Dla kibiców "Białej Gwiazdy" jest absolutną legendą. Andrzej Iwan był idolem fanów drużyny z Reymonta, ale niestety poza boiskiem radził sobie dużo gorzej. Popularny "Ajwen" wpadł w szpony nałogów, co doprowadziło go do kilku prób samobójczych.
Również ostatnie lata nie były dla niego łatwe. Ale… w poniedziałek w tym bardzo ciemnym już tunelu pojawiło się światełko: na spotkaniu z szefami Wisły Kraków postanowiono, że "Ajwen" wróci do klubu. I trzeba przyznać, że żaden transfer klubu w ostatnim czasie nie wzbudził takiego uznania fanów jak właśnie ten. A jak to widzi sam zainteresowany? Jak może odpłacić się Wiśle za podanie ręki? O tym rozmawialiśmy z człowiekiem, który po raz kolejny stara się wyjść na prostą.
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Kibice Wisły z wielkim entuzjazmem przyjęli informację, że wracasz do klubu. Z tego co słyszę, ty też jesteś bardzo zadowolony…
Andrzej Iwan, były gracz Wisły Kraków, Górnika Zabrze, VfL Bochum, Arisu Saloniki, reprezentant Polski (29 meczów, 11 goli):
Tak, jestem zadowolony, bo powrót do Wisły był dla mnie wielkim marzeniem. To mój piłkarski dom. Pewnie gdyby nie moje słabości, a minusów mam dużo więcej niż plusów, to mógłbym jakoś w tej Wiśle funkcjonować całe życie. Tak jak Kazio Kmiecik. Chociaż nie, co ja ci opowiadam… Kaziu to przecież prawdziwa legenda. A ja? Taka legenda, że wiesz... Raz jest, a raz jej nie ma. Niemniej na serio: serce bardzo się raduje. Bo w moim sercu to właśnie Wisła ma szczególne miejsce.
ZOBACZ WIDEO: Zaszczepieni kibice wejdą na stadiony? Ryszard Czarnecki wskazał możliwy termin
A jak wyglądały te poniedziałkowe rozmowy w sprawie twojego powrotu?
Bardzo sympatycznie. W najbliższych dniach mamy jeszcze dograć wszelkie szczegóły. Sam też mam swoje sprawy do załatwienia w międzyczasie. Myślę jednak, że pod koniec tygodnia określimy, co dokładnie mam robić. Wiadomo, że będę pracował w dziale skautingu, pod kierownictwem Arka Głowackiego. Mam się spotkać z nimi, poznać chłopaków, którzy pracują w tym sektorze. Cholernie się cieszę na to, co mnie czeka. Ale też niczego przed nikim nie ukrywałem, chciałem mieć pewność. Zapytałem Krzyśka Stanowskiego, który napisał "Spalonego" (autobiografia Iwana - przyp. red.), a teraz kolejny rozdział i organizował mój powrót na Reymonta, czy właściciele Wisły na pewno wiedzą o wszystkich moich problemach. Zapewnił mnie, że tak. Bo wiesz, znasz mnie… Ja nie chcę narobić Wiśle obciachu. Nie chcę, żeby na nich spadł hejt. Ja do hejtu jestem przyzwyczajony, ale nie chcę, aby z mojego powodu padło to na innych.
Ale jaki hejt? Co ty opowiadasz. Wszyscy są bardzo zadowoleni, że wracasz, że Wisła chce ci dać szansę.
Doceniam to. Faktycznie… Tyle smsów dostałem w poniedziałek, tyle telefonów, tylu ludzi się ucieszyło. Aż głowa mogła od tego rozboleć. Fajnie, naprawdę fajnie. Szanuję, doceniam. Naprawdę.
Z jednej strony Wisła daje ci szansę, ale z drugiej przecież ty się na skautingu znasz doskonale, masz duże doświadczenie.
To prawda. Pracowałem przecież kiedyś dla UFA, niektórzy mogą pamiętać, działał tam Andrzej Placzyński, UFA pomagała kilku polskim klubom, bodaj 5-6. W zamian za to mieli prawo pośredniczyć w różnych transferach. Adam Mandziara, Wolfgang Voege, z nimi współpracowałem. Ja do piłkarzy zawsze miałem dobre oko, mam nadzieję, że tak samo będzie, jeśli chodzi o pracę w Wiśle, choć teraz czasy są inne, trudne. To czasy pełne agentów, którzy mogą namieszać w głowach młodym piłkarzom, czasy zwariowanych rodziców. Nie jest łatwo klubom funkcjonować w takiej rzeczywistości. Ale spróbujemy.
