Stary szlagier "Simply the best" popłynął z głośników, a spod sufitu posypało się na Roberta Lewandowskiego złote confetti. - Ale fajnie… Tego to się nie spodziewałem - wyznał z chłopięcą fascynacją najlepszy piłkarz świata roku 2020, gdy ogłoszono go najlepszym sportowcem minionego roku w plebiscycie "Przeglądu Sportowego".
Tak więc tym razem obyło się bez niespodzianek, bo przecież rok temu sensacyjnie wygrał żużlowiec Bartosz Zmarzlik. Robert Lewandowski był wtedy obecny na Gali Mistrzów Sportu i musiał tę porażkę przetrawić osobiście.
Porażkę, bo dla Lewandowskiego bycie drugim zawsze oznacza przegraną. Werdykt kibiców z ubiegłego roku tłumaczono jako pewien zgrzyt, nieporozumienie, afront wobec "Lewego", wskazywano na zorganizowaną akcję - bardzo zdyscyplinowanego - środowiska żużlowego w Polsce.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cybertrening dał popalić gwiazdom Bayernu. Ta reakcja Lewandowskiego mówi wszystko
Ale dzisiaj to nieważne, bo jak się okazało, wyszło to Robertowi na dobre. Podrażniło to jego ambicję. Wrócił na tę imprezę silniejszy i oczywiście wygrał. Nie mogło być inaczej. Bo rok 2020 bezapelacyjnie należał do "Lewego". Został nie tylko najlepszym piłkarzem na świecie, odsuwając na dalszy plan Cristiano Ronaldo i Messiego, ale także skompletował całkiem imponującą kolekcję trofeów. Zdjęcie leżącego w łóżku Roberta ze stertą pucharów, obiegło cały świat i jest dowodem na to, że w minionym roku to rzeczywiście właśnie on jest "simply the best".
Sukces Lewandowskiego to oczywiście pochwała kultu pracy. Ciężkich treningów, lat wyrzeczeń, konsekwencji, uporu, mądrych wyborów. Ale także ludzi, których w życiu spotkał.
Robert był w sobotni wieczór wyraźnie wzruszony, głos mu się łamał. Gdy mówił o swojej drodze do spełnionych marzeń, wspominał tych, którzy pomogli mu na poszczególnych etapach. Nie mogło wśród nich zabraknąć rodziców. - Wiele im zawdzięczam, bo zrobili wszystko, bym spełniał swoje marzenia i był szczęśliwym dzieckiem - mówił Robert i dodał krótko: - Czekali na mnie po treningach.
To był bardzo lapidarne, ale ważne podkreślenie ogromnego poświęcenia rodziców, którzy - dzień w dzień - podporządkowywali całe życie sportowej pasji dzieci. Bo nie tylko Roberta, ale też jego siostry - Mileny, która uprawiała siatkówkę. Warto przypomnieć, jak to u państwa Lewandowskich wyglądało. Opisywałem to w biografii "Lewandowski. Wygrane marzenia", książce przygotowanej dla dzieci i młodzieży.
Otóż Lewandowscy mieszkali w Lesznie, oddalonym o trzydzieści kilka kilometrów od Warszawy. Pani Iwona, mama Roberta, zabierała do samochodu syna oraz córkę i jej koleżankę. Jechali z Leszna całą ekipą do Pruszkowa, gdzie dziewczyny trenowały siatkówkę. Tam je zostawiała pod halą, a sama ruszała z Robertem, żeby zawieźć go na trening na obiekty Varsovii, w centrum stolicy. Tam go zostawiała i wracała po córkę i jej koleżankę do Pruszkowa. Czekała, aż dziewczyny skończą trening. Zabierała je, po czym wspólnie jechały po Roberta na obiekty Varsovii. Tam pani Iwona czekała na koniec treningu syna. Gdy skończył, wracali razem do Leszna. I taki mały "Tour de Mazowsze" powtarzał się kilka razy w tygodniu! A warto pamiętać, że w tamtych latach drogi w Polsce mieliśmy fatalne. Żeby wjechać do Warszawy, trzeba było stać w korkach. W samym mieście było podobnie. Pewnie tylko pani Iwona Lewandowska wie, ile to ją kosztowało sił, czasu i poświęcenia, ile godzin spędziła w samochodzie. Należą się jej wszystkie hołdy świata.
I te krótkie podziękowania Roberta, to jego "czekali na mnie po treningach" niech będzie jednym, wielkim podziękowaniem dla wszystkich rodziców, którzy na co dzień wożą swoje pociechy na treningi i robią to kosztem własnego czasu, olbrzymich wyrzeczeń, zmęczenia itd. Niech to zwycięstwo Roberta będzie symbolicznym zwycięstwem wszystkich rodziców, którzy pół życia spędzają w samochodzie, żeby realizować pasje własnych dzieci. I nic nie szkodzi, że ich dzieci nie wygrają tak jak Robert plebiscytu "Przeglądu Sportowego", że nie zostaną najlepsze na świecie. Że nie będzie splendorów, pucharów, zaszczytów, bo te dzieci nie miały takiego talentu jak Lewandowski. Nagrodą jest satysfakcja i szczęście ich własnych dzieci.
Podziękowania od Roberta niech popłyną do tych wszystkich rodziców, których imion i nazwisk nigdy nie poznamy. Ich trud na pewno nie poszedł na marne, nawet jeśli ich dzieci nie zostały mistrzami sportu. Ważne ile dla nich zrobili, ile byli gotowi poświęcić. Dzieciaki to zapamiętają.
Czytaj także:
Sportowiec Roku 2020. Anna Lewandowska wzruszona przemówieniem męża. Po tych słowach uroniła łzę
Gala Mistrzów Sportu. "Zrobił coś więcej niż wygranie plebiscytu FIFA". Twitter o wygranej Roberta Lewandowskiego