"UEFA rozważa zwrot wszystkich biletów na Euro 2020 i wznowienie procesu sprzedaży po ogłoszeniu nowych pojemności obiektów" - pisze "Daily Mail". Brytyjski dziennik dowiedział się, że miasta-gospodarze turnieju naciskają na UEFA, by w dobie pandemii koronawirusa na trybuny mogli być wpuszczani wyłącznie lokalni kibice.
Zakaz wejścia na stadion dla zagranicznych fanów miałby obowiązywać w fazie grupowej i meczach 1/8 finału oraz ćwierćfinałowych. Reprezentacja Polski rozegra dwa mecze grupowe Euro 2020 w Dublinie (ze Słowacją i Szwecją) oraz jedno w Bilbao (z Hiszpanią).
Jeśli pomysł zostanie zaakceptowany przez UEFA, to sympatycy Biało-Czerwonych mieszkający nad Wisłą nie będą mogli pojawić się na trybunach na pierwszych meczach kadry Paulo Sousy w mistrzostwach Europy (impreza odbędzie się w dniach 11 czerwca - 11 lipca 2021 r.).
Możliwe to będzie dopiero w... półfinale! Założenie jest bowiem takie, że od 1/2 finału Euro 2020 przyjezdni kibice - w liczbie 2-3 tysięcy osób pozostających w tzw. "bańce" - będą mogli dopingować swoje reprezentacje z wysokości trybun - o ile pozwoli na to sytuacja epidemiologiczna.
"The Times" podał, że pieniądze za bilety już sprzedane (ponad 1,5 mln wejściówek) mają zostać zwrócone, a ponowna sprzedaż rozpocznie się dopiero po tym, jak rządy krajów określą, ilu kibiców w poszczególnych państwach będzie mogło wejść na obiekty.
Miasta-gospodarze Euro 2020:
Amsterdam (Holandia)
Baku (Azerbejdżan)
Bilbao (Hiszpania)
Budapeszt (Węgry)
Bukareszt (Rumunia
Dublin (Irlandia)
Glasgow (Szkocja)
Kopenhaga (Dania)
Londyn (Anglia)
Monachium (Niemcy)
Petersburg (Rosja)
Rzym (Włochy)
Zobacz:
Paulo Sousa nie kwapi się do spotkania z Jerzym Brzęczkiem
Euro 2020 w dwunastu krajach czy w jednym? Niemcy mają wątpliwości
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: odpalił petardę w meczu o Puchar Maradony. Kapitalny gol!