Z poprzednich czasów skautingowych jakie swoje "strzały" najlepiej wspominasz?
Wtedy miałem konkretne widełki do obserwacji. Piłkarze z potencjałem na 1. Bundesligę, na 2. Bundesligę, na ligę szwajcarską. Bo to były główne obszary zainteresowania wspomnianych menedżerów, z którymi współpracowałem. I muszę powiedzieć, że rzadko się myliłem, choć oczywiście, i nieudane próby były. Ale pamiętam, że pomogłem w sprawie Tomasza Kłosa, czy Tomasza Kosa. Teraz jak mówię, czasy są inne, ale może moje niekonwencjonalne metody, oko do piłkarzy, sprawi, że uda się Wiśle pomóc i znaleźć kogoś, kto został pominięty przez tych, którzy polują na młode talenty.
A jeszcze dla porządku: bo niektórzy mówią, że wciąż jesteś związany z Wieczystą Kraków. No, ale wiadomo, że nie jesteś.
Nie jestem. Już od jakiegoś czasu nie mam nic wspólnego z Wieczystą. Wpływ na to miały między innymi sprawy zdrowotne. Miałem bardzo różne problemy, do tych moich starych doszły nowe: w pewnym momencie nawet miałem kłopoty z chodzeniem. A w tych czasach, czasach pandemii, niełatwo się leczyć. Poza tym umówmy się: ja nie jestem idealnym pacjentem, który słucha wszelkich zaleceń lekarzy.
Oj nie jesteś, to delikatnie powiedziane. Wszyscy znają twoje problemy. Alkohol, hazard, próby samobójcze… Zresztą, ostatni rozdział "Spalonego" jest bardzo mocny. A przecież dotyczy ostatnich lat, nie odległej przeszłości.
Chyba tak. To znaczy, ja dokładnie tego nie czytałem jeszcze. Ale wiem przecież co mówiłem, więc wiem też czego się spodziewać. No cóż, nie wszyscy będą zadowoleni, zdaję sobie sprawę, że część tych wszystkich historii już do rodziny przecieka. A to ktoś powie coś wnuczce, zawsze coś się rozniesie. No ale ja jestem szczery, nigdy nie ściemniam.
Wisła, jak już ustaliliśmy, jest świadoma, że zatrudnia człowieka z trudną przeszłością. Ale twoja przeszłość w tym klubie jest z kolei bardzo pozytywna. Masz swój ulubiony moment na Reymonta?
Praktycznie całe 9,5 roku było super. No, poza samą końcówką, która miła nie była. I powiem tak: gdyby nie ta końcówka, to ja bym pewnie z Wisły nigdy nie odszedł. To był wspaniały czas. Mistrzostwo Polski oczywiście jest niezapomnianym przeżyciem. A smakowało również wyjątkowo, bo wiem, że nikt nam wtedy nie pomagał. Wywalczyliśmy je sobie na boisku. Zawsze mówiłem, że z tamtym składem, w normalnych czasach, zdobywalibyśmy tyle mistrzostw, co późniejsza Wisła za czasów Telefoniki. W sensie takim, że pan Cupiał musiał naprawdę wydać dużo pieniędzy na piłkarzy, którzy zdobywali mistrzostwo bez oglądania się na… że tak powiem sędziów liniowych.
Wracając do teraźniejszości. Jak wspominałem, dawno tak wielu ludzi w polskim środowisku piłkarskim nie ucieszyło się z czyjegoś powrotu jak teraz z twojego. Mam nadzieję, że to ci doda jeszcze motywacji.
Bardzo chcę, żeby mój powrót do Wisły był udany. Chcę odpłacić zaufaniem. Nie byłem i nie jestem w sytuacji, w której mogę powiedzieć: dobra, dzięki za propozycję, to ja się zastanowię i dam wam znać. Nie mam takiego prawa po tym wszystkim, co dostałem od klubu. Wiem, że patrząc na moje życie, można powiedzieć, że jestem diabłem wcielonym, ale... jestem też trochę człowiekiem. I mam nadzieję, że człowiek tym razem zwycięży.
Zobacz także:
Ile Wisła zarobi na Buksie?
Piękny gest Wisły