To właśnie 21-letni zawodnik rozpoczął strzelanie na stadionie przy al. Unii. W 14. minucie trafił do bramki ŁKS-u po podaniu od Rafaela Lopesa. A wszystko zaczęło się od przechwytu piłki na połowie łodzian.
- Graliśmy wysoko i dużo piłek odbieraliśmy, dzięki czemu strzeliliśmy pierwszą bramkę. Wychodziliśmy też często z kontrami, ale nie wykorzystywaliśmy ich w pierwszej połowie. Nad skutecznością tych akcji trzeba jeszcze popracować - powiedział dla Legia TV Bartosz Slisz.
Zdarzały się jednak momenty, w których to ŁKS Łódź zagrażał warszawskiej bramce. Dwa razy nawet znalazł do niej drogę i doprowadzał do remisu, co z pewnością znów nie przynosi chluby defensywie Legii.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nietypowa sytuacja w meczu. Niemal wszedł z piłką do bramki
- Trochę za dużo traciliśmy piłek w środku pola i w ogóle za dużo ich traciliśmy, przez co ŁKS stwarzał sobie dobre sytuacje. Nie było łatwo grać w takich warunkach i przy tej temperaturze, ale to zostawiamy, bo cieszymy się z awansu do kolejnej rundy - skomentował pomocnik Wojskowych.
Choć pomiędzy drużynami z Łodzi i Warszawy jest jedna klasa rozgrywkowa różnicy, wtorkowe spotkanie pokazało, nad czym mistrzowie kraju muszą popracować najbardziej.
- Musimy być bardziej odpowiedzialni, kiedy mamy piłkę. Wiedzieliśmy, czego się spodziewać i tak też było na boisku. Rywale probowali kreować sytuacje i zdobyli dwie bramki. Ale cieszy to, że my też byliśmy skuteczni i zapakowaliśmy trzy bramki - podsumował Slisz.
W następny weekend zespół trenera Czesława Michniewicza czeka wyjazd do Białegostoku. 14 lutego warszawianie zmierzą się z Jagiellonią.
Czytaj również:
Potężna sensacja! Piłkarze Lechii nie wiedzieli, co się dzieje
Michał Probierz wygrał i nie przyszedł na konferencję prasową