Derby Londynu - planowane pierwotnie na środę o godz. 19.00 - zostały przełożone zaledwie kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem sędziego, a wszystko z powodu zakażeń koronawirusem w ekipie "The Cottagers".
- Kiedy 30 lat temu trenowałem w Portugalii zawodników poniżej 13. i 15. roku życia, graliśmy o godz. 9.30 i czasem brakowało przeciwnika albo sędziego. To było bardzo frustrujące dla dzieciaków, które chciały wyjść na boisko, ale nie mogły i dowiadywały się o tym na ostatnią chwilę. To samo wydarzyło się w środę. Prawie dotarliśmy na stadion, by się dowiedzieć, że ostatecznie nie gramy - powiedział Jose Mourinho, cytowany przez "BBC".
Menedżer Tottenhamu uważa, że pod względem organizacyjnym sprawa została poprowadzona źle. - Już dzień przed meczem mnóstwo było doniesień o możliwym przełożeniu. Słyszeli o tym piłkarze, lecz ani ja, ani nasz szef Daniel Levy nie mogliśmy im nic konkretnego przekazać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tiki-taka Barcelony w... Arabii Saudyjskiej. Ręce same składają się do oklasków
Premier League motywowała późną decyzję faktem, że dopiero kilka godzin przed planowanym początkiem meczu otrzymała pełne informacje w kwestii liczby zakażeń i rekomendacji lekarskich.
Nowy termin spotkania Tottenham - Fulham nie został jeszcze ustalony.
Czytaj także:
Lech Poznań stracił legendę. Eugeniusz Głoziński - człowiek instytucja, któremu ufano bardziej niż trenerom
Nieprawdopodobna historia Mateusza Kuzimskiego. Od pracy przy obróbce warzyw do bramek w PKO Ekstraklasie