League. Jose Mourinho: Takie sytuacje widywałem w meczach 13-latków
Zobacz także:
Premier League. Tottenham Hotspur - Leeds United: Mateusz Klich zagra od 1. minuty
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale bramka piłkarki w Chile! Tego gola można oglądać godzinami