Luc Devroe: Antonio Milić sprawdzi się w Lechu Poznań

Getty Images /  Philippe Crochet / Photonews  / Na zdjęciu: Luc Devroe
Getty Images / Philippe Crochet / Photonews / Na zdjęciu: Luc Devroe

Mało kto tak dobrze zna Antonio Milicia jak Luc Devroe, dyrektor sportowy, który sprowadzał Chorwata najpierw do Ostendy, a później do Anderlechtu. - Milić sprawdzi się w Lechu, to dobry piłkarz. Dajcie mu tylko czas - mówi nam Belg.

Jak informowaliśmy w sobotę, Lech Poznań przyspieszył ze wzmocnieniami, kontraktując w kilkadziesiąt godzin Antonio Milicia i Bartosza Salamona. Przy okazji transferu Chorwata z RSC Anderlecht rozgorzała duża dyskusja. Czy to będzie duże wzmocnienie, czy jednak niewypał, jak to miało miejsce przy okazji transferów kilku innych Chorwatów do klubu z Wielkopolski? WP SportoweFakty postanowiły zapytać kogoś, kto Milicia zna bardzo dobrze. To Luc Devroe, belgijski dyrektor sportowy, który miał duży wpływ na karierę chorwackiego obrońcy.

Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Bardzo dobrze zna pan Antonio Milicia, bo to pan sprowadzał go do dwóch kolejnych klubów.

Luc Devroe, były dyrektor sportowy Oostende i Anderlechtu:
Tak, najpierw sprowadziłem Milicia z Hajduka Split do Ostendy. Był wtedy bardzo młody, ale już z pewnym doświadczeniem, bo w barwach chorwackiej drużyny grał już nawet w europejskich pucharach. Mieliśmy wówczas konkurencję w postaci klubów włoskich i rosyjskich, ale przekonaliśmy go do siebie. Znałem jego menedżera, bo wcześniej sprowadziłem do Club Brugge innego zawodnika z jego "stajni", Ivana Perisicia. A jeśli chodzi o Milicia to pierwszy mecz w barwach Ostendy był dla niego szokujący. Przegraliśmy 1:7 z KV Kortrijk. Generalnie pierwsze miesiące w Belgii nie były dla niego łatwe, tak naprawdę niemal nie znał angielskiego, potrzebował trochę czasu na aklimatyzację.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cybertrening dał popalić gwiazdom Bayernu. Ta reakcja Lewandowskiego mówi wszystko


Ale potem już spisywał się bardzo dobrze...

Tak, znakomicie. Był bardzo ważną częścią drużyny, która mimo budżetu numer 8.-9. w lidze belgijskiej awansowała do pucharów, dwa razy grała w pla-off w grupie mistrzowskiej, zagrała w finale Pucharu Belgii, walczyła jak równy z równym z Olympique Marsylia w eliminacjach Ligi Europy. Milić odgrywał wtedy w zespole bardzo istotną rolę. Zresztą świadczy o tym fakt, że na brak ofert wówczas nie narzekał. I jeszcze coś: jako gracz Ostendy był w szerokiej kadrze Chorwacji na mistrzostwa świata w Rosji. I nie był to w tej hierarchii zawodnik numer 50, a raczej 24-25. Ostatecznie na mundial się nie załapał, ale fakt, że późniejsi wicemistrzowie świata brali go poważnie pod uwagę świadczy o tym, że to jednak dobry piłkarz.

A czemu w Anderlechcie poszło mu tak słabo? Bo ten etap w jego karierze mocno niepokoi kibiców Lecha...

Zacznijmy od tego, że Anderlecht interesował się nim pół roku wcześniej, zanim do tego transferu ostatecznie doszło. Ale wtedy to przejście zostało zablokowane. Milić trafił do Anderlechtu razem ze mną i nowym właścicielem klubu, Markiem Coucke. Pierwsze miesiące nie były złe, ale potem zaczęły się kłopoty. Anderlecht w lidze wcale nie wyglądał tak źle, byliśmy na trzecim miejscu, z niewielką stratą do liderów, ale w Lidze Europy szybko odpadliśmy, tak jak w Pucharze Belgii. Atmosfera zgęstniała, trener musiał odejść, ja też, a wszyscy działacze czy piłkarze, którzy byli kojarzeni z Markiem Coucke byli już niemile widziani. Milicić szybko więc stracił szansę, choć upieram się, że gdyby to wszystko inaczej wyglądało, to mógłby mocniej tam zaistnieć. Co więcej: wciąż uważam, że to piłkarz na poziom Anderlechtu. No ale te wszystkie zawirowania miały na niego negatywny wpływ. A może sam wybór klubu, przy odejściu z Ostendy, nie był jednak struprocentowo trafiony? Może powinien był wtedy wyjechać z Belgii? Ale to się łatwo mówi teraz, dwa lata po wydarzeniach.

