Powiedzieć, że Podbeskidzie Bielsko-Biała odbiło się od dna, to jak nie powiedzieć nic. W czterech ostatnich kolejkach rundy jesiennej bielszczanie przegrali czterokrotnie, strzelili jednego gola, a stracili aż 15. Jeszcze przed końcem rundy zwolniony z funkcji pierwszego trenera został Krzysztof Brede, a w jego miejsce przyszedł Robert Kasperczyk. Na "dzień dobry" Górale, po bardzo dobrym spotkaniu, wygrali z Legią. Zwycięstwo nad aktualnym mistrzem Polski może okazać się dużym krokiem w kierunku utrzymania w PKO Ekstraklasie.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Duży kamień spadł wam z serca po zwycięstwie z Legią?
Karol Danielak, piłkarz Podbeskidzia: Zdecydowanie tak. Były w naszym zespole obawy przed pierwszym meczem, bo doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak wyglądała runda jesienna w naszym wykonaniu. Za wszelką cenę chcieliśmy zacząć wiosnę od zwycięstwa. Przyjechała Legia, a więc mistrz Polski i do końca nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Udało nam się wygrać, z czego niezmiernie się cieszymy, natomiast radość była krótka, bo już zaczęliśmy się przygotowywać do kolejnego spotkania.
ZOBACZ WIDEO: Zaszczepieni kibice wejdą na stadiony? Ryszard Czarnecki wskazał możliwy termin
Dopiero drugi raz w sezonie nie straciliście gola w meczu ligowym. Jest to coś godnego uwagi, bo mówimy o drużynie, która dotychczas straciła aż 38 bramek.
Jest to kolejny pozytyw. W defensywie wyglądaliśmy bardzo pewnie i mam nadzieję, że meczów na zero z tyłu będzie na wiosnę więcej.
I to nie było tak, że nie straciliście gola, bo mecz życia zagrał Michal Pesković.
Sprawdza się powiedzenie, że obrona zaczyna się od napastnika. Każdy z obecnych zawodników na boisku dokładnie wiedział, co ma robić i jak pracować, żeby drużyna odniosła sukces. Mecze wygrywa się defensywą, co w niedzielę się potwierdziło. Nasza konsekwencja oraz chłodna głowa się opłaciła.
Widziałem Podbeskidzie wyrachowane, co było miłą odmianą w porównaniu do rundy jesiennej.
Już któraś osoba mówi mi, że tak to wyglądało. Chcę jednak zauważyć, że to nie było tak, że po strzelonej bramce mocno się cofnęliśmy. Gdy tylko nadarzyła się okazja, to próbowaliśmy podejść wyżej i staraliśmy się grać w piłkę na połowie rywala. Oczywiście, w samej końcówce skupiliśmy się głównie na defensywie, żeby przede wszystkim utrzymać korzystny wynik, co finalnie się udało.
Trzeba powiedzieć, że potrafiliście umiejętnie wybijać Legię z rytmu.
Założenia taktyczne zrealizowaliśmy w pełni. Jest to o tyle budujące, że w sparingach na tle równie mocnych drużyn wyglądało to podobnie. Stawiamy na konsekwencję, a mecz jest na tyle długi, że zawsze jakieś sytuacje w ofensywie wykreujemy. Jesienią staraliśmy się grać ofensywną piłkę, więc umiemy stwarzać sytuacje. Tego nie zapomnieliśmy, więc okazje do strzelenia gola będą w każdym meczu. Przy odrobinie szczęścia jesteśmy w stanie wygrać z każdym.
Trener Kasperczyk powiedział po meczu z Legią, że biorąc pod uwagę obszar mentalny, to zwycięstwo liczy się razy dwa. Rzeczywiście wasz problem leżał w głowach?
Może nie było to jakoś bardzo widoczne od strony mentalnej, ale z meczu na mecz mogło się to nawarstwiać. Była jedna wysoka porażka, druga, trzecia... na pewno zostawiało to ślad w głowach chłopaków. Wiedzieliśmy jednak, że tamtą rundę trzeba oddzielić grubą kreską. Od początku okresu przygotowawczego o tym zapomnieliśmy. Skupiliśmy się na ciężkiej pracy, żeby zamazać ten obraz i namalować nowy.
Sędzia Szymon Marciniak postąpił słusznie, nie uznając gola dla Legii? Co człowiek, to opinia. Jedni twierdzą, że bramka powinna być uznana, inni wskazują ewidentny faul na Rafale Janickim.
Z mojej perspektywy był to stuprocentowy faul. Od razu widziałem pewność w decyzji arbitra. Postąpił jak najbardziej słusznie. Nie wiem co Rafał miał zrobić w tej sytuacji, skoro napastnik Legii wskoczył mu na plecy. Mówimy o klarownej sytuacji. I to nawet bez VAR-u.
Dużo zmienił trener Kasperczyk, czy jest za wcześnie, by wyciągać daleko idące wnioski?
Nie da się ukryć, że wiele się zmieniło, ale raczej nie jestem skłonny, żeby cokolwiek porównywać. Z czasem każdy indywidualnie wyciągnie sobie wnioski. Myślę, że już sam mecz z Legią pokazał inne oblicze Podbeskidzia. Wyrachowanie, konsekwencja i spokojne wyczekiwanie na swoją szansę.
Byłeś mocno zaskoczony zmianą trenera? Było z tym wszystkim trochę zamieszania.
Wydaje mi się, że zamieszanie było głównie w mediach. Zarząd podjął taką, a nie inną decyzję. My jako drużyna nie braliśmy w tym udziału i nie mamy nic więcej do powiedzenia. Nie mi oceniać tę decyzję. Wiadomo, że nie jest miło, gdy żegnają trenera w szatni, ale niestety tak w naszym piłkarskim życiu bywa.
Poprzedni sezon w I lidze miał pan bardzo udany (13 goli, 4 asysty). W obecnym sezonie masz na koncie tylko jedną bramkę, więc pewnie jako skrzydłowy odczuwasz niedosyt?
Oczywiście, że tak. Każdy ofensywny zawodnik chciałby notować jak najlepsze liczby i w moim przypadku nie jest inaczej. Będę jednak na każdym kroku podkreślał, że na pierwszym miejscu liczy się dobro drużyny, a cel jest jasny - utrzymanie. Zrobimy wszystko, żeby go zrealizować. Nieważne kto będzie strzelał, kto asystował. Grunt, żebyśmy regularnie punktowali, a liczby same przyjdą.
Po wygranej z mistrzem Polski zagracie z Górnikiem Zabrze. Macie rachunki do wyrównania, bo w pierwszej rundzie przegraliście w Zabrzu 2:4.
W niedzielę nie będziemy przesadnie gościnni dla Górnika. Chcemy pokazać, że nasz teren jest równie ciężki, co Zabrze, gdy jesienią przywitali nas w taki, a nie inny sposób. Zdecydowanie chcemy się zrewanżować za tamtą przegraną i zrobimy wszystko, żeby trzy punkty zostały w Bielsku-Białej, co dodatkowo pozwoli nam wydostać się ze strefy spadkowej.
CZYTAJ TAKŻE:
PKO Ekstraklasa: Warta Poznań straciła kapitana
Górnik Zabrze rozstał się z serbskim pomocnikiem