Jedna z najniezwyklejszych w historii światowej futbolu karier rozpoczęła się w 1982 roku. Wówczas zaledwie 10-letni Zinedine Zidane przyszedł na trening młodzieżowej szkółki US Saint-Henri. W klubie z dzielnicy Marsylii jednak długo miejsca nie zagrzał, gdyż jego nieprzeciętny talent dostrzegli szkoleniowcy SO Septèmes-les-Vallons i ściągnęli młodego Francuza do siebie. W klubie tym występował przez cztery lata. W 1987 roku trafił bowiem do znanego francuskiego klubu AS Cannes, w którym najpierw kształtował swój talent w drużynie juniorskiej, a w 1989 roku trafił do kadry pierwszej drużyny.
Samochód za bramkę
Przetarcie z dorosłym futbolem dla młodego Zidane'a było w pierwszej jego fazie bardzo trudne. Z czasem jednak wielki talent, za jakiego był uważany "Zizou" nabrał szlifu i stał się ważną postacią drużyny z Cannes. Swoją pierwszą bramkę dla pierwszej drużyny zdobył w 1991 roku. Trafienie to było niezwykłe, bo 19-letni Francuz za tę bramkę został przez zarząd klubu nagrodzony samochodem. Debiutanckie trafienie było też początkiem niesamowitego rozwoju francuskiego zawodnika. Stał się podstawowym zawodnikiem drużyny trenera Boro Primoraca i podczas czteroletniej przygody w AS Cannes rozegrał w barwach tego klubu 61. spotkań, w których strzelił sześć bramek.
W 1992 roku Zidane opuścił klub z pierwszej ligi i trafił do znacznie wyżej notowanego w hierarchii francuskiej piłki drużyny Girondins Bordeaux. W drużynie Żyrondystów swój piłkarski kunszt Zizou mógł kształtować u boku takich gwiazd jak Bixente Lizarazu i Christophe Dugarry. Nauka pobierana u reprezentantów Francji przyniosła obfite owoce. Zidane szybko stał się czołową postacią drużyny z Bordeaux, odnosząc z nią sukcesy w lidze francuskiej i europejskich pucharach w 1995 dochodząc do finału Pucharu Intertoto, a rok później finału rozgrywek o Puchar UEFA. Wówczas uwagę na uzdolnionego Francuza zwróciły kluby z Anglii i Włoch.
Ciao Italia!
Jako pierwszy parol na Zidane'a zagiął angielski Blackburn Rowers w 1995 roku. Działacze angielskiego klubu po dłuższej obserwacji stylu gry francuskiego pomocnika uznali jednak, że zawodników takich jak on mają w kadrze na pęczki i zaniechali transferu. Skorzystał na tym słynny włoski Juventus Turyn, który w 1996 roku ściągnął do swoich siebie 24-letniego wówczas "Zizou" dokonując jak się potem okazało fantastycznej inwestycji. W drużynie trenera Marcello Lippiego Francuz z miejsca zyskał miano głównego reżysera gry Starej Damy. Doświadczony włoski szkoleniowiec wiedział co robi, gdyż w sezonie 1996/97 Juventus z Zidane'm w składzie sięgnął po scudetto i triumfował w rozgrywkach Pucharu Interkontynalnego.
Rok później Juve znowu zakończyło sezon na pozycji lidera Serie A i doszło do finału Ligi Mistrzów, gdzie ostatecznie musiało uznać wyższość Realu Madryt przegrywając 0:1. Słabszy w wykonaniu Juventusu był sezon 1998/99, który turyńczycy zakończyli na szóstej pozycji, rekompensując to sobie potem dwoma pod rząd tytułami wicemistrza Włoch i wygrał rozgrywki Pucharu Intertoto. Barwy Juventusu Turyn Zidane reprezentował jeszcze przez dwa lata. W 2001 roku zdecydował się bowiem opuścić drużynę z Turynu i przenieść się do Realu Madryt.
Boski "Zizou"
Jeszcze Zidane nie kopnął piłki w koszulce z herbem Realu Madryt na piersi, a już był na ustach całego świata. Wszystko to za sprawą niebagatelnej kwoty, jaką Królewscy zapłacili Juventusovi Turyn za transfer 29-letniego pomocnika. Za przejście do stolicy Hiszpanii Real zapłacił Juve 76 mln euro, co było wówczas najwyższą kwotą transferową w historii światowej piłki nożnej. Potężne pieniądze zainwestowane w francuskiego wirtuoza w błyskawicznym tempie zaczęły się jednak wracać. Już po roku gry w Madrycie "Zizou" doszedł z Realem do finału Ligi Mistrzów, gdzie dzięki jego trafieniu Królewscy pokonali 2:1 Bayer Leverkusen.
Kilka miesięcy później drużyna prowadzona przez Vincente del Bosqe sięgnęła po Superpuchar Europy triumfując nad Feyenoordem Rotterdam, a sezon Królewscy zwieńczyli zdobytym Superpucharem Hiszpanii. Sam Zidane został specjalnie uhonorowany przez FIFA, gdyż po raz trzeci w karierze otrzymał nagrodę Piłkarza Roku FIFA. Wcześniej dwa podobne wyróżnienia otrzymał podczas gry w Juventusie Turyn. Także we Włoszech "Zizou" wyróżniono prestiżową Złotą Piłką przyznawaną najlepszemu zawodnikowi roku. Fantastyczna postawa na boisku i liczne nagrody i wyróżnienia, jakie Zidane otrzymywał za swój nieprzeciętny talent sprawiły, że kibice Królewskich specjalnie dla niego stworzyli boiskowy przydomek "boski Zizou".
W 2002 roku Real zdobył mistrzostwo Hiszpanii i Puchar Kontynentalny. Na tym jednak Królewscy z Estadio Santiago Bernabéu mocno przystopowali. Co prawda "Zizou" reprezentował barwy madryckiego klubu aż do roku 2006, ale rozbita wewnętrznymi konfliktami, nieprzemyślanymi transferami i złą polityką szkoleniową drużyna ze stolicy Hiszpanii nie umiała zaistnieć zarówno w futbolu rodzimym, jak i na arenie europejskiej. W maju 2006 roku Zidane postanowił rozstać się z Królewskimi i zakończyć zawodniczą karierę. Uczynił to w spotkaniu z Villareal. Cała drużyna wystąpiła w tej okazji w okazjonalnych koszulkach, a Zidane robił wszystko by ostatni mecz w barwach Realu ukoronować bramką. Nie udała mu się ta sztuka, a mecz zakończył się remisem 3:3.
Nieodzowny patriota
Obok bogatej kariery klubowej Zinedine Zidane może poszczycić się fantastycznymi sukcesami zdobywanymi wraz z reprezentacją Francji. Mimo to, że "Zizou" był synem uchodźców z Algerii urodził się we Francji i narodowe barwy reprezentował z godnym podziwu zaangażowaniem i godnością. Grę w narodowych barwach rozpoczynał od drużyn młodzieżowych. Występował w młodzieżówkach Francji U-17, U-18 i U-21. Debiut w pierwszej reprezentacji Zidane zaliczył w sierpniu 1994 roku w meczu towarzyskim z Czechami. Z miejsca "Zizou" swoimi umiejętnościami oczarował całą Francję, gdyż wszedł na boisko po godzinie gry i strzelił dla Trójkolorowych dwie bramki. Spotkanie to zakończyło się remisem 2:2.
W pierwszej fazie reprezentacyjnej kariery Zidane był uważany za dublera słynnego Ericka Cantony, lecz kiedy francuski gwiazdor został zdyskwalifikowany za napaść na kibica "Zizou" wskoczył na jego miejsce i stał się głównym kreatorem gry francuskiej drużyny narodowej. W 1998 roku w świetnym stylu Zidane wywalczył wraz z reprezentacją Mistrzostwo Świata. W finale globalnych mistrzostw Trójkolorowi ograli Brazylię 3:0. Autorem dwóch bramek w tym spotkaniu był właśnie "Zizou", który z radością całował potem puchar za mistrzowski tytuł.
Na tym jednak nie koniec przodownictwa francuskiej kadry narodowej w światowym futbolu. Dwa lata później Francuzi triumfowali bowiem w finałach Mistrzostw Europy. W czempionacie Starego Kontynentu reprezentacja kraju Franków po ciężkiej przeprawie w fazie grupowej nabrała wiatru w żagle i w finale pokonała po dogrywce Włochów 2:1. Decydującą bramkę zdobył w tym spotkaniu David Trezeguet w 117. minucie gry.
Koreańsko-japońska klęska
Prawdziwe Waterloo w reprezentacyjnej karierze Zinedine Zidane przeżył w trakcie Mistrzostw Świata w Korei i Japonii w 2002 roku. Wówczas zaliczana do grona faworytów do końcowego triumfu w całym turnieju reprezentacja Francji okazała się być największym rozczarowaniem azjatyckich mistrzostw. Trójkolorowi w fazie grupowej ulegli Senegalowi i Danii i ugrali zaledwie remis w meczu z Urugwajem. Bez strzelonej bramki i z jednym punktem na koncie Francja zajęła ostatnie miejsce w tabeli grupy A i odpadła w pierwszej fazie turnieju. Wszyscy byli wówczas przekonani, że był to chwilowy spadek formy Trójkolorowych, jednak i tak nie obyło się bez odmładzania kadry.
Zrezygnowano wówczas z wielu doświadczonych zawodników. Zidane został. Miał prowadzić odmłodzoną reprezentację Francji w trakcie eliminacji Mistrzostw Europy 2004. Radził sobie bardzo dobrze, bo Francuzi bez problemów dostali się do turnieju i mieli duże szanse na końcowy triumf. W fazie grupowej poradzili sobie bez większych problemów, a Zidane jak na lidera przystało strzelił dwie bramki faworyzowanej Anglii. Na nieszczęście Francji w ćwierćfinale przyszło jej się zmierzyć z rewelacyjnie grającą Grecją. Trójkolorowi musieli uznać wyższość drużyny z Hellady, ulegając późniejszym mistrzom Europy 0:1.
Spektakularne odejścia i powroty
Po klęsce w portugalskich mistrzostwach Europy Zidane postanowił zakończyć reprezentacyjną karierę. Po roku jednak wrócił do kadry narodowej na prośbę ówczesnego selekcjonera Raymonda Domenecha. Weteranowi postawiono za zadanie pomóc reprezentacji w awansie do Mistrzostw Świata 2006. Cel został osiągnięty dosyć łatwo Francja i jako jedna z pierwszych europejskich drużyn narodowych mogła być pewna występu na boiskach niemieckiego Mundialu. Mało kto jednak wówczas uważał, że odmłodzona mocno francuska reprezentacja może poważnie namieszać w tej imprezie. Tak się stało. Prowadzona przez Zidane'a kadra Trójkolorowych niewielkie problemy miała tylko w fazie grupowej. Po dwóch remisach ze Szwajcarią i Koreą Południową i zwycięstwie nad Togo Francuzi awansowali do dalszej fazy turnieju.
Tam szli jak burza. Pokonali kolejno reprezentacje Hiszpanii, Brazylii i Portugalii. "Zizou" w tych meczach nie próżnował. W meczu z Hiszpanią strzelił bramkę i zaliczył asystę, w spotkaniu z Brazylią został wybrany zawodnikiem spotkania, a w półfinałowym starciu z Portugalią strzelił jedynego gola w meczu, pewnie wykorzystując rzut karny. W finale na Francję czekała nieprzewidywalna reprezentacja Włoch. Mimo to bukmacherzy za zdecydowanego faworyta końcowego starcia o tytuł mistrza świata uważali reprezentację prowadzoną przez Domenecha. Mecz finałowy stał na bardzo wysokim poziomie. Jako pierwsi bramkę zdobyli Francuzi, za sprawą celnego strzału "Zizou" z rzutu karnego, a chwilę później Włosi wyrównali za sprawą trafienia Marco Materazzi'ego. Remisem zakończył się regulaminowy czas gry i trzeba było rozegrać kolejne 30 minut dogrywki. Tam dało o sobie znać cwaniactwo włoskich zawodników.
Honor matki i siostry broniony z "byka"
Po zakończeniu jednej z akcji ofensywnych Francji piłkę do gry miał zaraz wprowadzić bramkarz włoskiej reprezentacji. Zidane zmierzał spokojnym krokiem w kierunku środka boiska, lecz wtedy podbiegł do niego Materazzi i powiedział do niego kilka wybrednych epitetów. Doświadczony francuski zawodnik nie wytrzymał. Odwrócił się w kierunku krewkiego Włocha i uderzeniem z główki w klatkę piersiową powalił rosłego obrońcę reprezentacji Włoch. Na decyzję arbitra nie trzeba było długo czekać. Ukarał on Zidane'a czerwoną kartką, w konsekwencji czego przez ostatnie minuty dogrywki Trójkolorowi musieli grać w osłabieniu. Ostatecznie wynik się nie zmienił i końcowe rozstrzygnięcia miały zapaść w serii rzutów karnych. Tam Włosi okazali się być lepsi i wygrali 5:3.
Nie mistrzostwo świata zdobyte przez Squadra Azzura było na ustach całej społeczności piłkarskiej, a przyczyny kontrowersyjnego zachowania Zidane'a. Jak pokazały wyraźnie telewizyjne powtórki Materazzi podbiegł do "Zizou" i powiedział do niego coś, co Francuza rozwścieczyło. Specjaliści od odczytywania słów po ruchach warg odkryli, że Włoch miał się wybrednie wyrazić o matce i siostrze kapitana Trójkolorowych, czego ten nie wytrzymał i sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość. Wprawdzie włoski stoper wszystkiego się wypierał, ale opinia fachowców była zdecydowanie silniejszym argumentem niż słowa współwinnego całego zajścia.
Mimo czerwonej kartki ujrzanej w finale i porażki Francji Zinedine Zidane został wybrany najlepszym zawodnikiem Mistrzostw Świata. Po zakończeniu turnieju "Zizou" zgodnie z wcześniejszymi zapewnieniami definitywnie zakończył reprezentacyjną karierę. W narodowych barwach rozegrał 108. spotkań, w których strzelił 31 bramek. Sięgnął z Francją po tytuł mistrza i wicemistrza świata, a także po mistrzostwo Europy.
Człowiek o wielkim sercu
Po zawieszeniu piłkarskich butów na kołku Zinedine Zidane nie odszedł w cień. Zaangażował się bowiem w działalność charytatywną. W 2007 roku wziął udział w meczu charytatywnym organizowanym przez fundację Keuydaroon, pomagającą dzieciom z Tajlandii chorym na AIDS. W 2007 roku wziął udział w meczu charytatywnym zbierającym środki na cel wsparcia ubogich dzielnic Malagi. W czerwcu tego roku wspiął się na górę Mont Blanc, na szczycie której wbił flagę fundacji walczącej z leukodystrofią, zespołem powodującym wiele nieuleczalnych chorób mózgu.
Za tydzień przedstawimy postać Roy'a Keane'a, legendę Manchesteru United.