To co konkretnie potrafi Milić? Jakie są jego atuty?

To dobry środkowy obrońca, lewonożny. Zagra w systemie i z czwórką obrońców, i z trójką, i na lewej obronie jeśli akurat lewy obrońca wypadł ze względu na kartki czy kontuzję. Nie jest to może Ben Johnson, jeśli chodzi o szybkość, ale nie jest też zbyt wolny. Oczywiście, ze względu na wzrost potrafi bardzo dobrze grać głową, walka w powietrzu to jedna z jego specjalizacji. Moim zdaniem ma wystarczające umiejętności, aby stać się ważnym ogniwem w Lechu. Klubie, który znam i szanuję, bo w 2009 roku, gdy jeszcze w Lechu grał Robert Lewandowski, rywalizowaliśmy z nim. Ja byłem wtedy w Brugii.

Wracając do Milicia. Strzelił w karierze kilkanaście goli. Głównie głową?

Zdecydowanie tak. O ile pamiętam, raz trafił też z rzutu wolnego.

Czyli można zakładać, że przy rzutach rożnych dla Lecha będziemy go widzieć pod bramką rywala?

To oczywiście zależy od taktyki trenera, ale przy rożnych i wolnych jak najbardziej ma to sens.

A jaki jest mentalnie?

Bardzo normalny, żadnych odchyleń. Nigdy nie sprawiał mi kłopotów ani poza boiskiem, ani na nim. Nie jest też jakoś szczególnie wybuchowy, nie gra brutalnie. Choć to obrońca, a więc musi grać twardo, to nie pamiętam, żeby przez te wszystkie lata złapał dużo czerwonych kartek. Może ze dwie.

Mówi pan, że Milić nie sprawiał problemów poza boiskiem, ale co się stało, gdy był piłkarzem Rayo Vallecano? Tu i ówdzie można przeczytać, że samowolnie ruszył na wakacje, pod koniec sezonu, nie informując o tym klubu...

Po jego wyjeździe do Hiszpanii już mniej śledziłem jego występy, choć coś o tym słyszałem. Powiem tak: w obecnych czasach ludzie mówią rożne rzeczy... Często bez weryfikacji. Z jednej strony słyszałem, że Anderlecht nie palił się wtedy, żeby przedłużyć to wypożyczenie... Ale najlepiej będzie zapytać o to samego piłkarza.

Kibiców Lecha niepokoi też to, że Milić od dawna nie grał regularnie. To może być problem?

Nie tyle problem, co po prostu Antonio będzie potrzebował trochę czasu. Apeluję do kibiców Lecha: bądźcie cierpliwi, a potem zobaczycie - będziecie z niego zadowoleni. On jest wypożyczony do Lecha, tak?

Nie, podpisał umowę na 2,5 roku. To transfer definitywny.

A to dużo lepiej! Bo przyda mu się stabilizacja, dłuższy pobyt w jednym miejscu. Tym bardziej warto być wobec niego cierpliwym. Milić się odpłaci.

A czy jako dyrektor Anderlechtu skautował pan jakichś polskich piłkarzy?

Tak, tego napastnika, który trafił potem do Włoch.

Teodorczyka?

Nie, nie. Teodorczyk był już w klubie, gdy przyszedłem, ale odszedł niedługo później. Już sobie przypomniałem. Chodziło mi o Krzysztofa Piątka.

Czyli Anderlecht był zainteresowany jego sprowadzeniem?

Tak, ale okazało się, że spóźniliśmy się, bo Piątek wybrał Włochy. Ja się nim interesowałem jeszcze, gdy pracowałem w Ostendzie, ale był dla nas za drogi. No a jego dalsze losy wszyscy znamy...

Źródło artykułu: